
Na Litwie poza państwowymi jednostkami straży pożarnej działa także ochotnicza straż pożarna — jednym z entuzjastów jej tworzenia jest kierownik wydziału przeciwpożarowego okręgu wileńskiego, podpułkownik Artūras Vaišnoras. Był między innymi inicjatorem założenia w 1999 roku Towarzystwa Ochotniczej Straży Pożarnej Rejonu Wileńskiego. — System ochotniczych straży pożarnych prężnie działał tu przed wojną, natomiast w okresie powojennym idea działalności ochotniczej została całkowicie zniszczona — mówił Artūras Vaišnoras. — Działały tylko na zasadzie przymusowej, z odcieniem imitacji. Chociaż niektóre kołchozy łożyły na utrzymanie drużyn, ale powszechnego systemu takich organizacji nie było. Ich działalność ograniczała się do badań stanu budynków, organizacji zawodów itd. Dobra idea została zaprzepaszczona. Z inicjatywy Artūrasa Vaišnorasa jeszcze w 1999 r. zostało założone Towarzystwo Ochotniczej Straży Pożarnej Rejonu Wileńskiego. — Nie otrzymujemy żadnych środków państwowych, utrzymujemy się z własnych środków lub wsparcia sponsorów — mówił Artūras Vaišnoras. — Trzeba zaznaczyć, że ostatnio Samorząd rejonu wileńskiego poparł projekt Lokalnej Grupy Działania na remont i wyposażenie wnętrza naszego budynku oraz na zakup sprzętu i specjalistycznej odzieży strażackiej. Poza tym wszystko zdobywaliśmy własnym sumptem, nawet kupowaliśmy wozy strażackie. Jeżeli zazwyczaj państwo wspiera działalność społeczną, to w naszym przypadku jest akurat odwrotnie — społecznie pomagamy państwu. Jak mówi rozmówca, na wsparcie państwa w tej sytuacji nie ma co liczyć, gdyż nawet w okresie sprzed kryzysu wydatki na utrzymanie państwowych jednostek straży pożarnej były znacznie uszczuplane. Dzisiaj niestety jest coraz trudniej z utrzymaniem, gdyż stare wozy strażackie (nawet 30-latki) potrzebują też utrzymania w dobrym technicznym stanie.

— Żeby mieć więcej ochotników, trzeba zapewnić jakieś minimalne zaplecze materialne: mieć wozy w dobrym stanie technicznym, odpowiedni sprzęt, zapewnić stosowne ubranie ochronne. Bardzo brakuje specjalistycznej odzieży. Trzeba przyznać, że niektórzy ochotnicy z własnej kieszeni płacą za specjalne uniformy, cena których waha się w okolicy 300-400 Lt — mówi Vaišnoras. Większość ochotników to wolni od pracy strażacy, którzy zawodowo pracują w jednostkach straży pożarnej. W wypadku, gdy wybucha większy pożar lub zbytnio się przeciąga, pomagają oni na zasadzie dobrowolnej, jako wsparcie. — Staramy się ochotników zbytnio nie przeciążać, prosimy o pomoc w skrajnych przypadkach, gdy np. palą się torfowiska, które trudno jest ugasić, lub w razie pożaru w tym właśnie miasteczku, gdzie mieszkają. Najgorzej, że brakuje państwowych regulacji, jak system musi działać — mówi kierownik ochotniczej straży pożarnej. Większość ochotników w rejonie wileńskim stanowią Polacy, razem pracują też Rosjanie, Litwini. Zresztą nikt tu nie zważa na narodowość, gdyż, jak mówi Artūras Vaišnoras, problem jest tylko w tym, „czy człowiek się leni czy nie”. Poza tym, ochotnikiem może zostać każdy człowiek w wieku produkcyjnym, bez przeszłości kryminalnej. Musi oczywiście zaliczyć specjalny kurs. Obecnie na terenie rejonu wileńskiego działa 9 drużyn strażackich wspomaganych przez kilka drużyn ochotniczych. Dlaczego taka inicjatywa jest potrzebna? — Wagę pomysłu zakładania ochotniczych jednostek straży pożarnej doceniło też państwo, które przed 3 laty próbowało uzupełniać Ustawę o Ochronie Przeciwpożarowej, ale niestety, wszystko utknęło w martwym punkcie, gdyż niestety trzeba zaczynać praktycznie od zera, zaś wszystko zależy od środków. Jest to bardzo potrzebna inicjatywa, działająca w całej Europie. Litwa stawia dopiero pierwsze kroki w tym kierunku, nie ukrywam, że bardzo liczymy na pomoc — dodaje Artūras Vaišnoras.