Unia Europejska znowu ma poważny problem z Grecją. Dotychczas był on spostrzegany przez pryzmat pomocy finansowej dla tego kraju.
Litewski minister finansów Rimantas Šadžius uważa jednak, że problem ten ma też charakter polityczny, który zagraża solidarności krajów unijnych. Šadžiusowi nie chodzi jednak o flirt nowych władz Grecji z Kremlem za plecami Unii Europejskiej, lecz o niechęć greckich władz, a raczej społeczeństwa, do reform i poświęcenia się na rzecz tych reform.
„Jeżeli środki pomocy finansowej będą wydawane nie troszcząc się przy tym należycie o ich zwrot dla Europejskiego Mechanizmu Stabilności (EMS), to może wywołać poważną dyskusję o różnicy standardów życia, również w temacie, dlaczego jeden kraj musi pomagać drugiemu, gdzie płaca minimalna jest znacznie wyższa” — zauważył Rimantas Šadžius w wywiadzie dla agencji „Reuters”.
Dodał też, że Litwa, gdzie płaca minimalna jest o połowę niższa od greckiej, a średnia emerytura stanowi zaledwie ćwierć greckiej, ocenia greckie groźby odejścia od reform i żądania restrukturyzacji zadłużenia jako poważny problem polityczny.
Swoje groźby i żądaniach przedstawiciele greckich władz przedstawili podczas trwających w tym tygodniu w Brukseli negocjacji ws. wypłacenia Grecji kolejnej transzy pomocy finansowej, jaką przewiduje plan pomocowy dla tego kraju.
Plan ten uzgodnili jeszcze w lutym ministrowie eurogrupy — nieformalnego forum ministrów do spraw gospodarczych i finansowych państw strefy euro. Litwa od tego roku również uczestniczy w spotkaniach grupy i razem z Łotwą nie popiera polityki ustępstw wobec Grecji.
Rzecznik prasowy łotewskiego ministerstwa finansów Janis Reiris oświadczył po kolejnym spotkaniu z przedstawicielami Grecji, że jego kraj uważa, że stanowisko wobec Grecji powinno być takie, jakim było wobec państw, które były ratowane środkami tychże państw. Litwa i Łotwa, które przeżywały podobny do greckiego kryzys w latach 2008-2009, prawie bezwarunkowo zgodziły się wtedy na postawione przez Brukselę warunki dyscypliny fiskalnej w zakresie reform i oszczędności.
Społeczeństwa tych krajów przezwyciężyły kryzys dzięki ogromnemu wysiłkowi i wyrzeczeniom. Dlatego dziś rządy w Wilnie i Rydze są stanowcze ws. przeprowadzenia podobnych reform w Grecji.
Tymczasem Grecy, mimo że znajdują się w bardzo trudnej sytuacji, mogącej doprowadzić ich kraj do bankructwa, niechętni są rezygnacji z dostatniego życia, które doprowadziło ich do horrendalnego zadłużenia. Grecki dług stanowi dziś już prawie 180 proc. PKB. Według przeliczenia, na każdego Greka, z dziećmi włącznie, przypada 29 tys. euro długu.
Tylko w ciągu ostatnich 10 lat zadłużenie na każdego mieszkańca wzrosło o 12 tys. euro. Do takiej sytuacji doprowadziła nieodpowiedzialna polityka władz, zwłaszcza w zakresie polityki socjalnej. Jeszcze do niedawna Grecy bowiem otrzymywali nie tylko już dawno zapomniane na Litwie tzw. „trzynastki”, ale też 14 wynagrodzenia w roku. Również grecki system emerytalny potrzebował i nadal potrzebuje ogromnych środków, na co wskazuje chociażby wspomniana przez litewskiego ministra różnica średniej emerytur. Wynika ona przede wszystkim z tego, że jeszcze do niedawna grecki emeryt otrzymywał emeryturę w wysokości ponad 95 proc. jego wcześniejszej płacy zarobkowej, przy jej średniej wysokości ponad 1 500 euro. Był to najwyższy wskaźnik w Europie. Co więcej, wiek emerytalny w Grecji, to zaledwie 57 lat.
Również płaca minimalna, choć dziś jest tylko dwa razy większa niż na Litwie, do niedawna wynosiła prawie 1 000 euro. Dziś to około 650 euro.
Dlatego tzw. eurogrupa domaga się od Aten głębszych reform, które pozwoliłyby oszczędniej wydawać środki publiczne. Tymczasem greckie władze uważają, że zrobiły już wszystko co mogły i teraz żądają większej wyrozumiałości od swoich wierzycieli.
Obecny program pomocy dla Grecji wygaśnie z końcem czerwca, ale dopóki nie ma porozumienia w sprawie wypłaty ostatniej transzy z tego programu w wysokości 7,2 mld euro, eurogrupa nie przewiduje rozmów o ewentualnym nowym pakiecie pomocowym. Z kolei, jeśli Grecja nie otrzyma ostatniej raty, będzie jej groziło bankructwo. Żeby tak się nie stało, eurogrupa i Grecja muszą znaleźć porozumienie do końca maja.