Poniedziałkowe spotkanie w Berlinie przywódców Niemiec i Francji z prezydentem Ukrainy na pewno nie przyniosło przerwania ognia na linii frontu między prorosyjskimi separatystami i powstrzymującymi ich na Donbasie ukraińskimi siłami rządowymi.
Według analityków, miało jednak przekonać strony, że nie ma pokojowej alternatywy dla porozumień z Mińska, dlatego ich nieprzestrzeganie może jedynie prowadzić do eskalacji zbrojnego konfliktu.
Tymczasem we wtorkowych doniesieniach ukraińskiej strony mówi się, że zarówno w poniedziałek, jak też we wtorek separatyści ostrzeliwali ukraińskie pozycje oraz miejscowości cywilne z moździerzy i systemów rakietowych „Grad”. Czyli z broni, która miała być wycofana z linii frontu na mocy porozumień mińskich. Ustalenia z Mińska również przewidują, że do końca 2015 r. na zajętych przez prorosyjskich separatystów terenach Zagłębia Donbasu, czyli w marionetkowych Republikach Ludowych Doniecka i Ługańska zostaną przeprowadzone wybory do władz lokalnych.
Problem jednak polega na tym, że separatyści nie godzą się na zasady Kijowa przewidujące, między innymi, status specjalny dla części Donbasu kontrolowanej przez separatystów i chcą przeprowadzić swoje wybory.
Wobec tych kontrowersji również kontrowersyjne są oceny berlińskiego szczytu normandzkiej czwórki, który na dodatek nie był kompletny. W niemieckiej stolicy prezydent Ukrainy Petro Poroszenko spotkał się jedynie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Francoisem Hollande’em. Na spotkaniu zabrakło prezydenta Rosji Władimira Putina.
Sami uczestnicy spotkania w Berlinie tłumaczyli, że jego nieobecność nie oznacza zmiany formatu normandzkiego, ani też nie pomniejsza miejsca i roli Rosji w rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie.
Kanclerz Angela Merkel podczas konferencji prasowej poinformowała, że uczestnicy berlińskiego spotkania kontaktowali się z rosyjskim prezydentem telefonicznie. Merkel zapewniła też, że Putin zostanie poinformowany o wynikach szczytu i nie wykluczyła, że uczestnicy formatu we czwórkę spotkają się już w najbliższym czasie. Według niektórych niemieckich źródeł, do takiego spotkania przywódców Niemiec, Francji, Ukrainy i Rosji może dojść pod koniec września w Nowym Jorku, gdzie w tym czasie odbędzie się posiedzenie ONZ. Wszyscy czterej przywódcy zapowiedzieli swój udział w tym Zgromadzeniu.
Tymczasem przed spotkaniem w Berlinie, które oficjalnie zostało zwołane w związku z zaostrzeniem się sytuacji na wschodzie Ukrainy, przedstawiciel niemieckiego rządu Gernot Erler powiedział, że spotkanie odbędzie się bez udziału rosyjskiego prezydenta na wyraźne życzenie prezydenta Ukrainy.
Z kolei rosyjscy obserwatorzy nie wykluczają, że nieobecność rosyjskiego prezydenta, jeśli i nie była zasugerowana przez Niemcy i Francję, to na pewno była dla Merkel i Hollande okazją do stanowczej rozmowy z prezydentem Ukrainy. Ich zdaniem, przywódcy Niemiec i Francji mogli naciskać bardziej stanowczo na Poroszenkę i nie być przy tym posądzeni o sprzyjanie rosyjskim postulatom. A te w kwestii rozwiązania konfliktu na wschodzie Ukrainy są zbieżne z postulatami separatystów. Tamci, choć godzą się na przeprowadzenie wyborów do władz lokalnych, jednak chcą, ażeby odbywały się one na ich zasadach oraz byłyby zorganizowane na całym terytorium obwodów donieckiego i ługańskiego, również w rejonach niekontrolowanych przez separatystów.
Separatyści, ale też i Rosja, domagają się od Kijowa gwarancji nietykalności dla przywódców separatystów, również tych oskarżanych o przestępstwa wojenne. Separatyści chcą też, żeby nominacje na stanowiska sędziowskie i prokuratorskie na Donbasie były uzgadniane z nimi. Dopiero po spełnieniu tych żądań separatyści i wspierający ich Kreml zgodziliby się na przekazanie stronie ukraińskiej kontroli nad granicą ukraińsko-rosyjską na odcinku marionetkowych republik ludowych. W przeciwnym razie, zdaniem Moskwy, Kijów użyłby rozwiązania siłowego wobec separatystów.
Zdaniem rosyjskich i ukraińskich ekspertów, obecnie rozwiązanie siłowe nie leży w interesach Moskwy, bo jakakolwiek eskalacja zbrojna wiązałaby się z koniecznością bezpośredniego zaangażowania się Moskwy w konflikt na Donbasie. A na to Kreml w obecnej sytuacji nie może sobie pozwolić. Dlatego, według niektórych rosyjskich źródeł, Kreml postara się wymienić obecnych przywódców republik ludowych, którzy pchają Rosję do otwartego konfliktu zbrojnego, na bardziej ugodowych liderów.
Nie bezpośrednim, ale na pewno dodatkowym argumentem odstraszającym Rosję od udziału w wojnie z Ukrainą ma też posłużyć ostatnia decyzja Stanów Zjednoczonych o rozmieszczeniu w Europie nowoczesnych myśliwców F-22 Raptor.
Waszyngton chce w ten sposób wesprzeć sojuszników z Europy Wschodniej, którzy obawiają się agresji ze strony Rosji, poinformowały amerykańskie Siły Powietrzne. Na razie nie wiadomo, gdzie, kiedy i ile tych myśliwców pojawi się w Europie. Sekretarz Sił Powietrznych USA Deborah James poinformowała jedynie, że decyzja ws. F-22 zapadła w porozumieniu z ministrem obrony USA Ashem Carterem, który już wcześniej apelował o twardą postawę wobec Rosji.
„Rosyjska aktywność zbrojna na Ukrainie coraz bardziej niepokoi nas i naszych sojuszników” — podkreśliła James podczas konferencji prasowej w Pentagonie. Jej też zdaniem, wysłanie myśliwców do Europy jest wyraźnym sygnałem ze strony Waszyngtonu.
Do tej pory F-22 stacjonowały w bazach w Japonii i Korei Południowej, zaś po raz pierwszy zostały wykorzystane podczas bombardowania pozycji dżihadystów z Państwa Islamskiego.