17 września br. mija 40. rocznica śmierci wyjątkowego człowieka, profesora Jana Żebrowskiego, który całe swoje życie był związany z Wilnem i Wileńszczyzną. W czasach sowieckich jako Polak uczestniczył w działalności kościoła, znajdował się na indeksie, przez ówczesne władze był bacznie obserwowany każdy jego krok.
Jan Żebrowski podzielił los wielu innych przedstawicieli polskiej inteligencji przedwojennej, którzy po wojnie nie porzucili Wilna i trwali w swojej wileńskości i polskości. Nie tracili kontaktu z młodzieżą, a rolę łącznika odgrywała muzyka.
Żebrowski w swoim mieszkaniu założył nielegalne mini konserwatorium i nauczał dziesięciu młodych organistów. Mieszkał przy kościele Bernardyńskim, a jego sąsiadami byli błogosławiony ks. Henryk Hlebowicz oraz ks. Aleksander Lachowicz, członek Wileńskiej AK. Jan Żebrowski, będąc organistą kościoła Bernardyńskiego w Wilnie, założył i prowadził Towarzystwo Śpiewacze „Hasło”, które miało swój sztandar. W latach 30-tych Wilnu przypadł zaszczyt przeprowadzenia Walnego Zjazdu Śpiewaków z całej Polski, w którym uczestniczyło także „Hasło”, liczące wówczas 120 osób. W ogólnopolskim konkursie chórów śpiewanych na scenie Filharmonii Narodowej w Warszawie, za wykonanie utworu K. Prosnaka „Burza” chór zajął II miejsce, był nagrodzony dyplomami i odznakami honorowymi.
Przed wojną Jan Żebrowski pracował jako nauczyciel w szkołach, gimnazjach, przygrywając na skrzypcach. W kościele Bernardyńskim odbywały się szkolne Msze św. Celebrował je ks. Jan Kretowicz (proboszcz, żołnierz Legionów). Śpiew chórów szkolnych nagrywało Radio Wileńskie. W chórze tym jako młody chłopak śpiewał przyszły, słynny śpiewak operowy – Bernard Ładysz. Prof. Jan Żebrowski czynnie działał społecznie, uczestniczył z chórami w obchodach rocznic, akcjach dobroczynnych, okolicznościowych uroczystościach, radosnych i smutnych.
W lutym 1935r. wziął udział w pogrzebie siostry marszałka Piłsudskiego, Zofii Kadenacowej. Trumna stała w kościele Bernardyńskim. Chór „Hasło” z orkiestrą wojskową pod dyrekcją Jana Żebrowskiego wykonał „Requiem” wiedeńskiego kompozytora M. Filkego. Opowiadał mi sam Profesor, jak serdecznie, z uściskiem i pocałowaniem podziękował mu sam Marszałek Józef Piłsudski, wyznając, że nie słyszał dotąd czegoś tak pięknego.
Chór „Hasło” w 1934 r. z orkiestrą symfoniczną i solistami pod dyrekcją Żebrowskiego wykonał po raz pierwszy w Wilnie „Sonety krymskie” Stanisława Moniuszki do słów Adama Mickiewicza. Dochód z koncertu został przeznaczony na najbiedniejsze dzieci. W 1929 r. Rada Ministrów RP przyznała mu prawo do Medalu Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości, a w 1937r. odznaczyła Srebrnym Krzyżem Zasługi.
Razem z Ks. J. Kretowiczem, który nie opuścił z Wilna, hołdując zasadzie – jeśli chce się śpiewać chce się żyć, trwali na posterunku placówki wiary i polskości, jaką był rozśpiewany kościół Bernardyński.
W 1943r. jako dziewczynka śpiewałam w chórze dziecięcym pod dyrekcją prof. Jana Żebrowskiego. W kościele, jako uzdolniony uczeń, grał na organach Romuald Twardowski – dzisiejszy kompozytor. Profesor nazywał go „wirtuozem”.
Kilka lat później śpiewałam z pozostałymi chórzystami chóru „Hasło”. Próby odbywały się w sali kościelnej. Profesor uczył nas muzyki sakralnej i patriotycznej. Znaliśmy i śpiewaliśmy 11 mszy 4-głosowych oraz nieszpory, również na cztery głosy, po łacinie. Gdy chórzyści chóru „Hasło” po wojnie całkowicie opuścili Wilno, profesor powoli stworzył nowy chór. Pewnego razu w dniu imienin od chórzystów Jan Żebrowski otrzymał laurkę z widokiem wnętrza kościoła Bernardyńskiego ze słowami, że w tych smutnych czasach powojennych zostająca garstka Polaków staje się jakby jedną rodziną, a duszą tej rodziny jest nasz profesor. Życzyli mu, by mógł doczekać, kiedy zamiast smutnego „Pożegnania Wilna” będzie mógł napisać „Te Deum” – triumfalny hymn powitania.
Prof. Żebrowski był człowiekiem wielkiej wiary w Boga, każde cierpienie i przykrości ofiarowywał za duszę czyśćcowe i nas tego również uczył.
Największym przyjacielem Profesora był proboszcz kościoła Bernardyńskiego, J. Kretowicz, obaj nosili długie, czarne peleryny. Po śmierci ks. J. Kretowicza profesor Jan Żebrowski osobiście wystawił pomnik na jego grobie na cmentarzu Bernardyńskim.
Po zamknięciu kościoła Bernardyńskiego przez władze sowieckie prof. Żebrowski przeniósł się z chórzystami w 1950 r. do kościoła pw. św. św. Piotra i Pawła, gdzie przepracował 28 lat. Prowadził dwa chóry: polski i litewski, aczkolwiek nie znał języka litewskiego. Członkowie chóru litewskiego wypowiadali się, że dzisiaj takich ludzi, jak Jan Żebrowski, nie ma i nie będzie. Był to wyjątkowy człowiek, o wysokiej kulturze osobistej. Kiedy wchodził do kościoła, witał się nawet z ludźmi żebrzącymi przed kościołem.
W tych powojennych czasach nasz polski chór był najlepszy w Wilnie. Byliśmy zapraszani do innych, jeszcze czynnych kościołów, do innych parafii, gdzie pracowali wysiedleni z Wilna polscy księża. Przed Soborem Watykańskim II, w oktawie Bożego Ciała, braliśmy udział w uroczystościach, śpiewając hymny okolicznościowe.
Jestem szczęśliwa i dumna, bo prof. Jan Żebrowski uczył mnie śpiewu solowego, komponując dla mnie odpowiednie utwory. Śpiewałam w kościele pw. św. św. Piotra i Pawła, a także w innych kościołach. Każdy utwór pisany dla mnie był opatrzony piękną dedykacją. Solistą chóru był również Jan Skrobot (solista „Wilii”). Cieszę się, że za życia profesora śpiewały (dziś już nieżyjące) moje córki, Wisia i Jolanta (solistka „Wilii”, która pisała nuty i grała na organach).
Przychodząc na próby do mieszkania profesora, a później siedząc przy łóżku, gdy był chory, słuchałam jego opowiadań z życia przedwojennego. Polecił mi opiekować się jego dorobkiem – nutami, pieśniami sakralnymi i świeckimi. Wszystkie nuty opatrzone są stemplem Stowarzyszenia Śpiewaczego „Hasło” lub biblioteki Jana Żebrowskiego. Wszystkie pisane są jego ręką. Jako ciekawostkę podam, że zachowały się nuty na orkiestrę dla instrumentów drewnianych symfonicznych i nuty (gdy Polska walczyła z carem) „Polskie Sztandary na Kremlu”.
Piękne były nasze wspólne wieczorki chóralne z księżmi, spotkania z zespołami „Mazowsze”, „Śląsk”, nasze śpiewanie kolęd oraz pieśni pasyjnych w okresie postu dla parafian, którzy licznie gromadzili się w kościele, słuchając naszych pieśni na cztery głosy. Moją decyzją po śmierci profesora było przewiezienie z mieszkania profesora jego pianina do sali kościelnej, gdzie stoi do dziś, a organiści odbywają na nim próby. Po śmierci profesora chór prowadził organista, Antoni Zmitrowicz, który z wielkim zaangażowaniem i godnie pełnił tę posługę w ciągu 20 lat.
Znany na świecie śpiewak operowy, legenda polskiej wokalistyki, solista Teatru Wielkiego w Warszawie, Bernard Ładysz, mówił same komplementy o pracy profesora Jana Żebrowskiego. Wspominał, że w chórze „Hasło” śpiewali jego rodzice, że chór był najlepszym i najbardziej znanym chórem w Polsce i poza jej granicami. „Objechałem świat i tak pięknych głosów, jakie miał chór „Hasło”, nigdy nie słyszałem. Ten śpiew był jakby zza światów” – mówił wybitny artysta. Przy okazji dodam, że w chórze „Hasło” śpiewali również rodzice Maryli Rodowicz, a tak że moi rodzice i ciotki.
Po latach, wspomniany wcześniej Romuald Twardowski, wilnianin, na znak wdzięczności poświęcił i dedykował swemu profesorowi kilka utworów, w tym „Mazurki”. Bernard Ładysz, Romuald Twardowski oraz prof. M. Domański, wybitny znawca muzyki ludowej, byli przyjaciółmi profesora. Do tego grona należy też zaliczyć księży Józefa Obremskiego i Adolfa Trusewicza, Leona Puciatę, Jana Kretowicza. Ks. J. Obremski, ks. A. Trusewicz i ks. Antoni Dilys, ówczesny proboszcz kościoła św. Piotra i Pawła, uczestniczyli w pogrzebie Jana Żebrowskiego.
Profesor Jan Żebrowski został wpisany do encyklopedii litewskiej.
Staraniem chórzystów na cmentarzu w Kalwarii na grobie profesora i jego rodziców stanął pomnik. Co roku zamawiamy mszę świętą za duszę profesora i jego zmarłych chórzystów.
67 lat kontynuowaliśmy dzieło profesora, staraliśmy się zachować wierność jego testamentowi, przedłużać repertuar przez niego ukształtowany. Dziś, niestety, przez nową władzę w tym kościele zostaliśmy niedocenieni.
Żyją jeszcze byli chórzyści, którzy śpiewali pod batutą Jana Żebrowskiego, są nimi: Mirosław Zembrzycki, Władysław Sołtanowicz, Ludmiła Skrobot z synami, Nela Mongin, która na cześć profesora namalowała obraz św. Cecylii – patronki muzyki, zawieszony na chórze kościelnym. Wilnianie Krystyna i Roman Rotkiewiczowie są dumni, że w tym chórze śpiewał ich ojciec – wspaniały tenor. Wilnianka Józefa Runowicz-Sobieska i Teresa Łuksza z Gdyni uczyły się gry na fortepianie u profesora.
Czesława Dylewska, z domu Kijkowska, z Krakowa śpiewała w chórze razem z siostrą Józefą w latach 1956-1958. Wspomina śpiewy w kościele św. Piotra i Pawła w jęz. łacińskim w czasie mszy, zwłaszcza w święto Bożego Narodzenie oraz Wielkanocy. „Organy grały, cały kościół trząsł się, cały czas mam to w pamięci”. O prof. Żebrowskim mówi „wyjątkowy człowiek, kultura, takt, wiedza, profesor najwyższej klasy”.
Polonistka Barbara Orszewska jako dziecko słuchała śpiewu chóru w kościele św. Piotra i Pawła i z zachwytem to wspomina. Później sama przyszła do chóru. Wileński pianista Andrzej Pilecki wspomina, jak podczas świąt Bożego Narodzenia był zauroczony śpiewem kolęd w kościele św. Piotra i Pawła.
Jadwiga Pietkiewicz
Członkini chóru przy kościele Bernardyńskim i chóru kościoła św. Piotra i Pawła Fot. archiwum
***
16 września 2018 roku w kościele św. Ducha w Wilnie
o godz. 10.30 będzie sprawowana Msza św. za duszę profesora Jana Żebrowskiego,
organisty kościoła św. Piotra i Pawła
Podpisy:
1.Wilno, chór „Hasło” prof. Jana Żebrowskiego przy kościele Bernardyńskim w 1935r. W pierwszym rzędzie od góry, od lewej strony, 6-ty z kolei – ojciec Bernarda Ładysza. W drugim rzędzie od góry, od lewej strony, 5-ty z kolei, chórzysta Mikołaj Rotkiewicz
2.Chór profesora J. Żebrowskiego na tle kościoła św. Piotra i Pawła