„Polska odzyskała niepodległość po 123 latach zaborów. Dzięki komu możemy świętować dziś w wolnym kraju? Proces odzyskiwania niepodległości to proces często bardzo oddolny. Obecny na całym obszarze Polski, nie tylko w tych najważniejszych gremiach, które kojarzymy z takimi nazwiskami jak: Piłsudski, Dmowski, Paderewski, Witos czy Korfanty. To nie był proces elitarny, który zrodził się w głowach jakiejś grupy bardziej światłych obywateli. Ten proces był wynikiem pragnienia narodu polskiego, by posiadać niepodległe państwo” – mówi prof. Jan Żaryn, historyk i senator RP.
– W długim trwaniu Rzeczpospolitej odzyskanie niepodległości zawdzięczamy tym wszystkim pokoleniom, które przez 123 lata o tę niepodległość walczyły. Jako naród historyczny mamy świadomość, że kolejne pokolenia brały na siebie obowiązek wykonania pracy niewykonanej wcześniej, czyli odzyskania niepodległości. Widać to zarówno w wymiarze jednostkowym, czyli w życiorysach konkretnych osób, jak również w historii poszczególnych rodzin, w których udział w powstaniach dziadków czy ojców owocował podobnym zaangażowaniem dzieci czy wnuków – podkreśla historyk.
Według badacza to dążenie do odzyskania niepodległości nie ograniczało się jedynie do wysiłku zbrojnego.
– Mam na myśli ziemian wielkopolskich czy włościan walczących o polską ziemię. To wszystko niewątpliwie można określić jako świadomość polskości, która w XIX w. stała się dobrem wspólnym wszystkich warstw społecznych – zauważa Jan Żaryn.
Według historyka, przez krótki okres, na początku XX w., mieliśmy wyjątkowo skutecznie działające pokolenie patriotycznych Polaków. To pokolenie niepokornych, z roczników od mniej więcej lat 60. XIX w. przez lata 70. Byli to ludzie wkraczający w I wojnę światową już z pewnym dorobkiem i umiejętnościami a wybuch wojny potrafili rewelacyjnie wykorzystać.
Polacy dążyli do niepodległości na różne sposoby, czasem sobie przeciwstawne.
– Obóz Józefa Piłsudskiego, a więc Legiony i Rada Regencyjna, reprezentowały w czasie wojny orientację proniemiecką i proaustriacką. Za główną zasługę tego obozu uważam Akt 5 listopada 1916 r., który doprowadził do umiędzynarodowienia sprawy polskiej. Skuteczność obozu popierającego Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone i Francję, na czele którego stał Roman Dmowski, polegała głównie na tym, że w 1918 r. znaleźliśmy się w gronie państw zwycięskich. Na dodatek, dzięki dyplomacji Komitetu Narodowego Polskiego, reaktywacja naszego państwa została wpisana jako cel wojny, dzięki czemu później mogliśmy skutecznie walczyć o granice – wyjaśnia Jan Żaryn.
Według historyka należy szczególnie podkreślać, że odzyskanie niepodległości było wysiłkiem całego narodu, nie tylko elit.
– Proces odzyskiwania niepodległości to proces bardzo często oddolny. Obecny na całym obszarze Polski, nie tylko w tych najważniejszych gremiach, które kojarzymy z takimi nazwiskami jak: Piłsudski, Dmowski, Paderewski, Witos czy Korfanty. Równolegle do działań o charakterze ogólnopolskim, rozwijała się aktywność lokalna. W Tarnowie formacja „Wolność”, powstała na wzór sprzysiężenia chorążych Piotra Wysockiego z 1830 r., stworzyła w zaborze austriackim podziemną organizację, która 30 października przejęła miasto z rąk austriackich. Oni nie reprezentowali jakiegoś stronnictwa politycznego, reprezentowali po prostu Polskę. Podobnie jak: ks. Ferdynand Machay na terenie Spiszu i Orawy, podchorąży Wacław Zawadzki w Sejnach i „Orlęta lwowskie” z kapitanem Czesławem Mączyńskim. Jako kapitan był on najwyższym rangą dowódcą we Lwowie i nie pytał nikogo o wytyczne, tylko podjął decyzję, że stanie na czele powstania. To bardzo ważne, bo tacy bohaterowie faktycznie tworzyli Niepodległą. To nie był proces elitarny, który zrodził się w głowach jakiejś grupy bardziej światłych obywateli. Ten proces był wynikiem pragnienia narodu polskiego, by posiadać niepodległe państwo – zauważa Jan Żaryn.
Czy więc 11 listopada naprawdę byliśmy już wolni?
– I tak i nie – mówi profesor – Mieliśmy wówczas masę ośrodków polskiej władzy, które to powstawały w wyniku przejmowania władzy od zaborców. 11 listopada jest datą o tyle ważną, że tego dnia to przejmowanie władzy objęło również Warszawę. Walka o granice miała jednak potrwać jeszcze znacznie dłużej – zauważa historyk.
Prof. Żaryn podkreśla, że data 11 listopada 1918 ważna jest również ze względu na wymiar międzynarodowy. Tego dnia, w wagonie kolejowym w Compiègne, został podpisany rozejm Niemiec z państwami ententy. O godzinie 11.00 zaczęło obowiązywać zawieszenie broni i wojska obydwu stron zaczęły się wycofywać ze swoich pozycji.
– Była to wojna, która przemeblowała cały dotychczasowy układ wiedeński, a powołała do życia układ wersalski, którego my byliśmy współtwórcami. W tym sensie ten dzień również jest dla nas początkiem niepodległości – wyjaśnia profesor.
Jako kolejny powód świętowania właśnie 11 listopada senator wymienia początek tworzenia się na ziemiach polskich władz centralnych.
– Moment ten kojarzy się z wprowadzeniem do Rady Regencyjnej Józefa Piłsudskiego jako osoby, która przejmuje władzę wojskową od Rady Regencyjnej a następnie ją rozwiązuje, podejmując się tworzenia centralnego ośrodka władzy. Trzeba mieć świadomość, że takie działania Piłsudskiego napotkały na stanowczy opór, ponieważ władza, którą tworzył w Warszawie, była jednostronna politycznie, tzn. reprezentowała poglądy lewicowe, co nie miało szerokiego społecznego poparcia – mówi historyk.
Senator zauważa, że nie bez znaczenia był również wymiar międzynarodowy sprawy. Był to rząd nieuznawany przez zwycięzców, czyli Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone i Francję, co groziło izolacją Polski, zanim na dobre powstała. Na szczęście, Piłsudski dobrze to rozumiał i doszło do porozumienia z Komitetem Narodowym Polskim w Paryżu, czyli reprezentacją Polski uznawaną przez wyżej wymienione mocarstwa. Efektem tego było powołanie w styczniu 1919 r. rządu Ignacego Jana Paderewskiego. W zamian za to rząd ten uznał istnienie tymczasowego naczelnika państwa, czyli Józefa Piłsudskiego, a naczelnik i rząd wyznaczyli Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego na reprezentujących Polskę na konferencji wersalskiej.
– Kompromis pomiędzy dwoma głównymi siłami politycznymi, a więc obozem Dmowskiego i obozem Piłsudskiego, jest zwieńczeniem odzyskiwania prawa do niepodległości w przestrzeni prawa międzynarodowego. Mamy jeden dzień, który świętujemy, ale musimy mieć świadomość, że 11 listopada symbolizuje nam cały proces tworzenia się państwa polskiego, który rzecz jasna nie skończył się w momencie utworzenia rządu Paderewskiego, nie skończył się także wraz ze styczniowymi wyborami do sejmu. Zwłaszcza w wymiarze terytorialnym ten proces toczy się aż do roku 1921, a nawet dłużej, biorąc pod uwagę akty prawne, które noszą datę 1923 – podkreśla historyk.
Święto 11 listopada, Narodowe Święto Niepodległości, obchodzono bardzo uroczyście już w czasach II RP. Obok 3 Maja, święta honorowanego głównie przez Obóz Narodowy, było to główne, polskie święto narodowe. Według prof. Jana Żaryna bardzo szybko rocznica odzyskania niepodległości zaczęła mieć również znaczenie polityczne.
– Obóz piłsudczyków, który od 1926 r. rządził Polską, moim zdaniem już od 1928 r. tworzył politykę historyczną i mając odpowiednie instrumenty, jako obóz sprawujący władzę, zaczął wytwarzać narrację, zgodnie z którą 11 listopada był przedstawiany głównie jako dzień objęcia władzy przez Józefa Piłsudskiego. Symbolika tej daty została ugruntowana ostatecznie w 1937 r. przez ustanowienie go państwowym Świętem Niepodległości wraz z taką właśnie interpretacją, która jest oczywiście bardzo zawężająca – zauważa Jan Żaryn – Obóz władzy był wyraźnie zainteresowany zmonopolizowaniem tego dorobku, jakim było odzyskanie niepodległości, co było spowodowane szeregiem istniejących wówczas napięć, nie tylko międzypartyjnych, ale także personalnych. Tego rodzaju napięcie istniało np. między Józefem Piłsudskim a gen. Hallerem. Niewątpliwie każda ze stron ma tutaj swoje grzeszki, polegające na próbie wykluczania przeciwnika z narracji historycznej, ale to obóz rządzący, jako ten, który posiadał więcej instrumentów, ponosi większą odpowiedzialność – mówi profesor.
Według historyka, podobnych prób dokonuje się także w odniesieniu do historii najnowszej.
– Nie zawsze wynika to z rzeczywistej zasługi danego środowiska czy osoby, ale z pewnego rodzaju pychy, która kroczy przed upadkiem. Gdy ma się instrumenty władzy, można skutecznie z narracji historycznej wyeliminować swoich przeciwników. Bardzo wyraźny przykład tego mieliśmy w okresie rządów Unii Demokratycznej i Unii Wolności, która jako pewne środowisko, bardzo obecne medialnie, starało się w latach 90. ewidentnie wykluczyć takie osoby, jak choćby Antoniego Macierewicza, środowisko KPN czy inne nurty opozycyjne, jakby zupełnie nie istniały lub przynajmniej nie stanowiły żadnego dobra w naszej drodze do odzyskiwania wolności – zauważa Jan Żaryn.
– Naszym zadaniem dzisiaj, jako pokolenia, które nie jest już uwikłane w partyjno-personalne spory z czasów II RP, jest pohamowanie się przed próbą kontynuowania historycznych sporów i napięć. To nie jest łatwe, widać wyraźnie, że dużo bardziej próbuje się honorować osobę Józefa Piłsudskiego. Nikt jednak nie próbuje obecnie negować dorobku takich osób, jak choćby Roman Dmowski, Ignacy Jan Paderewski, czy gen. Haller. Mamy dziś dużą szansę i możliwość, by nie uczestniczyć w niegdysiejszych sporach. Możemy dociec prawdy historycznej, by uhonorować wszystkich, którym to się należy – zakończył profesor.