Partia Pracy (PP) multimilionera rosyjskiego pochodzenia Wiktora Uspaskicha pozostaje najbardziej niestabilnym elementem układanki obecnej koalicji rządzącej.
Po roku — od początku kadencji w 2012 roku — ta partia niespodziewanie dla partnerów koalicyjnych wymieniła przewodniczącego Sejmu, a rok później do dymisji podał się minister rolnictwa Virgilijus Jukna.
Teraz, w ubiegłą niedzielę 26 kwietnia, Partia Pracy postanowiła odwołać z rządu swojego ministra oświaty i nauki Dainiusa Pavalkisa.
Sam Pavalkis twierdzi, że żądanie dymisji było dla niego niespodziewaną decyzją partyjnego gremium, obradującego w niedzielę w Kiejdanach, gdzie koncentruje się cały biznes założyciela partii Wiktora Uspaskicha.
Minister obecnie przebywający na delegacji w Rydze zapowiedział, że ustosunkuje się do decyzji partii w środę — po powrocie do kraju.
Również stojący na czele rządu lider socjaldemokratów Algirdas Butkevičius twierdzi, że postanowienie PP ws. Pavalkisa jest dla niego dużym zaskoczeniem, gdyż sam premier nie miał zastrzeżeń ani do pracy resoru oświaty, ani do jego szefa.
Również prezydent Dalia Grybauskaitė nie miała większych zastrzeżeń do pracy ministra Pavalkisa, choć nie szczędziła słów krytyki pod adresem ministrów Partii Pracy, co było, między innymi, przyczyną dymisji ministra Virgilijusa Jukny oraz coraz częstszych pogłosek o możliwej dymisji obecnej minister opieki socjalnej i pracy Algimanty Pabedinskienė.
Obradująca w niedzielę w Kiejdanach Rada Partii Pracy miała jednak inną ocenę pracy swojego ministra, gdyż postanowiła odwołać Pavalkisa ze stanowiska ministra.
„Widzimy, że w kwestii oświaty jesteśmy daleko w tyle za wytycznymi naszych założeń, a oświata jest jednym ze strategicznych sektorów w odbiorze społecznym” — powiedział dziennikarzom poseł Vytautas Gapšys po niedzielnym posiedzeniu Rady PP.
Pavalkisowi zarzucono również, że nie potrafił porozumieć się z nauczycielskimi związkami w kwestii wzrostu wynagrodzeń, a to w konsekwencji prowadziło do częstych manifestacji pedagogów przed resortem oświaty.
Na czele komisji partyjnej stał Gapšys i która miała ocenić pracę kolegów oddelegowanych na najwyższe stanowiska państwowe. Komisja uznała, że wiele niedociągnięć w pracy mają również wspomniana minister Pabedinskienė oraz stojący na czele resortu kultury Šarūnas Birutis.
Gapšys poinformował, że jego komisja nie miała zastrzeżeń jedynie do pracy ministra rolnictwa Virginiji Baltraitienė i ministra energetyki Rokasa Masiulisa, którzy – jak podkreślił Gapšys – są na stanowiskach dopiero od niedawna.
Według posła, jednak wszyscy pozostali ministrowie raczej dopracują do końca swojej kadencji.
Komisja Gapšysa nie oceniała natomiast pracy przewodniczącej Sejmu, choć po jej dymisji ze stanowiska szefa partii dyskutowano też o ewentualnej jej dymisji ze stanowiska przewodniczącej parlamentu.
Loreta Graužinienė jeszcze wcześniej oświadczyła, że jej rezygnacja z kierowania partią nie ma nic wspólnego ze stanowiskiem przewodniczącej parlamentu, toteż nie widzi ona powodów do rezygnacji z fotela przewodniczącej Sejmu.
Podczas niedzielnego gremium PP w Kiejdanach wymieniano natomiast nazwisko następcy Graužinienė na stanowisko szefa partii.
Prawdopodobnie zostanie nim europoseł Valentinas Mazuronis, który niedawno wycofał się z działalności Partii „Porządek i Sprawiedliwość” (PiS), z której listy został właśnie wybrany do Parlamentu Europejskiego. Wcześniej Mazuronis, który pełnił funkcje wiceprezesa „PiS”, był posłem tej partii, ministrem ochrony środowiska oraz był kandydatem partii w przedostatnich wyborach prezydenckich.
W niedzielę, podczas posiedzenia Rady PP, Mazuronis został członkiem partii oraz natychmiast zaproponowany, jako kandydat na nowego szefa partii.
Z kolei Pavalkisa na stanowisku ministra ma ewentualnie zastąpić wiceprzewodniczący Sejmu Vydas Gedvilas, który wcześniej był przewodniczącym Sejmu.
Według politologów, obecne przesunięcia w Partii Pracy są reakcją na słaby jej wynik w wyborach samorządowych w marca tego roku.
Według ocen ekspertów, zamiana uznawanego za aroganckiego Pavalkisa na ugodowego i cieszącego się popularnością Gedvilasa oraz postawienie na czele partii jednego z najpopularniejszych na Litwie polityków ma odbudować zanikającą popularność Partii Pracy przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2016 roku.