W tym tygodniu mieszkańcy podwileńskich Awiżeń faktycznie mieli dwa świąteczne dni: Zielną i dzień, w którym poświecono u nich nowy Krzyż.
Postawiony przed 25 laty — w dużej mierze dzięki staraniom Ireny Giedwiedź — już ledwo się trzymał i bolało serce mieszkańcom, że w samym centrum osiedla tak święta rzecz się rozwala i szpeci okolicę. Zebrało się kilka najbardziej aktywnych kobiet: Irena Giedwiedź, jej córka Krystyna, Henryka Konczanina z mężem Anatolem, Lonia Łapin, radna Helena Tomaszewska — poszli z tym do starosty Michała Bortkiewicza i koło zaczęło się powoli kręcić.
Samorząd wydzielił na ten cel 3 200 litów, reszta — z ofiar samych mieszkańców. Piękny, drewniany Krzyż, kapliczkę Matki Bożej, ozdobny płot, ławeczki i stopnie zaprojektował oraz wykonał mieszkaniec Awiżeń Piotr Grydziuszko.
Cały kompleks, wraz z gustownie zadbanym terenem kosztował prawie 4,5 tys. Zaś o uporządkowanie terenu, zasadzenie kwiatów zadbała Henryka i inne aktywne panie.
— Niedawno powstała w samorządzie instytucja, której zadaniem jest wspieranie finansowe rozwoju lokalnych wspólnot. Jeszcze takiej wspólnoty nie mamy, ale mamy już wybrany zarząd, któremu przewodniczy radna Helena Tomaszewska i lada dzień utworzymy taką wspólnotę — powiedział „Kurierowi” starosta gminy awiżeńskiej Michał Bortkiewicz.
Tego czwartkowego dnia, kiedy Krzyż miał być uroczyście wyświęcony, od rana krzątano się, starając się zadbać o każdy drobiazg. Przydrożne krzyże i kapliczki, tak charakterystyczne dla naszego krajobrazu, są nie tylko ciekawym folklorem, mają znacznie głębsze przesłanie. Chronią wieś od nieszczęść, błogosławią ludziom we wszystkich ich poczynaniach, spotykają i żegnają każdego przechodnia. Tu często ludzie się zbierają na modlitwę, bo Krzyż zawsze był i jest symbolem pewnego drogowskazu.
— Krzyż, to nasza wiara z dziadów pradziadów. Bez Krzyża nie ma wiary, a jak nie ma wiary, to nie ma życia. Wreszcie nasze marzenia spełniły się! — mówiły niemal jednym głosem panie: Helena, Henryka, Irena, Lonia i inne. Zebrane nieco wcześniej kobiety, czekając na księdza, już śpiewały nabożne pieśni o Krzyżu, do Matki Bożej, odmawiały przeznaczone na tego rodzaju uroczystość modlitwy. Pod wieczór z 3-tysięcznego osiedla zaczęli ściągać pod Krzyż ludzie: starsi, młodzież, rodzice z małymi dziećmi. Dosłownie w ciągu kilku minut zapełniła się cała górka pod Krzyżem. Na uroczystość przyjechał ks. prałat Wacław Wołodkowicz.
— Jeszcze do niedawna mieliśmy stary walący się Krzyż, a teraz mamy małą świątynię pod otwartym niebem, bo Krzyż i Matkę Bożą. Bardzo się z tego cieszę! — powiedziała jedna z mieszkanek Awiżeń, pani Bronisława. Ksiądz po przywitaniu się z obecnymi zaprosił do uczestnictwa w polowej Eucharystii.
Kaznodzieja w swojej homilii dużo mówił o znaczeniu Krzyża, zachęcał, by ludzie koło domów stawiali figurki Matki Bożej lub Krzyże, bo są One nie tylko symbolem naszej wiary, ale i oczyszczenia.
— Nie zdejmujcie Krzyża ze swego serca, Jego się po prostu nie da wykreślić, od Niego nie da się uciec, czytajcie Biblię, bowiem jest Ona listem samego Boga do nas — apelował ks. prałat.
— Przydałaby się w Awiżeniach kaplica, bo mieszkańcom dość daleko do ich parafii w Kalwarii Wileńskiej. Moim zdaniem, jest nawet miejsce między szkołą i parkiem, ale trzeba wszystko uzgodnić z samorządem oraz kurią biskupią. Zaczynamy już o tym poważnie myśleć — powiedział „Kurierowi” starosta Michał Bortkiewicz.