Nie czekając, aż upłynie pierwszych sto dni nowego rządu, do niedawna rządząca, a teraz opozycyjna centroprawica bezlitośnie krytykuje ekipę premiera Algirdasa Butkevičiusa, że ta nic nie robi.
Robi się, ale rewolucji nie będzie — odpowiadają rządzący i zabierają się za reformę podatkową. Na razie bez pośpiechu, bo dopiero w połowie stycznia została powołana grupa robocza, która do 1 kwietnia ma przedstawić rządowi propozycje dotyczące reformy podatkowej.
Premier Algirdas Butkevičius już wcześniej zapowiadał, że będzie chciał zreformować finanse publiczne od przyszłego roku. Toteż termin 1 kwietnia jest terminem optymalnym, bo rząd będzie potrzebował sporo czasu, żeby na podstawie wniosków grupy roboczej przygotować pakiet poprawek ustaw i przekonać Sejm do przyjęcia tych poprawek.
Na razie grupa rządowa na czele z finansowym doradcą premiera Stasysem Jakeliūnasem przygotowuje się do pierwszych debat, ale eksperci zwracają uwagę, że już sam skład tej grupy nie rokuje spójną pracę jej członków. Bo obok przedstawicieli rządu — głównie z Ministerstwa Finansów — w skład grupy weszli przedstawiciele zrzeszonych struktur drobnych przedsiębiorców oraz przemysłowców, jak też przedstawiciele liberalnego Instytutu Wolnego Rynku. W grupie roboczej zabrakło przedstawicieli bankowców, którzy — jak przekonuje premier — będą uczestniczyli w jej pracy na zasadzie ekspertów. Tymczasem ważnym aspektem pominięcia bankowców w grupie może być też zażyły spór „światopoglądowy” między finansjerą bankową a doradcą finansowym premiera.
Niemniej zarówno sam premier, jak i członkowie grupy roboczej uważają, że prace nad reformowaniem podatków pójdą sprawnie i od 2014 roku będą w kraju obowiązywał nowy system podatkowy. Nie wyklucza się, że obecna centrolewicowa koalicja rządząca, zwłaszcza dominujący w niej socjaldemokraci, będą chcieli wreszcie wprowadzić podatek progresywny. Przedsiębiorcy, zwłaszcza przedstawiciele dużego kapitału, wprawdzie nie mówią „nie” temu podatkowi, lecz ich „ale” jest wymowne.
— Nie mówimy nie, bo nie, ale chcemy mieć konkretną propozycję, po ocenie której będziemy mogli powiedzieć, czy popieramy ten pomysł, czy też nie — mówi w rozmowie z „Kurierem” Vytautas Zimnickas, przedstawiciel komitetu finansów i podatków Konfederacji Przedsiębiorców i Pracodawców. Uważa on, że najważniejszą kwestią w dyskusji na temat podatku progresywnego jest to, czy pozwoli on zmniejszyć ogólny ciężar podatkowy obciążający robociznę.
— Jak wiadomo, mamy jeden z największych wskaźników obciążenia siły roboczej, gdy tymczasem podatek kapitałowy jest jednym z najniższych. Jeśli więc podatek progresywny przyczyni się do odciążenia podatkowego robocizny, a zarazem zwiększy konkurencyjność i przyczyni się do wzrostu wartości dodanej, to na pewno będzie on pozytywnie oceniony — mówi nam przedstawiciel pracodawców.
Nie wiadomo na razie, czy grupie roboczej Jakeliūnasa uda się wypracować propozycję odpowiadającą interesom wszystkich struktur, bo już dzisiaj toczą się ostre spory o inne ewentualne zmiany w systemie podatkowy, jak chociażby wprowadzenia zróżnicowanej stawki PVM (VAT). Nie jasny też pozostaje los minimalnego wynagrodzenia, które jest częścią składową całego systemu, a które już od 1 stycznia wzrosło z 800 do 1 000 litów, a z zapowiedzi rządu wynika, że minimalne wynagrodzenie będzie dalej rosło. Najważniejszym w tym wzroście jest jednak nie jego korelacja z przygotowywaną reformą podatkową, lecz los wielu przedsiębiorstw, które ten wzrost może doprowadzić do upadłości.
Nie trzeba wpadać w panikę — radzi nam Vytautas Zimnickas. Rozmówca zauważa, że na razie rozmowy wokół płacy minimalnej toczą się na poziomie emocjonalnym, subiektywnym, bez oparcia o jakiekolwiek badania i analizy. Właśnie inna grupa z przedstawicieli Rady Trójstronnej miała do 1 lutego przygotować możliwe rozwiązania zapobiegające kłopotom finansowym przedsiębiorców z powodu wzrostu wynagrodzenia minimalnego. Już wiadomo, że grupa ta 1 lutego niczego nie przedstawi, bo postanowiła przedłużyć okres monitoringu sytuacji do 1 kwietnia.
— W marcu przeanalizujemy sprawozdanie Inspekcji Podatkowej, Sodry oraz zrzeszeń resortowych i na podstawie tej analizy będziemy mogli przygotować konkretne propozycje, jeśli one oczywiście będą potrzebne. Bo na razie o zagrożeniach z powodu wzrostu płacy minimalnej mówimy raczej na poziomie emocjonalnym, nie opierając się na faktach — mówi Zimnickas.