Oświata na Litwie od dłuższego czasu boryka się z wieloma problemami. Większość z nich wynika z braku konsekwentnego realizowania wybranych założeń. Wizję przyszłej szkoły najczęściej mamy, jednak jak osiągnąć założony cel, już nie wiemy.
Ciągle są realizowane różne reformy, ustawy, programy, których wyników najczęściej nawet nie możemy zobaczyć, ponieważ nowe siły już mają swoje pomysły na poprawienie systemu edukacji.
Ostatnim panaceum na uzdrowienie szkoły na Litwie są kadencje dyrektorów. Zdiagnozowano problem: wyniki uczniów w międzynarodowych badaniach są niskie. Dlaczego? Z powodu długoletniej pracy dyrektora w konkretnej placówce, więc będziemy zmieniać dyrektorów, automatycznie poprawi się jakość nauczania – dla wielu reformatorów jest to oczywiste.
Rodzi się jednak pytanie, skąd weźmiemy tych nowych dyrektorów, skoro nawet zanim wprowadzono kadencyjność, w konkursach na to stanowisko brała najczęściej udział 1 osoba albo z powodu braku chętnych konkurs się nie odbywał.
W szkole ma funkcjonować taka liczba komisji i grup roboczych, że częstokroć nieliczni nauczyciele potrafią odpowiedzieć, do ilu należą. Częstokroć jedna osoba może być: nauczycielem, wychowawcą, przewodniczącym koła metodycznego, członkiem kilku komisji (np. audytu, inwentaryzacji bądź sprawdzenia jakości obiadów w stołówce), oczywiście ma być kompetentny w tych dziedzinach, jednocześnie jest członkiem kilku grup roboczych (np. tworzenia regulaminu wdrażania w życie polityki równych możliwości – ponieważ taki regulamin w szkole ma być!).
Ciekawe, czy ktoś liczył, ile regulaminów reglamentuje pracę takiej osoby. W tym wszystkim nasuwa się pytanie: kiedy nauczyciel może wykonywać obowiązki nauczyciela. Wygląda na to, że szybko stworzymy regulaminy reglamentujące tworzenie, czytanie oraz interpretowanie regulaminów.
Szkoły polskie na Litwie nie są wyjątkiem, mają te same problemy, dodatkowo zaś komplet swoich własnych. Do już tradycyjnych, takich jak: marginalizowanie języka polskiego poprzez wycofanie egzaminu z listy obowiązkowych na maturze, zbyt ubogiego słownictwa, używania rusycyzmów czy lituanizmów dochodzą nowe.
Od pewnego czasu wprowadzono nauczanie niektórych przedmiotów w języku litewskim, brakuje nowych podręczników do nauczania języka polskiego czy równoległa nauka w klasie pierwszej języka polskiego i litewskiego, częstokroć z akcentem na ten drugi, ponieważ na maturze mamy z nim problemy.
Ostatnio, nawet w naszym środowisku, nastała moda na tworzenie map drogowych produktu, choć jest to nie do końca poprawne tłumaczenie angielskiego pojęcia „roadmap product”.
Bardzo bym się cieszył, gdyby na zakończenie tej konferencji stworzylibyśmy plan działań pozwalający na poprawienie w przyszłości sytuacji. Kontynuując, spróbuję omówić szerzej niektóre nasze problemy i poszukać możliwych dróg rozwiązania.
Język polski a klient.
Zastanówmy się, jakiego klienta otrzymujemy do pierwszej klasy. Najczęściej jest to osoba z rodziny, gdzie rzadko się ogląda telewizję w języku polskim, z racji braku ciekawych audycji bądź bariery językowej, często słucha się rosyjskiego radia, czyta się prasę w języku litewskim i rosyjskim (jeżeli się czyta).
Rzadko się widzi rodziców z książką w ręku, co wynika też ze statystyk na temat wykształcenia Polaków na Litwie. Często osoba ta może być z rodziny mieszanej, gdzie niekoniecznie na co dzień nawet się mówi po polsku. Siedmiolatek posiadający nawet parę wyżej wymienionych cech, niestety nie posługuje się bogatym zasobem słów. Bardziej rozgarnięty jednak klient ze zdziwieniem zauważa, że rodzice wypełniają dokumenty w języku państwowym, jeszcze nie wie, że i on sam w przyszłości większość podań napisze również w języku urzędowym.
Język polski a społeczeństwo.
Uważam, że nie ma sensu szeroko omawiać, dlaczego kultura rosyjska w życiu codziennym wygrywa z polską. Wystarczy spojrzeć na liczbę rosyjskojęzycznych stacji telewizyjnych, których oferta jest dużo ciekawsza niż to, co oferuje TVP Polonia albo porównać możliwości nabycia prasy w tych językach.
Jeżeli porównamy imprezy kulturalne, niestety, też nigdy nie wygramy z ofertą ze Wschodu, ale przynajmniej jest coraz lepiej. Posiadamy ogromne zbiory literatury polskiej i rodacy z Polski ciągle uzupełniają je kolejnymi wydaniami Sienkiewicza i Kraszewskiego, których współczesna młodzież nie rozumie nie tylko ze względu na poruszaną tematykę, ale i ze względu na niezrozumiały dla nich styl. Z powodu zbyt ubogiej oferty literatury współczesnej w języku polskim młodzież coraz częściej sięga po pozycje w innych językach.
Język polski a nauczanie języka polskiego.
Właśnie z takiego społeczeństwa przychodzi do pierwszej klasy klient i już od pierwszych dni zaczyna równolegle uczyć się pisania liter w dwóch językach: polskim i litewskim, co nie zawsze wychodzi z korzyścią dla języka polskiego. Sytuację pogłębia fakt, że języka litewskiego uczy się z nowego podręcznika, języka polskiego zaś z dość starych i już nieatrakcyjnych. Wynika to z faktu, że od dziesięciu lat nie ukazał się żaden nowy podręcznik z języka polskiego. Powoduje to też spore różnice programowe. Niestety, zważając na prognozowane nakłady podręczników i ich sugerowane przyszłe ceny raczej nie znajdziemy chętnych do pracy autorów.
Język polski a inne przedmioty.
W szkołach, nie tylko z polskim językiem nauczania, brakuje specjalistów, dlatego część przedmiotów wykładają osoby, które nie zawsze mówią poprawnie po polsku, albo pedagog prowadzi lekcje w języku litewskim lub rosyjskim. Pozostali też, niestety, nie zawsze egzekwują poprawnej polszczyzny.
Z każdym rokiem uczniowie coraz mniej mówią podczas lekcji, sprawdziany odbywają się w formie pisemnej, z racji dużej ilości materiałów nauczyciele coraz mniej zmuszają do dyskusji. Uczeń uczy się dla siebie, a nie dla oceny, wszyscy jednak uświadamiamy, że i uczeń, i szkoła ostatecznie rozliczani będą z wyniku egzaminów państwowych, a te odbywają się z drobnym wyjątkiem wyłącznie w formie pisemnej. Zeszyty egzaminacyjne są w języku litewskim, więc z każdym rokiem nauczyciele coraz więcej terminów podają w tym języku.
Okazuje się, że uczeń, chcąc dobrze wypaść podczas olimpiady przedmiotowej, oprócz znajomości terminologii danego przedmiotu, ma dobrze znać również język litewski. Z każdym rokiem zwiększa się też liczba podręczników w języku litewskim. Zdarza się, że szkoła nie czeka na tłumaczenie na język polski, czasami zaś podręcznik nie jest wcale tłumaczony.
Język polski a polonista.
Powstaje oczywiste pytanie, jak z taką ilością trudności radzi sobie polonista, no bo to na nim przede wszystkim, a w skrajnych wypadkach wyłącznie na nim, spoczywa nauczanie języka polskiego. Często nawet używamy sformułowania „Polonista jest zwierciadłem szkoły polskiej, to on inicjuje organizowanie imprez patriotycznych poświęconych ważnym dla Polaków wydarzeniom”.
Jeżeli uzależnimy wszystko jedynie od polonisty, nie otrzymamy na dłuższą metę jakości w nauczaniu języka polskiego. Wszyscy musimy zrozumieć, że poprawne używanie języka polskiego obowiązuje uczniów podczas wszystkich przedmiotów i wszyscy nauczyciele muszą to egzekwować. Uważam, że nie polonista ma nauczyć ucznia, że do drukowania używamy drukarki, nie zaś „pryntera” albo, że kościom służy wapń, nie zaś „kalcji”, a tylko odpowiedni przedmiotowcy wprowadzając te pojęcia. Konsekwentni musielibyśmy również być względem siebie i nie kopiować tematów do dziennika elektronicznego z planu napisanego po litewsku, gdyż tak szybciej, a tylko napisać w języku polskim, nie chodzi mi oczywiście tu o polonistów. Planowanie imprez patriotycznych jest zadaniem administracji i włączani do grup roboczych mają być nie tylko poloniści. Ogłoszenia, informacje piszmy w języku polskim, niepokoimy się, że nie wszyscy zrozumieją – zdublujmy w innym języku, ale nie rezygnujmy z polskiego, sądząc, że Polacy przecież i tak zrozumieją.
W szkole polskiej stoiska nie muszą być podpisane po litewsku. Nie jest też prawdą, że wszędzie i wszystko ma być napisane w języku litewskim. Jeżeli plan zajęć uczniów wydrukujemy z programu, to się zgadzam, ma być w języku litewskim, ale jeżeli ten sam napis wykonamy artystycznie, to już będzie stylizowany i może być w języku polskim i takich precedensów możemy wspólnie znaleźć więcej.
Dobrym przykładem tu może być strona internetowa szkoły. Wersja litewska musi funkcjonować i jest dość rygorystycznie reglamentowana, więc ją stwórzmy i umieśćmy tam wszystkie wspominane wyżej regulaminy oraz inne sprawy formalne.
Jeżeli nas stać, umieśćmy tam również informacje z życia szkoły, jednak nie zapominajmy, że życie szkoły ma odzwierciedlać polskojęzyczna wersja strony. Chcę również zaznaczyć, że sprawą administracji jest też egzekwowanie pisania wzmianek o swoich imprezach od wszystkich przedmiotowców.
Uważam za poniżające myślenie o nauczycielu uczącym w języku polskim, że może nie potrafić napisać kilku zdań w tym języku.
Jeżeli chodzi o rodzinę klienta, to raczej kardynalnie jej nie zmienimy, ale już ucznia motywować do słuchania radia, czytania magazynów bądź oglądania wybranych audycji w telewizji możemy i tu z pomocą ma przyjść znów cały kolektyw szkolny.
Na przykład, możemy proponować zadania, do wykonania których dziecko musiałoby obejrzeć audycję lub przeczytać artykuł w języku polskim. Większość szkół sporadycznie otrzymuje jakieś czasopisma z Polski, gdyby jednak to były wydania w miarę aktualne i otrzymywane stale w dodatku o tematyce ciekawiącej młodzież, mielibyśmy czytających więcej. Bardziej do czytania uczniów zachęciłaby również literatura współczesna.
Musielibyśmy widocznie w tym momencie zweryfikować programy nauczania języka polskiego i wprowadzić tam jeszcze więcej pozycji z literatury współczesnej. Zgadzam się, że biblioteki nie są wyposażone w te książki, ale musielibyśmy wspólnie o nie ubiegać poprzez organizacje nas reprezentujące. W zasadzie w dobie obecnej wiele szkół nie ma z tym problemu, mamy przecież łatwe do zdobycia e-booki. Z ostatnimi jednak mamy częstokroć problem z legalnością. Często w szkołach zapominamy o prawach autorskich i korzystamy z e-booków z wątpliwych źródeł. Dobrym rozwiązaniem byłoby wspólne ubieganie się o stworzenie serwisu, z którego szkoły mogłyby pobrać potrzebne pozycje literatury współczesnej nieodpłatnie i korzystać legalnie. Serwisu działającego na zasadzie „wolnelektury.pl”, tylko z możliwością korzystania z pewnych obowiązujących pozycji literatury współczesnej dla oświaty poza granicami Polski.
Sądzę, że zmiana programów nauczania musiałaby nastąpić jeszcze z innego powodu. Jak już zaznaczyłem, że od dziesięciu lat nie mamy żadnego nowego podręcznika w języku polskim, niektóre były wydane przed dwudziestu laty. Ostatnio coraz częściej słyszymy o możliwości sprowadzenia podręczników wydanych w Polsce.
Uważam to za bardzo rozsądny pomysł, tylko wydaje mi się, że należy zacząć nie od wyboru najbardziej pasującego nam podręcznika, ale od częściowego ujednolicenia programów nauczania z uwzględnieniem naszych specyficznych potrzeb. Podręcznik sprowadzony z Polski musiałby najpierw otrzymać aprobatę Ministerstwa Oświaty i Nauki Litwy, gdy będzie zbliżony do programów nauczania, nie będziemy mieli z tym problemów. Wybierając serię podręczników, musielibyśmy nie zapomnieć również o pomocach multimedialnych. Nauczyciel posiadający zaplecze w postaci gotowych scenariuszy, będzie mógł prowadzić o wiele bardziej atrakcyjne lekcje.
Kolejnym pomocnym elementem, który mógłby przyjść z pomocą poloniście to ciekawa dla młodzieży telewizja. Cieszę się, że ostatnio coraz głośniej i to na różnych szczeblach mówi się o zapotrzebowaniu Polaków na Litwie na większą liczbę stacji telewizyjnych. Są już nawet pewne propozycje. Pisząc ten tekst, postanowiłem sprawdzić co proponują niektóre z nich. Po spojrzeniu na ramówkę „KinoPolska International” pierwsze co wpadło mi w oczy to tytułu: „Potop” i „Pan Wołodyjowski”, w innej – „TVN24 Biznes i Świat” to nazwy kolejnych audycji: „Fakty”, „Fakty po faktach” i „Fakty zza granicy”. Nie jestem pewien, czy zaciekawimy młodzież taką telewizją, dlatego uważam, że musielibyśmy w tej sprawie jeszcze dobrze się zastanowić.
Bardzo istotną sprawą jest również waga egzaminu z języka polskiego, gdy w 2000 roku został wycofany z listy egzaminów obowiązkowych, automatycznie spadł prestiż przedmiotu.
Z innej strony wszyscy maturzyści składają egzamin z języka litewskiego, dla jednych ojczystego, dla innych urzędowego. Po złożeniu matury uczeń otrzymuje świadectwo dojrzałości, więc egzaminy miałyby sprawdzić, jak dojrzałą osobę wykształciła szkoła i chyba nie musi tu chodzić o sprawdzenie, jak dobrze zna uczeń język litewski, tą kompetencją musiał już się wykazać, składając egzaminy za kurs szkoły podstawowej.
Skoro sprawdzamy dojrzałość młodej osoby, to w jakim języku mógłby on najlepiej się nią wykazać? Nie muszę odpowiadać. Zacznijmy więc ubiegać się o to, by egzamin z języka ojczystego został egzaminem państwowym i przy dostawaniu się na studia miał taką samą wagę jak egzamin z języka litewskiego dla osób po ukończeniu szkoły w języku litewskim. Uświadamiam sobie, że w tej chwili taka możliwość wydaje się niemożliwa do zrealizowania, ale wola polityczna bywa częstokroć zadziwiająca, a przynajmniej łatwiej nam przyjdzie przeforsować dodatkowe punkty za wiedzę dodatkowego języka.
Nie mniej istotnym aspektem jest liczba dzieci w polskiej szkole – 11,5 tys. na 1 września 2017 roku, w zasadzie tyle samo uczniów mieliśmy w roku 1990, ale z sentymentem wspominamy lata z przełomu tysiącleci, gdy ta była prawie dwukrotnie większa.
Sama liczba uczniów nic w zasadzie jeszcze nie sugeruje, ale gdy podzielimy ją przez liczbę placówek z polskim językiem nauczania, otrzymujemy liczbę, która w większości szkół nie pozwala na wygospodarowanie dodatkowych godzin na uzupełniające kształcenie języka polskiego, ponieważ nieliczne, dane do dyspozycji szkoły godziny, skierowujemy zazwyczaj na wspominany już język litewski bądź matematykę. Gdybyśmy mieli więcej dzieci, większe byłyby możliwości szkoły. Administracja mogłaby wygospodarować godziny i na historię Polski, i na kółko recytatorskie czy sztuki przemawiania, jak też na pogłębianie wiedzy z literatury polskiej. Liczba uczniów, niestety, nie wzrasta z wielu powodów.
Na zakończenie chciałbym poruszyć największy moim zdaniem błąd szkolnictwa. Temat szkół jest często poruszany ze względu na spore zainteresowanie w społeczeństwie, jednak stanowczo zbyt często jest wymieniany w kontekście problemów szkolnictwa polskiego na Litwie. Niestety, czas wzlotu patriotycznego się skończył i rodzice coraz mniej chcą walczyć z problemami, toteż pragnąc, by dziecko, jak i oni, nie borykało się z trudnościami, miało jak najmniej stresu, wybierają szkołę litewską.
Nie zamierzam szukać winnych, ponieważ wszyscy lubimy narzekać i politycy, i dyrektorzy szkół, i nauczyciele, jak i aktywniejsi rodzice, ale musielibyśmy zaprzestać tej praktyki. Musielibyśmy wszyscy częściej operować sloganami: „Szkoła polska jest najlepsza”, „Uczniowie z polskiej szkoły X byli najlepsi”, „Jestem dumny, że pracuję lub że moje dziecko uczy się w tej szkole”.
Jeżeli ktoś uważa, że szkoła, którą mam zaszczyt kierować nie ma problemów, bardzo się myli, ale cieszę się, że Szkoła im. Szymona Konarskiego jest kojarzona z możliwością dostania się na Uniwersytet Harwarda, bądź zdobyciem przez jej uczniów grantu na roczną wymianę do Stanów Zjednoczonych w ramach programu Flex. Staraliśmy się też wykazać w tych przypadkach, że jesteśmy lepsi od szkół z litewskim językiem nauczania, przez co pokazując, że po polskiej szkole można osiągnąć więcej.
Reasumując, chciałbym zaznaczyć, że musielibyśmy przepatrzeć programy nauczania, co przy odpowiedniej woli politycznej pozwoliłoby otrzymać nowoczesne podręczniki. Upoważnić organizacje nas reprezentujące do ubiegania się o pozyskanie dla szkół z polskim językiem nauczania dostępu do zasobów multimedialnych i scenariuszy lekcji.
Ubieganie się o przywrócenie statusu języka polskiego do rangi obowiązkowych i możliwe ubieganie się o status egzaminu państwowego, co pozwoliłoby łatwiej otrzymać dodatkowe punkty podczas egzaminów wstępnych.
Świadome dbanie o używanie języka polskiego w przestrzeni publicznej.
Jednak za najważniejsze uważam uświadomienie, że dbać o język w polskiej szkole ma każdy, od dyrektora poczynając, na woźnej kończąc i przestać narzekać, a rozpocząć akcję promującą polską szkołę i konsekwentnie podawać tego przykłady.
Walery Jagliński
dyrektor Szkoły
im. Szymona Konarskiego w Wilnie
Fot. Marian Paluszkiewicz