Znowu mamy problem z emigracją, a raczej z jej powracającą falą. Okazało się bowiem, że w tym roku kraj opuściło znacznie więcej obywateli niż rok wcześniej oraz mniej powróciło z emigracji, niż przed rokiem. Po raz pierwszy — w długiej na całą niepodległość kraju historii litewskiej emigracji — w tym roku z kraju wyjechało więcej mężczyzn niż kobiet.
Trudno wytłumaczyć taki wzrost emigracji, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z propagandą litewskiego sukcesu osiągniętego w walce z kryzysem. Propaganda sobie, ale są jeszcze fakty, które mogą tłumaczyć masową „ewakuację” obywateli z kraju.
Otóż mimo zapewnień, że nocne reformy konserwatywno-liberalnego rządu były jedynym panaceum na przeciwstawienie się kryzysowi, okazuje się, że na dłuższą metę nie zapewniają one stabilności i stabilnego wzrostu po kryzysie. Na szczęście dla elit rządzących sytuacja z Rosją czy Grecją pomaga na razie tłumaczyć obywatelom pogarszającą się sytuację w kraju. A się pogarsza — tego już nawet nadworni ekonomiści władz nie przeczą.
Wcześniej przedstawiany przez nich stabilny wzrost gospodarczy powyżej 3 proc. rocznie okazał się bańką mydlaną, bo od dłuższego czasu prognozy tego wzrostu są korygowane na minus. Społeczeństwo — nauczone sytuacją z ostatniego kryzysu — nie chce więc czekać na kolejny kryzys, a zwłaszcza na kolejny „nocny” sposób walki z nim, dlatego widocznie wybiera emigrację.