W minioną sobotę w Wileńskim Seminarium Duchownym w Kalwarii odbyła się międzynarodowa konferencja o Miłosierdziu Bożym.
Prelegentami byli głównie księża i siostry zakonne z Litwy oraz Polski, których wykłady opierały się na wywodach Ojców Kościoła, jak też na własnych obserwacjach.
Wiadomo, że Miłosierdzie Boże, to właściwie temat rzeka — to właśnie dlatego zastanowimy się tylko na najważniejszych myślach i tematach, jakie padły podczas wykładów.
Wyróżniłabym tutaj kilka myśli wypowiedzianych przez ks. dr Kęstutisa Dailydė. Pierwsza bardzo ważna myśl, którą musimy sobie najpierw uświadomić, to fakt, że Boże Miłosierdzie dane nam zostało nie za jakiekolwiek nasze zasługi, a tak po prostu za darmo jako wielka łaska z wielkiej miłości ku człowiekowi. Każdemu człowiekowi zarówno wierzącemu, jak i niewierzącemu, dobremu i wielkiemu grzesznikowi. Miłość i Miłosierdzie, zdaniem prelegenta, uiściły się poprzez śmierć Jezusa i Jego Zmartwychwstanie oraz poprzez Ducha Świętego, przez którego to miłosierdzie dotarło do serc ludzkich.
Ks. prałat Sławomir Ober podkreślił i rozwinął myśl św. Jana Pawła II, że Miłosierdzie Boże opiera się na prostocie i prawdzie, i polega na doskonałości spotkania się człowieka z Bogiem. W sposób szczególny zaakcentował też, że do takiego spotkania może dojść tylko dzięki łasce bożej. I że Bóg w tych sprawach bardzo często posługuje się małymi i słabymi ludźmi takimi jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus, św. Faustyna i św. — już obecnie — Matka Teresa z Kalkuty.
Wiele się też mówiło o pierwszym wielkim promotorze Miłosierdzia Bożego św. Janie Pawle II i jego dwóch następcach — Benedykcie XVI oraz papieżu Franciszku. To ta trójka najbardziej się przyczyniła i nadal przyczynia do głoszenia Miłosierdzia Bożego nie tylko słowem, a szczególnie czynem.
Podczas konferencji bardzo wyraźnie też podkreślano, że Miłosierdzie faktycznie rozpoczęło się od „szaleństwa” śmierci Pana Jezusa na Krzyżu. To właśnie po Chrystusie człowiek stał się nowym człowiekiem, człowiekiem, który potrafi odróżnić dobro od zła i potrafi, dzięki łasce bożej zwalczać zło opierać się pokusom itp.
Ksiądz prałat Sławomir Oder bardzo konkretnie akcentował też akt przebaczenia, który koniecznie musi towarzyszyć każdemu Miłosierdziu.
Pierwszym aktem przebaczenia było przebaczenie przez Pana Jezusa cudzołożnicy jej wszystkich grzechów. Jednak do wszystkich tych uczynków potrzebna jest łaska boża, a możliwa ona jest tylko wtedy, gdy się zdobędziemy na prawdziwie szczerą i otwartą rozmowę z Bogiem. Kiedy bez krzty fałszu staniemy przed Nim takimi, jakimi jesteśmy naprawdę ze wszystkimi swoimi słabościami, upadkami i grzechami. Na to trzeba mieć trochę cywilnej odwagi, ale jak podkreślało wielu prelegentów, Bóg nawet największemu przestępcy wszystko wybaczy, jeśli dostrzeże w nim skruchę. Jasnym dowodem tego było wybaczenie Łotrowi na Krzyżu. Przypomniał także, jak wielkie znaczenie miał wystosowany przez biskupów polskich do biskupów niemieckich list „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. I choć pośród niektórych wywołał on niezadowolenie, to w sumie miał ogromne znaczenie na polepszenie stosunków pomiędzy oboma narodami, a także w całym społeczeństwie.
Ksiądz prałat Paweł Ptasznik opowiedział w swoim wystąpieniu historię obrazu „Jezu ufam Tobie”.
Dyskusja o tym toczyła się od 1940 roku. Odpowiednie papiery w tej sprawie trafiły do Watykanu dopiero w 1957 roku. Niestety, nie było łatwo, gdyż początkowo Kościół nie chciał uznać objawień Faustyny, ponieważ miał co do tego wiele wątpliwości. W 1959 roku Watykan podważył opinię objawień siostry i nie wydał zgody na publiczne czczenie obrazu.
W 1964 roku bardzo aktywnie zaangażował się wówczas jeszcze biskup Karol Wojtyła. Po roku jednak sprawa nieco ruszyła do przodu i dopiero po kanonizacji siostry Faustyny obraz był już legalnie czczony.
30 kwietnia 2000 roku Jan Paweł II oficjalnie wprowadził pierwszą niedzielę po Wielkanocy jako święto Miłosierdzia Bożego.
Nie bacząc, że oficjalne głoszenie Miłosierdzia Bożego było przez Kościół przez pewien czas zabronione, obrazki i kult Miłosierdzia krążył w wielu domach wierzących. Szczególnymi promotorkami Miłosierdzia były w Wilnie Siostry od Aniołów. To właśnie one rozdawały miniaturki obrazków Miłosierdzia Bożego wychodzącym w 1939 roku na wojnę chłopcom.
Zainteresowanie słuchaczy wzbudził referat ks. dr Władimira Sołowieja o rzekomym i prawdziwym Miłosierdziu. Porównał on dwa skrajne poglądy: siostry Faustyny i Nitsche. Nitsche w odróżnieniu od Kościoła takie pojęcie jak pokora, miłosierdzie, skrucha uważał za poniżające, które cechują tylko ludzi słabych i bez charakteru.
Podczas przerwy na kawę bardzo ciekawą myślą podzieliła się ze słuchaczami katechetka Alina Bielska z Wilna. Podkreśliła ona, że kiedy mówimy o miłosierdziu, to najczęściej mamy na myśli to Miłosierdzie z dużej litery, czyli Miłosierdzie Boga wobec nas, że to On nam wszystko wybaczy, otoczy opieką itp.
Tymczasem często zapominamy o zwykłym ludzkim miłosierdziu człowieka do człowieka.
Co gorzej. Często opacznie i fałszywie to miłosierdzie tłumaczymy. Aktem miłosierdzia nazywamy unicestwienie człowieka eutanazją, bo przecież w ten sposób skracamy mu cierpienie w ciężkiej chorobie. Miłosierdziem czasem też tłumaczymy zabicie nienarodzonego dziecka, bo rodzina ma trudną sytuację materialną i dziecko nie będzie miało godnych warunków itp.
Szkoda, że zapominamy, iż chory człowiek i jego cierpienie zajmują w refleksji nauczania Kościoła katolickiego szczególne miejsce.
Jezus z Nazaretu przyszedł właśnie do ułomnych i odrzuconych tej ziemi.
Ojciec Święty Jan Paweł II starał się szczególnie uczulić świat na ból fizyczny człowieka i odszukać jego sens w konfrontacji z wiecznie miłosiernym Bogiem. Sam wreszcie udowodnił swoim życiem i ciężką chorobą aż do ostatniego tchu, bo cierpienie jest wpisane na stałe w ludzką egzystencję be względu, czy jest wierzący. Życie do końca jest darem od Boga i nikt prócz samego Boga nie ma prawa go ukrócić.
Deklaracja Kongregacji Nauki Wiary o eutanazji Iuraet bona z 1980 r. skierowana została do wszystkich ludzi – wierzących i niewierzących – którzy pragnęliby służyć życiu i nie dają się zwodzić ideologiom głoszącym „słodką śmierć”.
Na początku lat czterdziestych XX wieku wymordowano w III Rzeszy kilkadziesiąt tysięcy osób niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie (nie sposób podać dokładnej ich liczby, szacuje się, że zabójstwa dotknęły od 70 do 100 tysięcy ludzi).
Eutanazja, jako czynność lub jej zaniechanie, co w zamierzeniu działającego wywołuje śmierć w celu wyeliminowania cierpienia, usprawiedliwiana jest wolą, zgodą lub wręcz prośbą pacjenta, by unicestwić jego życie.
W tej kwestii stanowisko Kościoła katolickiego jest niewzruszone od lat. Tymczasem kraje Europy Zachodniej — takie jak Holandia, Belgia i Szwajcaria — już zalegalizowały eutanazję. Formalnie chory musi wyrazić zgodę na podanie śmiertelnej trucizny, ale zdarzają się także przypadki zabijania osób, które są nieprzytomne. Szczególnie wielkie żniwo eutanazja zbiera w zakładach psychiatrycznych, co spowodowało reakcję ONZ, a nawet Komisji Europejskiej wobec holenderskiego ustawodawstwa, gdyż aż 40 procent zgonów wskutek tej metody zabijania człowieka odnotowano w zakładach dla osób chorych psychicznie. Hitlerowskie metody znane z przeszłości znów odżywają w Europie.
W jednym z dokumentów kongregacji Kościoła czytamy, że nie można zezwolić nikomu na zadanie śmierci istocie ludzkiej, niezależnie od tego, czy jest to embrion, płód, dziecko, osoba dorosła, starsza, nieuleczalnie chora czy znajdująca się w agonii. I dalej: „Ponadto nikomu nie wolno prosić o taką śmiercionośną czynność ani dla siebie, ani dla kogoś innego, powierzonego jego odpowiedzialności”. Chodzi w tym przypadku o naruszenie prawa Bożego, o znieważenie godności osoby ludzkiej, przestępstwo przeciw życiu, zbrodnię przeciw ludzkości.
A jak jest z tym miłosierdziem w naszym życiu codziennym? Czy umiemy być wobec siebie uprzejmi, uczynni, jedni drugim pomocni?
Za dobrze być może nie jest, ale źle też nie jest. Powstała np. przed rokiem Wspólnota Miłosierdzia Bożego aktywnie działa nie tylko na „wygłaszaniu kazań, czy odczytów”, ale potwierdza to także swoimi czynami.
Prezes Wspólnoty, Tadeusz Romanowski, który również był na tej konferencji, opowiedział, że w ciągu tego lata doprowadzili do chrztu kilkoro dzieci, które bardzo mało wiedziały o Bogu albo prawie nic nie wiedziały. Członkowie wspólnoty nadal pracują z tymi dziećmi, uczą ich podstawowych prawd wiary, odwiedzają ich w rodzinach itp.
Reasumując, warto zaznaczyć, że była to bardzo dobrze zorganizowana i tematycznie przemyślana konferencja, która pozwoliła pogłębić wiadomości z tej dziedziny na pewno każdemu. Ba, nawet niektóre siostry zakonne mówiły, że dowiedziały się sporo nowych rzeczy, które im się przydadzą w codziennej pracy i posłudze Bogu oraz bliźnim.
Swoistym uwieńczeniem tego wszystkiego był wspaniały koncert piosenkarzy z Polski i Litwy oparty na fragmentach Dzienniczka św. siostry Faustyny.