Przedstawiciele Departamentu Ochrony Przeciwpożarowej i Ratownictwa podkreślają, że wyjątkowo ciepła tegoroczna zima nie sprzyja wędkowaniu spod lodu, i apelują do wędkarzy o zachowanie szczególnej czujności. Mimo że nowy rok zaczął się dopiero niecałe trzy tygodnie temu, od tamtej pory utonęło już 7 osób.
– Niestety, skutki hobbystycznych zimowych połowów nieraz są tragiczne. Ciągle przypominamy ludziom, że pierwszy lód jest bardzo niebezpieczny i żadna złowiona ryba nie jest warta podjęcia tak dużego ryzyka. Jednak miłośnicy wędkowania często nie oceniają racjonalnie sytuacji – widzą, że na zamarzniętym jeziorze usiadły trzy kaczki, i już sądzą, że lód jest dostatecznie gruby, aby na niego wchodzić… – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” Kęstutis Kirsnauskas, kierownik Służby Przeciwpożarowej i Ratownictwa w Trokach.
Jak zaznaczył Kirsnauskas, aby utrzymać osobę dorosłą, grubość lodu musi wynosić przynajmniej 7-12 centymetrów. Na lodzie o grubości powyżej 12 cm bezpiecznie mogą stanąć obok siebie dwie osoby, można przejechać po nim rowerem, czy innym lekkim pojazdem. Na lód o grubości powyżej 20 cm można nawet wjechać samochodem.
– Problem polega na tym, że nie w każdym miejscu lód jest taki sam, a sprawdzanie jego grubości jest dość problematyczne. Najbardziej niebezpieczna i zdradliwa pokrywa lodowa jest na wodzie płynącej. Na jeziorach i stawach jednak też trzeba uważać – w środku zbiornika wodnego lód będzie cieńszy niż blisko brzegu. Jeżeli więc decydujemy się na niego wchodzić, to należy mieć przy sobie kij, za pomocą którego można sprawdzać trwałość lodu. Jeżeli po uderzeniu pojawi się woda, należy natychmiast zawrócić. Kij będzie także pomocny przy wydostawaniu się na brzeg w przypadku załamania się pokrywy i wpadnięcia do wody – tłumaczy Kirsnauskas.
Warto też pamiętać, że lód zawsze jest cieńszy w pobliżu ujść wszelkiego rodzaju kanałów, oczyszczalni ścieków i innych dopływów, w pobliżu źródeł, pod mostami oraz w miejscach porośniętych roślinnością podwodną i trzciną – butwiejące na dnie szczątki roślin wytwarzają gazy, które unoszą cieplejszą wodę ku górze.
– Bardzo niebezpieczne są też skoki temperatury. Na przykład, z rana lód może wyglądać na mocny i gruby, wędkarz spokojnie idzie na środek jeziora i łowi rybę. Zaś w południe zauważa, że słońce zdążyło roztopić znaczną warstwę lodu, i już nie może wrócić na brzeg. To dość częsta sytuacja, zwłaszcza wiosną, gdy temperatura szybko się zmienia. Na razie, dopóki nie było dużych mrozów, trwających co najmniej tydzień, w ogóle radziłbym trzymać się z dala od zbiorników wodnych – apeluje kierownik Służby Przeciwpożarowej i Ratownictwa w Trokach.
Jak dodaje, jeżeli nie możemy się oprzeć pokusie zimowego łowienia ryb, powinniśmy wybierać się na wyprawę wędkarską w towarzystwie.
– W razie wypadku kolega pomoże wydostać się z wody i wezwie pomoc. Samotne wędkowanie jest najbardziej niebezpieczne – podkreśla rozmówca.
Jak mówi, w przypadku wpadnięcia do wody należy starać się nie wpadać w panikę, oszczędzać siły i wołać o pomoc (przydatny wówczas okaże się gwizdek, który pozwoli wezwać pomoc z dużej odległości). Jeżeli to możliwe, należy, poruszając nogami, zdjąć buty, aby pozbyć się niepotrzebnego ciężaru.
– Jeżeli uda się wydostać na lód, nie wolno wstawać, a tylko czołgać się w kierunku brzegu. W przeciwnym wypadku pokrywa może załamać się powtórnie – wyjaśnia Kirsnauskas.
Jeżeli natomiast widzimy, że pod kimś załamał się lód, powinniśmy natychmiast dzwonić do służby ratunkowej. Nie wolno podchodzić blisko tonącego, bo lód tam jest słaby i może się załamać. Należy podczołgać się na brzuchu tylko na tyle, by podać linę, szalik, gałąź lub coś innego, czym można wyciągnąć poszkodowanego.