Więcej

    Nerijus Juška: Nie wyobrażam swego życia bez baletu

    Czytaj również...

    Nerijus Juška ponad 20 lat tańczy na scenie zawodowej Fot. archiwum
    Nerijus Juška ponad 20 lat tańczy na scenie zawodowej Fot. archiwum

    W ub. roku Narodowa Szkoła Sztuk Pięknych im. M. K. Čiurlionisa obchodziła jubileusz 70-lecia.
    W szkole, słusznie nazywanej kuźnią przyszłych talentów, uczyło się wiele osób zasłużonych dla kultury i sztuki litewskiej. Niektóre dzięki swej działalności twórczej zdobyły międzynarodową sławę.
    W najbardziej prestiżowych salach świata występują m. in. słynna pianistka Mūza Rubackytė, dyrygent Gintaras Rinkevičius, baletnica Eglė Špokaitė.
    Absolwentem uczelni jest również Nerijus Juška – gwiazda litewskiego baletu.

    Jako mały chłopak przyjechał Pan do Wilna uczyć się baletu. Czy dziecko zdaje sobie sprawę z tego, czym jest balet?

    Gdy jako 9-letni chłopak zacząłem naukę w Szkole Sztuk Pięknych im. M. K. Čiurlionisa, to o balecie wiedziałem tylko z telewizji. Wielokrotnie oglądałem balet „Jezioro łabędzie” Piotra Czajkowskiego, który w czasach mego dzieciństwa był często pokazywany. W Telszach, skąd pochodzę, nie było teatru, a rodzice nie mieli możliwości wozić mnie do Wilna na przedstawienia. Właśnie oni zdecydowali, że powinienem zostać tancerzem. Powód był bardzo prozaiczny – w dzieciństwie ciągle chodziłem na czubkach palców.
    Świat baletu zacząłem poznawać dopiero w trakcie nauki. Gdy podczas pierwszej lekcji stanąłem przy drążku, zacząłem po trochę uświadamiać, że trafiłem do prawdziwej krainy czarów. Dotychczas w tej krainie przebywam i marzę, aby pozostać w niej jak najdłużej.

    Więc decyzja rodziców była słuszna?

    Tak, nigdy jej nie żałowałem. Pomimo że musiałem mieszkać w bursie szkolnej, że były bolesne porażki, liczne urazy, konkurencja, ciężka harówka — nigdy nie przyszło mi na myśl zmienić kierunek. A to często się zdarza w świecie baletu. Gdy rozpocząłem naukę, w klasie było 10 chłopców. Na ostatnim roku zostało nas troje. Z powodu licznych traum jeden z chłopców zmuszony był zrezygnować z kariery tancerza. Zostaliśmy we dwójkę. Po ukończeniu nauki w szkole kolega podjął pracę w Teatrze Muzycznym w Kownie, ja zaś w Litewskim Narodowym Teatrze Opery i Baletu.

    Jak powitano Pana w teatrze?

    Nie byłem tu całkowitym nowicjuszem. Zadebiutowałem na wielkiej scenie jeszcze będąc uczniem — niejednokrotnie na scenie Teatru Opery i Baletu tańczyłem partię księcia w balecie „Kopciuszek”. Jednak, gdy trafiłem tu już jako zawodowy tancerz, okazało się, że nikt specjalnie na mnie nie czekał. Wtedy akurat, a był to 1994 rok, w teatrze była bardzo mocna trupa baletowa. Zacząłem więc od samych podstaw, na początku tańczyłem tylko w scenach zbiorowych. Po pewnym czasie trafiłem do głównej obsady, zacząłem tańczyć główne partie. Na początku tańczyłem partie księcia w balecie „Królewna Śnieżka i siedem krasnoludków” oraz „Dziadek do orzechów”.
    Po pewnym czasie zostałem wykonawcą głównych partii solowych w całym repertuarze teatralnym – klasycznym i nowoczesnym.

    Występował Pan również za granicą…

    W 2000 roku rozpoczął się nowy etap w moim życiu twórczym. Wyjechałem wtedy z partnerką na międzynarodowy konkurs baletowy do Paryża. Na takie przedsięwzięcia zjeżdżają się z całego świata impresaria teatralni, którzy poszukują nowych talentów. Zostałem tam zauważony i posypały się propozycje atrakcyjnych kontraktów. Moja kariera zaczęła rozwijać w zawrotnym tempie. Objeździłem pół świata. Występowałem w Stanach Zjednoczonych, Francji, Włoszech, Grecji, Rosji. W 2006 roku miałem okazję wyjechać na staż do Teatru Maryjskiego w Sankt Petersburgu. Rok później do Teatro Teresa Carreño w Wenezueli.

    W jakich teatrach teraz Pan tańczy?

    Ostatnio do współpracy zaprosił mnie znany baletmistrz, choreograf Andris Liepa, który obecnie pracuje w Rosji. Z trupą Baletu Kremlowskiego miałem sporo występów w różnych krajach świata.
    Razem występowali również artyści Teatru Wielkiego w Moskwie oraz Teatru Muzycznego im. Stanisławskiego i Niemirowicza-Danczenko.

    W tym roku mistrz baletu obchodzi jubileusz 40-lecia Fot. archiwum
    W tym roku mistrz baletu obchodzi jubileusz 40-lecia Fot. archiwum

    Czy można zobaczyć Pana na scenach teatrów litewskich?

    W listopadzie ub. r. na scenie Narodowego Teatru Opery i Baletu wystąpiłem w balecie „Czerwona Giselle”. Tak naprawdę nieoficjalnie po raz ostatni wystąpiłem w charakterze zawodowego tancerza. Planuję zaprosić widzów na uroczystą galę już w następnym sezonie – w listopadzie. Wtedy pożegnam się ze sceną narodową. Gala poświęcona będzie również memu jubileuszowi 40-lecia. Jestem w zawodzie 22 lata. Przed dwoma laty osiągnąłem wiek emerytalny.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Jak czuje się 40-letni emeryta?

    Dla każdego artysty, a szczególnie dla tancerza baletu nie ma nic gorszego usłyszeć, że nie jesteś już potrzebny w zawodzie, któremu oddałeś swe dzieciństwo, młodość, najpiękniejsze lata życia. To jest spore wyzwanie.
    Powstaje mnóstwo pytań – co począć, gdzie znaleźć pracę, jak komuś przekazać swe doświadczenie, wiedzę? Jak w ogóle żyć?
    Znam sporo przykładów, kiedy koniec kariery baletowej był tak mocnym ciosem, że byli tancerze szukali ratunku w kieliszku albo kończyli jeszcze gorzej. Przecież często po 20 latach stażu tancerz z powodu licznych traum ma zniszczone zdrowie. Wiele razy tańczyłem, mając uszkodzone ścięgna czy stawy. Pamiętam jak po serii piruetów w balecie „Anna Karenina” wykręciłem staw, ale tańczyłem do końca przedstawienia. Gdy zapadła kurtyna nie mogłem dosłownie zrobić kroku. Noga tak mi obrzękła, że nie mogłem ściągnąć wysokich butów. Tak nas uczono w szkole – nie możesz zawieść widza, powinieneś tańczyć, choćby nie wiadomo, jak bolało.

    Przed sześciu laty Nerijus Juška założył szkoły baletowe w Wilnie i Kownie Fot. archiwum
    Przed sześciu laty Nerijus Juška założył szkoły baletowe w Wilnie i Kownie Fot. archiwum

    Znalazł Pan już sposób na samorealizację po pożegnaniu się z zawodową sceną?

    Przed sześcioma latami założyłem szkoły baletowe w Wilnie i Kownie. Cieszę się, że stworzyłem około 20 miejsc pracy dla ludzi mego zawodu. Mamy fachowych wykładowców, zawodowych akompaniatorów, którzy uczą baletu, przekazują swą wiedzę młodemu pokoleniu. Sam też wykładam i coraz bardziej to mi się podoba. Do szkół uczęszcza ponad 500 osób. Mamy kilka grup wiekowych – poczynając od dzieci w wieku 3 lat do ludzi dorosłych, dla których balet to hobby, sposób na treściwe spędzanie wolnego czasu. Dla dzieci to znajomość ze sceną, tańcem, improwizacją, muzyką. Wiadomo, że większość z nich nie zostanie zawodowymi tancerzami, ale nauczą się dyscypliny, będą miały piękną sylwetkę. W końcu roku szkolnego tradycyjnie wystawiamy przedstawienia w Teatrze Opery i Baletu oraz Teatrze Muzycznym w Kownie. W tym roku będzie to balet „Dziadek do orzechów” Piotra Czajkowskiego. Występ na prawdziwej scenie to dla dzieci niesamowite przeżycie, które na zawsze pozostaje w pamięci.

    W październiku został Pan ojcem. Czy syna Pan odda na zajęcia z baletu?

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Paulius jest jeszcze zbyt malutki, żeby coś sądzić o jego zdolnościach. Wiem na pewno, że nie będę mu niczego narzucał.

    Jakie plany twórcze ma Pan na ten rok?

    Jestem pochłonięty organizacją uroczystej gali, o której wspomniałem. Będę nadal tańczył w kowieńskim Teatrze Muzycznym. Mam zaplanowane prywatne występy, a także gościnne występy za granicą.

    NAJWAŻNIEJSZE NAGRODY

    2000 r. — Laureat międzynarodowego konkursu baletowego w Paryżu. Nagroda  prezesa Stowarzyszenia Baletowego Australii Jurgisa Žalkauskasa.
    2002 r. — Nagroda św. Krzysztofa od Związku Teatrów za rolę w balecie B. Eifmana „Czerwona Giselle”.
    2002, 2003, 2005 r. – Laureat w nominacji „Najlepszy baletowy tancerz roku”.
    2003 r. — I miejsce na międzynarodowym konkursie baletowym w Koszalinie. Specjalna nagroda na międzynarodowym konkursie w Odessie.
    2004, 2005 r. — Nagroda „Sympatie publiczności”.
    2007r. — Nagroda Specjalna jury w Szanghaju.
    2009r. — Nagroda „Złoty krzyż sceny”.

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Muzeum Adama Mickiewicza zaprasza na tradycyjne spotkania literackie

    Inicjatorem środowych spotkań literackich był Witold Hulewicz, polski pisarz, kierownik programowy wileńskiej rozgłośni Polskiego Radia, redaktor „Tygodnika Wileńskiego”. Pierwsze spotkanie miało miejsce 23 lutego 1927 r. Kolejne cieszyły się coraz większym zainteresowaniem. Zbierali się głównie przedstawiciele środowiska literacko-artystycznego. Spotkania poświęcano na...

    Izrael Bunimowicz, wileński król czekolady

    Dla Wilna druga połowa XIX w. i początek XX w. to czas intensywnego postępu technicznego oraz rozwoju przemysłu. W 1883 r. w mieście zaczyna działać fabryka cukierków i czekolady „Viktoria”. Przedsiębiorstwo wytwarzało cukierki czekoladowe i karmelowe, czekoladki, marmoladę, kakao oraz...

    Zmiany w trybie dostępności świadczeń medycznych

    W soboty w godz. 8:00–16:00 usługi lekarza rodzinnego oraz odontologa będą świadczone w przychodniach na Antokolu, w Karolinkach, w Nowej Wilejce, Szeszkini oraz w przychodni Centro (ul. Pylimo 3) wyłącznie dla pacjentów tych placówek medycznych. Pacjenci zarejestrowani w innych...

    Place Wilna. Historia wileńskich placów splata się z burzliwą historią miasta

    Plac Jana Pawła II W ub. r. na placu tym odbyła się wyjątkowa uroczystość poświęcenia odbudowanej kaplicy Pana Jezusa. Kaplica o wysokości 8,5 m stanęła na granitowym cokole. Wzniesiona w tym miejscu w XVIII w. kaplica została zburzona w 1952 r.  — Nowa...