Mariusz Pilis, reżyser, scenarzysta filmowy, dziennikarz i korespondent wojenny od dwóch miesięcy tworzy w Wilnie TVP Wilno. W rozmowie z „Kurierem Wileńskim” opowiada o nowym polskim projekcie i wyzwaniach, z jakimi muszą się zmierzyć jego twórcy.
Przebywa Pan w Wilnie od listopada, pracując nad tworzeniem podstaw nowo powstającej TVP Wilno. Na jakim etapie znajduje się obecnie ta inicjatywa?
W tej chwili przede wszystkim szkolimy zespół. Jesteśmy już w drugim miesiącu szkoleń i warsztatów, zbudowaliśmy już newsroom, mamy swoje pomieszczenia w Domu Kultury Polskiej, ludzie jeżdżą na zdjęcia, przygotowujemy konkretne wydania programowe. Na dziś nasz największy kłopot, to brak pracowników technicznych. Tu nie da się wyszkolić kogoś w ciągu tygodnia czy miesiąca. Szukamy więc szczególnie ludzi, którzy rozumieją, czym jest kamera, realizacja światła, obrazu. W tej chwili mamy już zespół, który jest zdolny do podjęcia zadań dziennikarskich i produkcyjnych w obrębie programu, który ma wystartować w 2019 r.
Jako człowiek z dużym doświadczeniem w przygotowywaniu programów informacyjnych i budowaniu zespołów, które zdobyłem m.in. tworząc od podstaw TVP Info, doskonale wiem jednak, jak wielka rotacja ludzi ma miejsce w zespołach przygotowujące informacje, więc na nabór nowych osób jesteśmy gotowi cały czas.
Jak wielka ma być docelowo ekipa TVP Wilno?
Po prowadzenia nowej inicjatywy potrzebujemy w sumie ok. 40 osób. Mówię tu o administracji, zarządzaniu, produkcji, pracownikach technicznych, dziennikarzach. Niestety, okazuje się, że na Wileńszczyźnie nie ma wystarczających rezerw ludzkich do realizacji tego rodzaju projektu. Stawiamy więc na przeszkolenie nowych ludzi, którzy na szczęście są bardzo chłonni, szybko się uczą i mają chęć do pracy. Zgodnie z planami w przyszłym roku mamy do przygotowania codzienny, 15 minutowy program informacyjny, a to oznacza, że codziennie musimy zebrać z miasta, z regionu, co najmniej 7 materiałów, a do togo potrzeba naprawdę fabryki ludzi. Do tego planujemy 2 programy publicystyczne, jeden w sobotę a drugi w niedzielę, każdy w granicach 30 min. To duże wyzwania, zwłaszcza dla młodego zespołu.
Kiedy będziemy mogli oglądać pierwsze powstające w Wilnie programy informacyjne?
Nie mamy konkretnego momentu, w których musimy wystartować. Zawsze powtarzam, że zaczniemy wtedy, gdy będziemy gotowi. Nie możemy doprowadzić do sytuacji, gdy coś nam się na moment uda, a potem zaraz wszystko posypie. W telewizji nie powinny zdarzać się takie błędy, wpadki, wszystkie procedury powinny być podopinane. Uważam, że jeśli udałoby się doprowadzić do takiej sytuacji, będziemy mogli rozpocząć nadawanie naszych codziennych wydań na przełomie marca i kwietnia. To byłoby fantastyczne, ale podchodzę do tego z pokorą. Jak już mówiłem, mam duże doświadczenie w budowaniu zespołów i wiem, że należy się spieszyć rozumnie..
W maju, gdy rozpoczęły nadawanie na Litwie cztery polskie programy telewizyjne premier Litwy Saulius Skvernelis mówił o konieczności obecności polskich programów, jako przeciwwagi dla rosyjskiej propagandy. Czy tego rodzaju cele stawiane są również przez TVP Wilno?
Projekt, które realizację rozpoczynamy nie zrodził się w Telewizji Polskiej, choć oczywiście, z udziałem TVP. Ten projekt powstał przede wszystkim z inicjatywy polskiego rządu. Według mnie jest to projekt cywilizacyjny, który ma wzmocnić polskość, ma wzmocnić kulturę języka polskiego na Litwie. Ma on wypełnić przestrzeń, którą Rosjanie zwolnili w nadawaniu naziemnym, ze względu na decyzję Litwy. Mamy w tej chwili pewną otwartość na linii Polska-Litwa, co jest bardzo odczuwalne. Wszystko zostało doskonale omówione na poziomie premierów obu krajów i rozpoczynamy budowę czegoś, co może służyć wzmocnieniu polskości na Litwie, ale także dobru polsko-litewskich relacji. Jeśli chodzi o moje własne doświadczenie – byłem korespondentem TVP (Wiadomości) na Ukrainie, mam swoje doświadczenie również jako dokumentalista, bo właściwie przez 10 lat w czasie wojen w Czeczenii poruszałem się po terenie Kaukazu, mam więc swoje obserwacje na temat tego, jakie zagrożenie niesie obecnie Rosja. Poza tym, połowę swojego życia przeżyłem w bloku tzw. Państw demokracji ludowej, stąd mam pewną wrażliwość, zrozumienie sytuacji, które potrafię przełożyć na czasy dzisiejsze. Mam świadomość problemów, których doświadczamy także w czasie prowadzenia warsztatów w Wilnie. Widzimy jak wielką dewastację poczyniły tutaj rosyjskie media. Czy uda to się odwrócić? Na pewno nie szybko, to nie będzie łatwe, jednak pierwsze kroki zostały poczynione.
Jakie cele, które ma realizować TVP Wilno uważa Pan za najważniejsze?
Chciałbym, żeby polski język na Litwie stał się modny. Chciałbym, żeby kojarzył się dobrze cywilizacyjnie. Budujemy projekt tożsamościowy, który będzie drogi wszystkim Polakom na Wileńszczyźnie, którzy sami będą tworzyli, by pokazać samych siebie i dyskutować między sobą w języku polskim o ważnych dla nich sprawach. Bardzo bym chciał, by język polski powrócił tutaj na należne mu miejsce, aby przestał być marginalizowany, spychany w jakąś niszę. Język polski nie zasługuje na takie traktowanie, zasługuje na to, by na Wileńszczyźnie współkształtować relacje kulturowe, pomiędzy Polakami, ale także w odniesieniu do środowiska litewskiego z którym, mam nadzieję, że będziemy coraz lepiej się rozumieć.
Rozmawiała Ilona Lewandowska