Tegoroczny rok szkolny został przedłużony o 10 dni. Tymczasem, uczniowie i nauczyciele jednogłośnie mówią, że nauka w tym okresie nie przynosi żadnych korzyści. W szkołach z powodu upałów mdleją nie tylko uczniowie, ale i nauczyciele. Wczoraj, w jednej z wileńskich szkół, termometr wskazywał w klasie 35 st. ciepła.
Niektóre szkoły skróciły lekcje lub prowadzą je w nietradycyjny sposób na świeżym powietrzu. Niektóre placówki odwołały zajęcia z powodu fali gorąca.
– Uczniowie mają dostęp do wody, mogą napić się w dowolnej chwili. Teraz uczniowie nie przemęczają się za mocno. Nauki mają już o wiele mniej. Chodzą, jeżdżą na wycieczki. Lekcje w takie upały odbywają się na dworze, w cieniu. Niektórzy nauczyciele lekcje prowadzą poza szkołą, w nietypowy sposób. Niestety, klimatyzacji nie mamy. To są ogromne inwestycje. Radzimy sobie z upałami w ten sposób, że nie dajemy naszym uczniom się przegrzać – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” Adam Błaszkiewicz, dyrektor Gimnazjum im. Jana Pawła II.
Jak powiedział nam Czesław Dawidowicz, wieloletni dyrektor Gimnazjum im. Adama Mickiewicza, w czasie upałów w Mickiewiczówce lekcje są prowadzone w nietradycyjny sposób.
– Mamy szkolny sad, który jest ogrodzony. Tam jest cicho, spokojnie i właśnie tam na świeżym powietrzu odbywają się lekcje. Uczniowie w dowolnej chwili mogą napić się wody – powiedział Czesław Dawidowicz.
W niektórych szkołach pomimo upału lekcje odbywają się normalnie.
– W klasie jest bardzo duszno. Nie mogę się skupić. Nawet na przerwy nie chcę wychodzić. Piję wodę. Koleżanka z klasy zemdlała. Zabrali ją rodzice – powiedziała nam Marlena z jednej szkół w rejonie wileńskim.
Rodzice także narzekają i niepokoją się o swoje pociechy.
– W naszej szkole mimo upałów lekcje odbywają się tak, jak zwykle. Nie rozumiem, jakie korzyści może dać nauka w takich warunkach. Dzieci są przemęczone. W takim skwarze nie da się normalnie funkcjonować, nie mówiąc o pisaniu sprawdzianów i prac kontrolnych na koniec roku. To jakaś szkoła przetrwania. Placówka może musiałaby przynajmniej skrócić lekcje i zadbać o dostęp do wody pitnej. Woda z kranów nie nadaje się do picia, a żeby kupić w stołówce, nie każdy ma pieniądze – mówiła zaniepokojona mama ucznia z jednej z wileńskich szkół.
Medycy ostrzegają przed ekstremalnie wysokimi temperaturami.
– Na razie nie mieliśmy żadnych zgłoszeń ze szkół wileńskich o tym, że ktoś z uczniów zemdlał. Ale nie mogę twierdzić, że dzieci nie mdleją w szkołach, bo w takie upały ludzie mdleją na dworze, a co już mówić, jak reaguje organizm dziecka w zamkniętym pomieszczeniu, bez klimatyzacji. Być może zdarzają się takie wypadki, ale nauczyciele udzielają pierwszej pomocy samodzielnie. Ostatnio, otrzymujemy bardzo dużo telefonów od zaniepokojonych rodziców z prośbami o rady, jak pomóc dzieciom przetrwać te upały w szkolnych ławkach – przekazała lekarka Vanda Pumputienė, zastępca dyrektora wileńskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.
Jak zaznaczyła, nauka w takie upały nie przynosi żadnych korzyści.
– Przedłużenie roku szkolnego to bardzo zły pomysł. Podczas wielkiego upału dzieci tracą dobry humor, marudzą, stają się agresywne, wymęczone. Organizm pracuje wolniej, myśli się o wiele gorzej. Więc jaka to może być nauka? Uczniowie nie zapamiętują materiału z lekcji. Nie rozumiem, dlaczego, gdy na dworze mamy minus 20 stopni, do szkoły nie trzeba przychodzić, a gdy mamy prawie plus 30, trzeba. Mróz jest tak samo niebezpieczny dla zdrowia, jak i upał – zaznaczyła Vanda Pumputienė.
Tymczasem ministerstwo oświaty w oświadczeniu prasowym napisało, że szkoły i samorządy mogły same zdecydować, jak sensownie wykorzystać te 10 dni, o które został przedłużony rok szkolny.
„Tegoroczny rok szkolny został przedłużony prawie dla wszystkich uczniów, z wyjątkiem klas początkowych i maturzystów. Administracja szkół oraz samorządy mogły samodzielnie przygotować plan zajęć na ten okres”.
Fot. Marian Paluszkiewicz