Grupa posłów chce zmniejszenia liczby parlamentarzystów z obecnych 141 do 101. Propozycja „samoobrzezania” parlamentu nie ma na celu jedynie jego uszlachetnienia, ale też nosi wymiar ekonomiczny. Usunięcie z sali plenarnej 40 poselskich foteli pozwoli bowiem zaoszczędzić ponad 12 mln litów rocznie.
Proponowana nowelizacja jest kolejną w ciągu ostatnich lat próbą zredukowania wybrańców narodu. Wcześniej wszystkie kończyły się niepowodzeniem. Premier Algirdas Butkevičius, aczkolwiek popiera inicjatywę, uważa jednak, że również i tym razem nie znajdzie ona zrozumienia większości parlamentarnej. Przynajmniej 36 posłów myśli inaczej niż premier. Podpisali się oni pod projektem nowelizacji Konstytucji autorstwa konserwatywnego posła Antanasa Matulasa.
Jego propozycję popierają posłowie ze wszystkich ugrupowań parlamentarnych oprócz Ruchu Liberałów.
— Nie wiem, czy to przypadek, czy taka jest pozycja autora poprawek, bo jeszcze wczoraj widziałem się z panem Matulasem, ale on ani słowem nie wspomniał o przygotowywanej poprawce. Przypuszczam, że również koledzy z partii nie wiedzieli o tej inicjatywie, bo nie była omawiana na posiedzeniu naszej frakcji — powiedział „Kurierowi” liberalny poseł Remigijus Šimašius, zapytany o to, czy brak jego i jego kolegów podpisów pod nowelizacją konstytucji jest przypadkowy, czy też wyraża stanowisko liberałów. Šimašius dodał też, że gdyby wiedział o przygotowywanym dokumencie, to na pewno poparłby go swoim podpisem, aczkolwiek, jak zaznaczył poseł, nie jest to sprawa gardłowa, bo ani poprawi ona sytuacji gospodarczej, ani nie przysporzy nowych miejsc pracy.
W swojej argumentacji poseł Šimašius ma rację, ale nie do końca. Bo jeśli przysłowiowe skrócenie Sejmu o 40 głów poselskich nowych miejsc pracy nie przysporzy, a zmniejszy na pewno, to w kwestii korzyści gospodarczych jest inaczej. Jak bowiem czytamy w uzasadnieniu nowelizacji, w przypadku zmniejszenia liczby posłów do 101, wydatki Sejmu zmniejszą się w sumie o ponad 12 mln litów rocznie. Z czego co najmniej połowa na wynagrodzeniach poselskich, a drugie tyle na redukcji etatów asystentów posłów. Są to tylko oszczędności bezpośrednie, a uwzględniając oszczędności na delegacjach poselskich, sprzęcie, meblach czy nawet prądzie, wymiar ekonomiczny od zmniejszenia liczby posłów może okazać się znacznie większy niż wydaje się Šimašiusowi. Poza tym, pękający w szwach parlament już nie będzie musiał starać się o kolejne dobudówki, bowiem 40 zwolnionych biur poselskich, przynajmniej na jakiś czas, na pewno rozwiążą problemy lokalowe.
Argument ekonomiczny ni e jest jednak najważniejszy w uzasadnieniu nowelizacji. Poseł Antanas Matulas zaznacza, że w ciągu ostatnich 20 lat liczba mieszkańców kraju zmniejszyła się o ponad 700 tys., gdy tymczasem liczba posłów pozostaje bez zmian. A więc, jeśli w 1993 roku jeden poseł reprezentował w Sejmie 26,2 tys. osób, to dziś reprezentuje zaledwie 21 tys. osób. Wśród krajów europejskich jest to jeden z najniższych wskaźników relacji posła do wyborców. Podobnie jest na Łotwie, choć już w Estonii jeden ze 101 posłów Riigikogu reprezentuje w zgromadzeniu narodowym zaledwie 12,5 tys. mieszkańców. Parlament Łotwy — Saeima — liczy 100 reprezentantów. W pozostałych krajach ościennych z jednoizbowym parlamentem ten wskaźnik jest znacznie większy. W Finlandii 1 poseł reprezentuje ponad 26 tys. mieszkańców, ale w Czechach i Słowacji już ponad 36 tys. Z kolei w Rumunii wskaźnik ten wynosi 1 poseł do prawie 45 tys. mieszkańców.
Jeśli litewski Sejm zmieni konstytucję według poprawki posła Matulasa, to w przyszłości jeden poseł będzie reprezentował interesy 29,4 tys. obywateli.
Wcześniej wielokrotnie podejmowano próby zmniejszenia liczby parlamentarzystów, ale tylko jedna z inicjatyw doszła do głosowania w Sejmie. Zakończyła się ona niepowodzeniem, gdyż propozycja ówczesnego przewodniczącego Sejmu Česlovasa Juršėnasa nie znalazła wtedy poparcia konstytucyjnej większości. Do Sejmu nie trafiła referendalna inicjatywa sprzed dwóch lat. Wtedy inicjatorzy proponowali zmniejszyć liczbę posłów do 71. W połowie 2012 roku inicjatorom referendum udało się jednak zebrać tylko 120 tys. podpisów przy wymaganych do ogłoszenia referendum 300 tys. podpisów.
Również jesienią 2012 roku sprawa zmniejszenia liczby posłów wróciła do dyskusji podczas kampanii wyborczej do Sejmu. Wielu polityków opowiadało się za redukcją mandatów, a niektóre partie miały to nawet w swoim programie.
„Trudno przewidzieć, jak posłowie zagłosują tym razem, bo choć argumenty są przekonywujące, to jednak w grę wchodzą interesy poszczególnych posłów, zwłaszcza tych wybranych w okręgach jednomandatowych” — zaznacza poseł Šimašius.
Czytaj również...
Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo
Afisze