Rozmowa z arcybiskupem Archidiecezji Wileńskiej Jego Ekscelencją Gintarasem Grušasem
Ekscelencjo, być może tytułem wstępu kilka najważniejszych kartek z życiorysu
Urodziłem się w Waszyngtonie w 1961 roku. Wcześniej był okres wojny, następnie powojenny, pogubiliśmy się rodzinnie — jedno o drugim nie wiedziało, gdzie jest i czy w ogóle żyje. Bóg jednak miał w tym swoje zamiary i po latach się wzajemnie odnaleźliśmy, a spotkaliśmy się w Ameryce. Tam ukończyłem gimnazjum, następnie w Południowej Kalifornii studiowałem matematykę. W Rzymie wstąpiłem do Seminarium Duchownego.
Potem los mnie rzucił na Litwę, gdzie z rąk kardynała Audrysa Juozasa Bačkisa 25 czerwca 1994 roku otrzymałem święcenia kapłańskie. Doktoryzowałem się na Papieskim Uniwersytecie Świętego Tomasza z Akwinu w Rzymie.
19 czerwca 2010 roku papież Benedykt XVI mianował mnie drugim z kolei biskupem polowym ordynariatu wojskowego na Litwie. Sakry biskupiej udzielił kardynał Audrys Juozas Bačkis.
5 kwietnia 2013 roku papież Franciszek mianował mnie arcybiskupem metropolitą wileńskim. Uroczysty ingres odbył się w Katedrze Wileńskiej 23 kwietnia 2013 roku. Natomiast 29 czerwca tego samego roku z rąk papieża Franciszka otrzymałem sakrę biskupią, palusz i tak to rozpocząłem swoje duszpasterstwo w Archidiecezji Wileńskiej.
Ponoć Ekscelencja miał dziewczynę, w której był zakochany, myśleliście o założeniu rodziny… Skąd taka nagła zmiana decyzji, co ją spowodowało?
To niezupełnie tak. Owszem, dziewczynę miałem, ale dość wcześnie, bo już w gimnazjum myślałem też o kapłaństwie. Nastroje co pewien czas się zmieniały. Raz bardziej pociągała mnie rodzina, innym razem kapłaństwo. Ciągle nie bardzo mogłem pojąć, na której z tych ścieżek Bóg mnie chce postawić. Niejednokrotnie na ten temat też dyskutowałem z moją dziewczyną. I może dlatego, że byłem szczery, niczego jej nie obiecywałem, ona pozostawiła wybór tylko i wyłącznie dla mnie.
Czas mijał, ale wyboru dokonał Bóg, a nie ja. Rozstaliśmy się z dziewczyną w najlepszej komitywie, bez jakichkolwiek wzajemnych urazów, ani pretensji. I wówczas doskonale zrozumiałem, jak ważna jest w życiu prawdziwa szczerość i otwartość. Ona nikogo nigdy nie rani.
Będąc w Ameryce Ekscelencja aktywnie uczestniczył w różnych ruchach katolickich i społecznych, których nie sposób tu wszystkich wymienić. Czy były jakieś kontakty z Polonią Amerykańską?
Raczej nie. W Ameryce mniejszości narodowe najczęściej skupiały się przy swoich kościołach. Tam rozwijało się ich życie religijne, kulturalne i towarzyskie. Owszem, spotykaliśmy się czasem na akcjach politycznych, które dotyczyły spraw etyki lub moralności. Zbierali się na nie wówczas zamieszkali tam Litwini, Polacy, Ukraińcy, Łotysze. Nie były to jednak częste spotkania.
Księże biskupie, zna ksiądz dobrze tradycje religijne w Ameryce, poznał je także na Litwie. Czym się one różnią?
Tradycje religijne są zawsze bardzo ściśle związane z tradycjami kulturowymi każdego kraju. Ameryka i Litwa to kraje o odmiennych tradycjach. Zresztą w samej Ameryce są one też różne. Na Litwie dominuje katolicyzm, a więc i tradycje katolickie w dużej mierze oparte na tradycjach i obyczajach ludowych, bądź regionalnych.
W Ameryce jest sporo protestantów, którzy mają swoje, nieco inne, tradycje. Jednak nie to jest chyba najważniejsze. Najważniejsze, by człowiek wierzący własnym zachowaniem się i postępowaniem otwarcie świadczył o swojej wierze, by potrafił umotywowanie powiedzieć i przedstawić innym, dlaczego jest wierzącym. A to nie tylko tradycyjne uczestnictwo w nabożeństwach, czy przystępowanie do sakramentów św. Człowiek wierzący to nie ten, który przestrzega takich lub innych tradycji, a ten, który ma szczerze otwarte serce dla Boga i dla bliźniego. Ku temu musimy wszyscy dążyć. Chciałoby się, aby i o nas, tak jak o pierwszych chrześcijanach mówiono: „Zobaczcie, jak oni się wzajemnie miłują”.
W swoich homiliach, wystąpieniach w mediach, Ekscelencja często powołuje się na bł. Jana Pawła II, tymczasem byli tacy, którzy krytykowali Go, że zbyt konserwatywny, a będąc tak chory nie ustąpił ze swego stanowiska, ukazywał się publicznie. Skąd u księdza takie zafascynowanie tą Osobą?
Jan Paweł II był tym papieżem, podczas którego kadencji formowało się i wzrastało moje kapłaństwo. Jego otwartość na Boga i ludzi, pobożność i rozmodlenie jest jak najbardziej godnym przykładem dla nas księży do naśladowania.
A zaczęło się wszystko w Rzymie podczas pierwszych tygodni tam mego pobytu. Wówczas to Jan Paweł II w kolegium litewskim zebrał nas, Litwinów, zaprosił na Mszę św., a mnie poprosił, abym posługiwał do Mszy św. Poczułem się bardzo wyróżniony i myślę, że był w tym wszystkim palec Boży. Msza św. jak i całe to spotkanie wywarło na mnie duże wrażenie. Już wtedy ten Człowiek jakoś duchowo mnie zauroczył. Potem z coraz większą uwagą zacząłem się wsłuchiwać w Jego słowa, „śledzić” Jego krok po kroku.
Bardzo dużo mi dał ten moment w 1993 roku, gdy byłem sekretarzem generalnym komitetu organizacyjnego pielgrzymki papieża na Litwie. Wiele rzeczy wówczas postrzegłem, wiele się nauczyłem, ale myślę, że wciąż jeszcze za mało Go słuchaliśmy i za mało wyciągnęliśmy wniosków z tego słuchania.
Choroba papieża i Jego do ostatniej chwili pozostanie na stanowisku, moim zdaniem, było wielką demonstracją (w tym dobrym słowa znaczeniu) i podkreśleniem ważności życia ludzkiego od chwili poczęcia aż do śmierci. Był to w pewnym sensie proroczy znak dla nas, ludzi, jak bardzo należy cenić życie w każdym jego momencie, aż do kresu, który Bóg wyznaczy.
Benedykt XVI odszedł na emeryturę i myślę, że skoro miał ku temu powody, to też słusznie postąpił. Zresztą, bez Bożej woli nic się na świecie nie dzieje. Powiedziane jest, że nawet włos z ludzkiej głowy nie spadnie.
A co wówczas ze złem, które panuje na świecie, z naszymi upadkami, grzechami. Czy Bóg też tego chce?
Nie. Bóg nigdy nie chce zła dla człowieka, On tylko je dopuszcza. To tak podobnie jak z małym dzieckiem. Zanim się nauczy chodzić, wiele razy upada, nabija sobie guza, ale obok jest zawsze mama, która je potem weźmie na ręce, przytuli, pocieszy. Bez upadków i guzów dziecko nie nauczy się chodzić, bo tylko one „podpowiedzą”, mu na co w przyszłości musi uważać. Podobnie jest z ludźmi i tak jak każda matka, tak Bóg stoi zawsze obok i w odpowiednim momencie podniesie nas, otrze łzy.
Stosunkowo niedawno Ekscelencja odwiedził wileńskie hospicjum, z pewnością wizytował też niektóre parafie. Jakie pozostało ogólne wrażenie?
Odwiedziłem już prawie połowę parafii naszej diecezji. Ponieważ stosunkowo niedawno objąłem to stanowisko, to wiele rzeczy jest mi nowych, wielu muszę się jeszcze uczyć. O ile jednak zdążyłem się zorientować, sytuacja w diecezji generalnie jest niezła. Nie znaczy to jednak, że można spocząć na laurach. Jak niedawno powiedział papież Franciszek, wielu rzeczy w dziedzinie wiary musimy się jeszcze nauczyć, i wiele „lekcji” mamy do odrobienia my wszyscy.
Jakie zagrożenia widzi Ekscelencja na Litwie, jeśli chodzi o moralność, wyznanie naszej wiary? Czego nam najbardziej brakuje?
Grozi przede wszystkim coraz bardziej i to nie tylko nam, ale całemu światu powszechna sekularyzacja, czyli desakralizacja, laicyzacja. Moim zdaniem, wciąż nam jeszcze brakuje prawdziwego zaufania Bogu, nie mamy odwagi dogłębnie i z pokorą zaglądnąć do naszego sumienia i zaakceptować czasem nawet smutną prawdę, że daleko nam jeszcze do doskonałości: brak otwarcia na Boga i bliźniego, niechęć przyznania się do własnych błędów i upadków, brak pokory i skruchy w rodzinach, we władzy. Porywa nas wir codzienności, pogoń za mamoną i nęka brak wewnętrznej głębokiej wiary.
Czy planuje Ekscelencja w katedrze wprowadzić regularne nabożeństwa także w innych językach np. po polsku, angielsku?
Msze św. w katedrze i teraz mogą być sprawowane w innych językach. Kiedy przyjeżdżają pielgrzymi z jakiegokolwiek kraju ze swoim księdzem (niestety, nie mamy tylu księży ani mszałów w tak wielu językach) i chcą w swoim języku uczestniczyć we Mszy św. w katedrze, wystarczy zwrócić się z tym do proboszcza i ksiądz wyznaczy im odpowiedni czas. Pamiętam, że były tam dość często odprawiane Msze św. po polsku, jak też w innych językach. Grupy modlitewne pielgrzymów z wileńskiej i innych diecezji również teraz mogą zwrócić się z taką samą prośbą.
Mamy wkrótce radosne święto Bożego Narodzenia. Czego Ekscelencja chciałby z tej okazji życzyć redakcji, naszym czytelnikom, wszystkim ludziom dobrej woli?
Życzę przede wszystkim, byśmy potrafili usłyszeć prawdziwe Boże powołanie i nie tylko usłyszeć, ale na nie się też odezwać. Obyśmy wszyscy nie tylko w tym okresie doświadczyli i doznali prawdziwej miłości i byśmy potrafili nią dzielić się z innymi. Święta Bożego Narodzenia są szczególną okazją do okazania miłości, do przebaczenia jedni drugim wszelkich uraz i uprzedzeń. Jest to także dobra okazja do podzielenia się tym, co mamy, z bardziej potrzebującymi. A myślę, że każdy ma się czym podzielić. Jeden kromką chleba, inny dobrym uczynkiem, słowem lub uśmiechem. Mamy teraz tak wiele akcji na rzecz biednych, nie pozostańmy obojętni. I nieważne, jakiej wielkości będzie nasz datek, ważne, jakiej „wielkości” w tym momencie będzie nasze serce. Wszak pamiętamy z Ewangelii, że jeden ofiarowany wdowi grosik znaczył u Boga o wiele więcej niż wszystkie inne drogie dary bogaczy. Życzę także, żeby to nie był tylko „dar jednego dnia”, ale oby stało się to codziennością naszego życia, stylem życia.
Radosnych i spokojnych Świąt zespołowi redakcji „Kuriera Wileńskiego”, jego Czytelnikom i wszystkim ludziom dobrej woli życzę!