Już ponad dwa tygodnie trwa rosyjska blokada eksportu litewskich produktów na tamtejszy rynek. Nadal nie wiadomo, kiedy i czym zakończy się ta konfliktowa sytuacja. Wczorajsze (23 października) enigmatyczne oświadczenie Gennadija Oniszczenko, szefa rosyjskiego „Rospotrebnadzoru”, który blokuje litewską produkcję, litewskich producentów napawa ostrożnym optymizmem.
„Domyślam się, że możliwe jest rozwiązanie zadowalające obydwie strony” — powiedział wczoraj Oniszczenko zaznaczając, że eksperci jego instytucji razem z przedstawicielami Litwy pracują w zakładach mleczarskich nad „wyeliminowaniem naruszeń” w produkcji nabiału na rosyjski rynek. I choć od początku konfliktu, kiedy to 7 października „Rospotrebnadzor” zarządził wstrzymanie litewskiego nabiału, rosyjska strona mówiła o znajdywanych w litewskich produktach pleśni a nawet bakterii, to jednak do dziś żadna z litewskich instytucji, ani też sami producenci nie potwierdzają tych informacji. Mimo to litewscy eksperci pracują razem z Rosjanami nad „wyeliminowaniem” — jak to określił Oniszczenko — wyjawionych naruszeń.
Od początku mlecznej wojny litewska strona, a zwłaszcza politycy, jednogłośnie twierdzą, że rosyjskie embargo ma charakter polityczny, a nie fitosanitarny, jak to przedstawiają rosyjskie służby. Aczkolwiek wśród nich też nie ma zgodności. W poniedziałek bowiem, 21 października, inna rosyjska służba kontrolująca jakość artykułów — „Rosselchoznadzor” — miała również zarządzić ograniczenie produktów z Litwy. Nie zrobiła tego, bo jak napisano w wyjaśnieniu, „Rosselchoznadzor” nie dysponuje informacją, że litewska produkcja nie odpowiada rosyjskim wymogom bezpieczeństwa fitosanitarnego. Na Litwie takie stanowisko „Rosselchoznadzoru” wywołało entuzjazm, bowiem uznano za dodatkowy argument na polityczny charakter instytucji Oniszczenko. Wczoraj jednak entuzjazm przygasł, bo jak wyjaśnia się we wczorajszym oświadczeniu „Rosselchoznadzoru”, „Rosselchoznadzor” nie może dysponować informacją o niejakościowej produkcji z Litwy, bo taką informacją dysponuje „Rospotrebnadzor”, który — jak czytamy w oświadczeniu — nie ma obowiązku dzielić się tą informacją ze służbą „Rosselchoznadzor”.
Niewypałem na mlecznym froncie litewsko-rosyjskim okazała się informacja o dymisji Gennadija Oniszczenki. O tym poinformowała media tamtejsza wiceminister rolnictwa. Na Litwie uznano, że nastąpił przełom w konflikcie o litewski nabiał, a niektóre media na wyrost grzmiały tytułami, że Oniszczenko stał się ofiarą wywołanej przez niego wojny z Litwą. Informację o dymisji Oniszczenko szybko jednak zdementowano. I zrobił to sam szef „Rosselchoznadzor” oświadczając, że wiceminister rolnictwa nie jest tą osobą, która decyduje o jego losie. O tym, że Oniszczenko nie zamierza opuszczać swego stanowiska, a przynajmniej nie tak szybko, świadczy zapowiedź jego konferencji zaplanowanej dopiero w przyszłym tygodniu. Według niektórych rosyjskich obserwatorów, zamieszanie wywołane przez rosyjską wiceminister rolnictwa może okazać się podstępem wobec samej wiceminister, która obecnie przebywa z wizytą w Chinach. Niektóre moskiewskie źródła spekulują, że może okazać się, iż po powrocie z Chin już nie będzie ona wiceministrem.
Tymczasem nomen omen z Chin dotarła inna wiadomość, znacznie ważniejsza niż o domniemanej dymisji Oniszczenko. Okazało się bowiem, że chińskie władze również zablokowały eksport litewskich produktów mleczarskich i mięsnych na tamtejszy rynek. Tu akurat litewscy producenci niewiele stracili, bo w tych tygodniach miało dopiero nastąpić otwarcie się chińskiego rynku dla litewskich eksporterów. Ambasador Chin na Litwie poinformował też nasze władze, że została odwołana wizyta chińskiego wiceministra, podczas której miały być podjęte ważne decyzje w sprawie chińskich inwestycji w kłajpedzkim porcie. W odróżnieniu od rosyjskich władz i instytucji chińskie bynajmniej nie ukrywają, że wstrzymanie współpracy gospodarczej z Litwą ma charakter polityczny. Jest to odwetem za stanowisko litewskich władz podczas ostatniej wizyty na Litwie Dalajlamy, duchownego i politycznego przywódcy Tybetu uznawanego przez Pekin za jedną z chińskich prowincji. Jak już wcześniej informowaliśmy, prezydent Dalia Grybauskaitė spotka się z tybetańskim przywódcą. Wywołało to oburzenie oficjalnego Pekinu, a w konsekwencji też wstrzymaniem gospodarczej współpracy z Litwą.