Cerbery etyki dziennikarskiej znowu prowadzą postępowanie wyjaśniające ws. kilku rosyjskich kanałów telewizyjnych, które podejrzewa się o złamanie etyki dziennikarskiej, nieobiektywne informacje, a nawet o podżeganie do wojny i rozniecanie waśni narodowościowych.
Jeśli te podejrzenia zostaną potwierdzone to telewizjom grozi wyjęcie ich programów z sieci retransmitujących programy na Litwie. Będzie to już drugi taki przypadek w tym roku.
Tym razem pod lupą Litewskiej Komisji ds. Radia i Telewizji znalazły się trzy rosyjskie kanały „Ren TV Baltic”, „RTR Planeta” i „NTV Mir Lithuania”. Programami dwóch ostatnich telewizji litewska komisja zajęła się jeszcze w listopadzie. W uzasadnieniu wszczęcia postępowania wyjaśniającego komisja zaznacza, że ma podejrzenia, iż wspomniane rosyjskie kanały w swoich programach podają nieobiektywną informację, łamią zasadę etyki dziennikarskiej oraz naruszają reglamentację prawną o informacji publicznej.
Te same podejrzenia padły też pod adresem telewizji „Ren TV Baltic”, którą komisja zajęła się w tym tygodniu. W oświadczeniu komisji zaznacza się, że jeśli podejrzenia komisji wobec rosyjskich telewizji potwierdzą się, to prawdopodobnie grozi im wstrzymanie retransmisji programów na terenie Litwy.
Podobny wniosek wobec rosyjskich kanałów komisja skierowała do sądu w pierwszej połowie tego roku. Wtedy sąd podjął decyzję o wstrzymaniu na okres trzech miesięcy retransmisji rosyjskich kanałów „NTV Mir Lithuania”, „RTR Planeta” i „PBK Lithuania”.
Przed rokiem podobnej sankcji musiał podporządkować się kanał „Piervyj Baltijskij”. Ostatnie ostrzeżenie Komisji przed dalszym rozpowszechnieniem nieobiektywnej informacji otrzymał również inny rosyjski kanał „Russia Today” (RT).
Spory rosyjskich nadawców z komisją dotyczą głównie naświetlenia wydarzeń na Ukrainie oraz wydarzeń na Litwie z okresu samostanowienia litewskiej niepodległości. Działania komisji mają zapobiec szerzenia dezinformacji ws. tych wydarzeń oraz ograniczenia wpływów na Litwie rosyjskiej propagandy. Członkowie komisji przyznają jednak, że mają ograniczone możliwości w tej walce.
Prezes komisji Edmundas Vaitekūnas zauważa, że większość rosyjskich kanałów, których programy są retransmitowane na Litwie, swoją działalność prowadzą jako podmioty gospodarcze zarejestrowane w krajach Unii Europejskiej, dlatego możliwości litewskiej komisji w ograniczaniu ich działalności są też mocno ograniczone.
„Co więcej, rosyjskie kanały są dostępne bez możliwości ograniczenia przez internet oraz nadajniki satelitarne” – podkreśla Vaitekūnas.
Jego ubolewanie potwierdza sytuacja, kiedy operator telewizji kablowej „Viasat” odmówił podporządkowania się decyzji litewskiego sądu ws. wstrzymania retransmisji rosyjskich kanałów. W swoim uzasadnieniu odmowy spółka podała, że jest spółką zagraniczną (skandynawską) toteż nie obowiązują ją postanowienia krajowego sądu.
Z kolei członek komisji, a zarazem prezes Litewskiego Związku Dziennikarzy, Dainius Radzevičius, choć przyznaje, że należy ograniczać propagandę rosyjskich kanałów, uważa jednak, że skuteczniej można to robić zapewniając większą różnorodność źródeł informacji.
Przed kilkoma miesiącami na Litwie pojawiła się nawet informacja, żeby wspólnymi siłami — nadawców publicznych Litwy, Łotwy i Estonii — uruchomić rosyjskojęzyczny kanał informacyjny, który miałby przeciwstawić się dominacji rosyjskich kanałów w rosyjskojęzycznym przekazie informacji. Chciano też, żeby UE częściowo sfinansowała projekt telewizji wspólnej dla krajów bałtyckich, lecz Bruksela na to nie zgodziła się, co też zniechęciło inicjatorów pomysłu do jego zrealizowania.
Jedynie Estończycy nie zrezygnowali z projektu i siłami swego nadawcy publicznego niedawno uruchomili państwową rosyjskojęzyczną telewizję.
Z kolei na Litwie inicjatywy ograniczenia rosyjskiej telewizji podjęła się prezydent Dalia Grybauskaitė, która złożyła w Sejmie poprawki do Ustawy o Informacji Publicznej. Prezydent proponowała, żeby co najmniej 90 proc. programów transmitowanych na Litwie byłyby w językach Unii Europejskiej. Grybauskaitė proponowała też zwiększyć pełnomocnictwa krajowych instytucji nadzoru medialnego, które mogłyby skuteczniej walczyć z propagandą wojny i dezinformacją i z możliwością wyłącznie tych kanałów.
W październiku Sejm jednak odrzucił prezydencki projekt.