Unia Europejska i Kanada przed kilkoma dniami podpisały w Brukseli kompleksową umowę gospodarczo-handlową CETA (ang. Comprehensive Economic and Trade Agreement). Zniesie ona prawie 99 procent ceł w handlu wzajemnym, większość barier pozataryfowych i zliberalizuje handel usługami.
Niemal wszystkie cła między UE a Kanadą znikną z dniem rozpoczęcia stosowania porozumienia. Niektóre jednak będą znoszone stopniowo przez trzy, pięć albo siedem lat.
Podpisy pod dokumentem złożyli premier Kanady Justin Trudeau, szef Rady Europejskiej Donald Tusk, przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker oraz premier pełniącej obecnie przewodnictwo w UE Słowacji Robert Fico.
Ekonomiści i politycy oceniają tę umowę jako historyczną i najbardziej ambitną w dziejach UE. Natomiast wśród organizacji pozarządowych, związków zawodowych i obrońców środowiska w całej Europie CETA budzi spore obawy.
Litewscy politolodzy i ekonomiści umowę między Unią a Kanadą oceniają pozytywnie. Podkreślają, że CETA otworzy dla litewskich eksporterów perspektywiczny rynek Kanady z 36 milionami potencjalnych konsumentów.
Ramūnas Vilpišauskas, dyrektor Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego, określa umowę jako szansę dla Litwy.
„Kanada dziś nie jest głównym partnerem gospodarczym Litwy, więc nie warto od razu spodziewać się ogromnych korzyści z ratyfikacji tej umowy. Owszem, zniesienie barier w dziedzinie handlowej ma być ważnym bodźcem dla gospodarki zarówno całej Unii, jak też każdego kraju wspólnoty. Dla litewskich spółek ma to być dobry sygnał, że znacznie wzrosną ich możliwości handlowe. Nawet te, które wcześniej nie interesowały się kanadyjskim rynkiem, musiałyby teraz zwrócić na niego uwagę” — powiedział dla BNS Vilpišauskas.
Szacuje się, że zapewniona przez umowę eliminacja niemal wszystkich ceł przyniesie europejskim eksporterom dóbr przemysłowych i rolnych oszczędności rzędu blisko 500 mln euro rocznie. CETA ułatwi też europejskim firmom dostęp do przetargów publicznych w Kanadzie, zarówno rządowych, jak i na poziomie prowincji.
Tymczasem Sigitas Dimaitis, wiceprzewodniczący Litewskiej Izby Rolnej, w rozmowie z „Kurierem” sceptycznie ocenił umowę CETA.
― Z jednej strony pojawi się więcej możliwości dotyczących eksportu, co jest naprawdę ważne. Jednak mam sporo obaw na temat obiecywanej wygody, szczególnie dla naszych rolników. Chodzi o to, że na nasz rynek napłynie masa produktów zza Atlantyku. Produktów ładnie opakowanych, tanich, ale również niższej jakości, wyprodukowanych z materiałów genetycznie zmodyfikowanych. Za oceanem są one szeroko stosowane, natomiast w Europie dotychczas bardzo ostrożnie podchodzono do dowolnych GMO. Teraz jednak zobaczymy je na półkach naszych sklepów — tłumaczył Sigitas Dimaitis.
Podkreślił, że Izba już od kilku lat zwracała uwagę na ten problem, jednak apel nie został usłyszany ani przez władze, ani przez szerszą publiczność.
― Decyzja została podjęta, teraz więc już zbyt późno dokonywać jakichś spekulacji na ten temat. Jedyne, co mogę poradzić mieszkańcom, to uważnie czytać etykietki na towarach w sklepach i wybierać produkty europejskie, a najlepiej ― litewskie ― powiedział Dimaitis.
Podobną opinię w rozmowie z „Kurierem” wyraził również Gediminas Pilčicas, rolnik z rejonu koszedarskiego.
Rozmówca skarży się z powodu braku informacji na temat tej historycznej — jak ją określają ekonomiści — umowy między Unią a Kanadą.
— Najbardziej irytuje, że nasze władze podpisały umowę potajemnie. Na temat tej CETY nie podawano praktycznie żadnej informacji. Jeżeli umowa jest dla nas taka wygodna, to dlaczego jej perspektywy nie były omawiane głośno i publicznie? A jeżeli są jakieś złe strony, to dlaczego o tym brakuje dyskusji? Na temat umowy wiele informacji mieli mieszkańcy Niemiec, Francji czy Belgii. I ludzie tam nagminnie protestowali! Chyba nie na pustym miejscu pojawiło się tyle obaw — któż będzie protestował przeciwko czemuś dobremu? Litwa, jak zawsze, nie miała swojego zdania — oburza się Gediminas Pilčicas.
Rozmówca sądzi, że umowa CETA zaszkodzi dla litewskich rolników.
― Przynajmniej dla drobnych rolników umowa przyniesie tylko problemy. Władze cieszą się, że Litwa zwiększy swój eksport. Oczywiście, eksport to dobrze. Ale nikt teraz nie mówi o tym, że „dobro” nie skończy się na tym, że wywieziemy do Ameryki tonę litewskiego sera. Z powrotem przecież otrzymamy masę chemicznych, genetycznie zmodyfikowanych produktów, które zaleją nasz rynek. Będzie tak samo dobrze, jak po wprowadzeniu euro. Najpierw nam tłumaczono, jak będzie dobrze, a dziś wszyscy już widzimy, że nabito nas w butelkę… ― powiedział Pilčicas.
Tymczasem Komisja Europejska podkreśla, że umowa nie zmienia unijnych regulacji dotyczących bezpieczeństwa żywności, w tym żywności genetycznie modyfikowanej czy zakazu wykorzystywania hormonów w produkcji żywności.
Jednak przeciwnicy CETA wątpią, że w praktyce uda się wszystko idealnie skontrolować.
Umowa od dawna budzi spore obawy wśród organizacji pozarządowych, związków zawodowych i obrońców środowiska.
W niedzielę przed budynkiem Rady UE, gdzie odbywał się szczyt Unia — Kanada, protestowało ponad 200 przeciwników CETA, którzy zdołali przełamać policyjny kordon bezpieczeństwa i obrzucili budynek Rady workami z czerwoną farbą. Zdaniem przeciwników umowy, CETA stanie się swoistą puszką Pandory, która zacznie niszczyć europejską gospodarkę i zdrowie mieszkańców.