Chociaż nadal trwa kalendarzowa zima, do ludzkich serc już wkrada się wiosenny nastrój, a samorządy miast i inne organizacje szykują się do zapustów ― święta pożegnania zimy.
Już wkrótce ― 1 marca, czyli w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny ― na wileńskiej alei Giedymina odbędzie się jedno z najbardziej lubianych przez mieszkańców i wesołych świąt, pełne hałasu, kolorów, pysznych potraw, muzyki, występów karnawałowych i przeczucia, że wiosna już nadeszła.
― Wiele narodów ma swoje szczególne tradycje zapustowe, chociaż pochodzenie tego święta jest jednakowe. W wielu krajach są popularne huczne karnawały. Na przykład z karnawałem w Wenecji kojarzą się arystokratyczne i tajemnicze maski, nawiązujące do epoki Średniowiecza. Natomiast w Rio de Janeiro odbywa się parada pięknych, półnagich tancerek, przebranych w motyle, ptaki czy kwiaty. Tymczasem w Bułgarii odbywają się zabawy Kukerów ― mężczyźni, przebrani w straszne maski, tańczą i wykonują różne obrzędy, żeby przezwyciężyć złe moce ― powiedział w rozmowie z „Kurierem” etnolog, prof. Libertas Klimka, prezes Stowarzyszenia Producentów i Twórców Dziedzictwa Narodowego Litwy.
Prof. Libertas Klimka zaznaczył, że tradycje zapustowe na Litwie, w odróżnieniu od zwyczajów w innych krajach europejskich, mają bardzo wiele elementów archaicznych. Głównym akcentem zapustowym są różne pochody i zabawy przebierańców, w których głównymi bohaterami są: śmierć, dzikie zwierzęta, diabli, kozły, Cyganie i żebracy. Można spotkać też maski przedstawicieli różnych zawodów, a nawet polityków. Hałaśliwa zabawa przebierańców ma wystraszyć zimę i zmusić ją do ustąpienia.
― W litewskich tradycjach zapustowych kluczowy jest aspekt tzw. magii agrarnej, czyli więź z duchami przodków. Przebierańcy faktycznie stają się wizerunkiem przodków. Na przykład do najdawniejszych masek należą zwierzęta i ptaki ― prawdopodobnie powstały one z czczenia totemów ― mówił etnolog.
Ciekawym elementem są też maski, symbolizujące przedstawicieli innych narodowości, np. Żydów, Cyganów czy Węgrów.
― Jednak to zupełnie nie oznacza, że poprzez maski kpimy z innych narodów. Tacy przebierańcy, swoim hiperbolizowanym wyglądem i zachowaniem, mają podkreślić, że przyszli z innego świata. Tam wszystko ma być inaczej niż u nas, stąd dziwaczny wygląd, dziwne teksty i obyczaje ― tłumaczył prof. Klimka.
Kulminacją tradycyjnej litewskiej zabawy zapustowej jest walka potężnego mężczyzny Lašininisa, symbolizującego słoninę, ze szczupłym Kanapinisem, symbolizującym konopie. W tym wesołym i zabawnym pojedynku zawsze zwycięża szczupły, co oznacza nastanie okresu Wielkiego Postu. Zabawy zapustowe kończą się paleniem Marzanny ― kukły symbolizującej zimę.
Żadna zabawa też nie obchodzi się bez smakołyków. W ostatnim dniu karnawału na Litwie zjada się niezliczoną ilość blinów, placków, naleśników. Bliny je się w domu, w pracy, w szkołach, w lokalach gastronomicznych.
Prof. Libertas Klimka wytłumaczył też, skąd pojawił się obyczaj najadać się do syta podczas Zapustów.
― Kiedyś wraz z przyjściem wiosny kończyły się też zimowe zapasy jedzenia, więc dieta ludzi stawała się bardzo skromna. Stopniowo więc pojawiła się tradycja, by żegnając się z zimą, po raz ostatni tłusto i syto się najeść. Szczególnie dużo starano się zjadać mięsa ― w niedzielę trzy razy, w poniedziałek ― sześć, a we wtorek ― nawet dziewięć razy! M. in. liczby te nie są przypadkowe, gdyż odpowiadają pradawnemu kalendarzowi księżycowemu ― opowiadał etnolog.
Zaznaczył, że jednym z najpopularniejszych tradycyjnych dań zapustowych był sziupinis (lit. šiupinys) czyli mieszanina grochu, fasoli, kasz, ziemniaków z dodatkiem głowy, nóżek i ogona wieprzowego. Popularnością cieszył się też groch z wieprzowiną, galareta, jajecznica oraz pączki. Gości, szczególnie tych niespodziewanych, często częstowano blinami, gdyż ta potrawa jest szybka i łatwa do przygotowania. Jednak taki poczęstunek gospodyni podawała tylko wtedy, gdy w domu już kończył się sziupinis i galareta.
Bliny jako potrawa zapustowa są popularne też w innych krajach. Etnolog przytoczył pewien zabawny przykład z angielskiego miasteczka Olney. Zapusty są tam nazywane „wtorkiem na spowiedź”, gdyż tego dnia kościelne dzwony nawołują do obowiązkowego przed postem rachunku sumienia.
― W 1445 roku pewna gospodyni właśnie piekła bliny, gdy usłyszała brzmienie dzwonów. Tak śpieszyła na spowiedź, że wybiegła z domu w fartuchu i patelnią z blinami w rękach. Od tego czasu w niektórych angielskich miasteczkach zrodziła się tradycja tzw. wyścigów w dzień blinów. W wyścigach biorą udział kobiety, obowiązkowo muszą mieć na sobie fartuchy i chusty. Podczas biegu od placu rynkowego do kościoła muszą trzy razy przewrócić blin na patelni. Wygrywa ta gospodyni, która pierwsza zdąży poczęstować dzwonnika ― powiedział prof. Klimka.
M. in. tradycyjna nagroda w tych niezwykłych wyścigach jest dosyć romantyczna ― pocałunek zadowolonego dzwonnika, który tego dnia otrzymuje szczególnie dużo uwagi ze strony przedstawicielek płci pięknej.