Więcej

    Grzegorz Kuczyński: Przedstawiciele państw naszego regionu przypominają światu o Gruzji

    Czytaj również...


    W Gruzji obchodzono 10. rocznicę rosyjskiej agresji Fot. EPA-ELTA

    Rozmowa z Grzegorzem Kuczyńskim, analitykiem i dziennikarzem specjalizującym się w zagadnieniach związanych z Rosją i byłym Związkiem Sowieckim.

    Po 10 latach od rosyjskiej agresji na Gruzję, do Tbilisi przyjechali ministrowie spraw zagranicznych Litwy, Polski i Łotwy oraz wicepremier Ukrainy, Pawło Rozenko. Jakie znaczenie może mieć ta wizyta?

    Ta wizyta przypomina o pewnym problemie Gruzji, o tym, że 10 lat po rosyjskiej agresji na Gruzję postępy Gruzji w drodze do struktur euroatlantyckich wciąż są bardzo powolne. Niestety, potwierdza się, że Władimir Putin, atakując Gruzję w 2008 r., osiągnął przynajmniej częściowo swój cel, czyli zatrzymanie drogi Gruzinów do NATO. Część terytorium Gruzji jest przez cały czas okupowana, a mimo wspólnych inicjatyw, tak szkoleniowych, jak i politycznych między USA a Gruzją, nadal nie wykonano tego zasadniczego kroku, czyli przyznania Gruzji Planu na Rzecz Członkostwa (Membership Action Plan – MAP) i otwarcia tym samym kolejnego etapu integracji. Przypomnę, że w 2008 r. u źródeł rosyjskiej agresji na Gruzję leżała odmowa na szczycie NATO w Bukareszcie przyznania MAP Ukrainie i Gruzji. Rosjanie potraktowali to jako zielone światło do ataku. Uważam, że bardzo dobrze się stało, że przedstawiciele państw naszego regionu pojechali do Gruzji, ponieważ przypominają światu o tym, że Gruzja wciąż czeka na wejście do NATO. Jest to bardzo symbolicznie dopięcie klamry, otwartej przez wizytę przywódców państw w 2008 r.

    Jakie znaczenie miała podróż zorganizowana przez Lecha Kaczyńskiego przed 10 laty? Czy obecność przywódców kilku państw Europy Środkowo-Wschodniej miało tylko wymiar symboliczny, czy też – przyniosło konkretne rezultaty?

    Nie był to tylko symbol. Ta, można powiedzieć, wręcz desperacka wyprawa do stolicy Gruzji, gdy bardzo blisko toczyły się walki, zmobilizowała do działania świat zachodni, co w efekcie zapobiegło całkowitej katastrofie militarnej Gruzinów. Gdyby przywódcy państw naszego regionu nie zareagowali tak szybko, być może nie doszłoby w niedługim czasie do wizyty w Gruzji Nicolasa Sarkozy’ego, a rosyjskie czołgi jechałyby dalej w stronę stolicy. Był to wyraźny znak dla Rosji, że nie może na tym terenie zupełnie bezkarnie sobie poczynać, a z tego, co widać, Rosję można zatrzymać tylko bardzo stanowczą postawą.

    Jak oceniłby Pan ówczesną reakcję państw zachodnich?

    Grzegorz Kuczyński, facebook.com

    Problem, niestety, był dosyć złożony. W USA, które były najsilniejszym sojusznikiem Gruzji, kończył właśnie swoją kadencję George Bush, a zwykle koniec kadencji prezydenta jest czasem mniejszej aktywności, pewnego rodzaju osłabienia. Ważne było również nastawienie starej Europy. Uważam, że gdyby państwa zachodnie, przede wszystkim Francja, która wówczas przewodniczyła w Unii Europejskiej, wykazały się większą stanowczością, konflikt w Gruzji mógłby się zakończyć na lepszych warunkach dla Gruzji. Przypomnę, że to Francja i Niemcy w Bukareszcie przesądziły o nieprzyznaniu MAP Gruzji i Ukrainie. Później misja Nicolasa Sarkozy’ego, o którym mówiono, że przywiózł pokój i porozumienie, jakie zawarto, była w dużej mierze realizacją warunków podyktowanych przez stronę rosyjską. To, że sprawa nie zakończyła się całkowitą klęską prozachodnich władz Gruzji, było wynikiem m.in. wyprawy przywódców państw naszego regionu, prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Valdasa Adamkusa. Ta wyprawa do Tbilisi odbywała się w momencie, gdy czołgi rosyjskie zbliżały się do stolicy Gruzji.

    Czy uważa Pan, że w obecnej sytuacji międzynarodowej Gruzja ma realne szanse, by stać się członkiem NATO?

    Nie widzę możliwości, by mogło to nastąpić szybko, choćby ze względu na fakt, że nadal nie uruchomiono kolejnego etapu – MAP, ale nie przesądzałbym, czy kiedykolwiek do tego dojdzie. Przypomnę, że na niedawnym szczycie NATO w Brukseli, na początku lipca, Jens Stoltenberg podkreślił wyraźnie, że Gruzja będzie przyjęta do NATO. Oczywiście, przez same deklaracje to państwo nie zbliża się do struktur sojuszu, chociaż wydaje się, że dzisiaj jest bliżej NATO niż Ukraina. Dużo zależy od rozwoju relacji pomiędzy Rosją a Zachodem. Obecnie sytuacja na Kaukazie robi się coraz bardziej skomplikowana, z uwagi choćby na rewolucję w sąsiedniej Armenii. Uważam, że Rosjanie będą próbowali wszelkimi środkami zablokować próby zbliżenia między tymi krajami a Zachodem. Należy również zauważyć wewnętrzne komplikacje w samej Gruzji. Ten kraj w 2018 r. jest mimo wszystko mniej prozachodni, mniej stabilny politycznie i gospodarczo niż w 2008 r. Ekipa, która zastąpiła obóz Saakaszwilego, oficjalnie nadal zachowuje prozachodni kurs, ale pojawiają się nieustannie pewne kontrowersje, co niestety jest kolejnym znakiem wskazującym na to, że poprzez inwazję w 2008 r. Putin osiągnął w pewnym sensie swoje cele. Ważne jest oczywiście to, że Gruzja współpracuje w wielu inicjatywach wojskowych z USA, a zaproszenie do NATO jest cięgle aktualne. Furtka pozostaje więc otwarta.

     

     

     

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Wileńskie groby nie ujawniają łatwo swoich tajemnic 

    Poszukiwania przywódcy wileńskich reformatów rozpoczęło Centrum Badania Ludobójstwa i Ruchu Oporu Mieszkańców Litwy (lit. Lietuvos gyventojų genocido ir rezistencijos tyrimo centras - LGGiRTC).  Inicjatywa wyszła od litewskich reformatów – Propozycja rozpoczęcia poszukiwań wyszła od środowiska litewskiego Kościoła reformowanego, dla którego niewątpliwie...

    Połączenie tradycji i współczesności. Noc Świętojańska w Rudominie

    Najkrótsza noc w roku jest hucznie obchodzona w Rudominie od wielu lat i stała się najważniejszym z wydarzeń organizowanych przez Centrum Kultury w Rudominie. W tym roku ponownie organizatorzy mówią o rekordowej widowni. Kolejny rekord w Rudominie i zaproszenie do...

    Film o sile pamięci przekazywanej z pokolenia na pokolenie

    Film powstawał w ubiegłym roku m.in. na Litwie. Realizatorzy odwiedzili okolice wsi Mamowo, Inklaryszki, Połuknie i oczywiście cmentarz na Rossie. W produkcję zaangażowali się również Polacy z Wileńszczyzny. O miejscach związanych z powstaniem styczniowym i jego bohaterami opowiadali: Irena...

    Zginęła cała wioska… Pamięć przywrócona [Z GALERIĄ]

    Ilona Lewandowska: Kim byli mieszkańcy Pirciupi w czasie wojny?  Rytas Narvydas: Zwykli, spokojni ludzie, zajmujący się rolnictwem, pszczelarstwem. Jeśli chodzi o skład narodowościowy, byli to przede wszystkim Litwini, choć wieś w okresie międzywojennym znajdowała się w granicach Polski. Dlaczego zginęli?...