Prezes zarządu Banku Litwy, Vitas Vasiliauskas, nie ma informacji, że skandynawskie banki mogą wycofać się z krajów bałtyckich z powodu możliwych skandali związanych z praniem pieniędzy. Przyznał jednak, że sytuacja jest niepokojąca.
„Możliwe są pewne zmiany w strukturze, ale stanowczo za wcześnie mówić o wycofaniu” – zauważył Vasiliauskas.
Tonu Palms, ekonomista Luminora, jednego z największych banków w krajach bałtyckich, twierdzi, że pojawiające się w mediach pogłoski o wycofaniu się banków skandynawskich z krajów bałtyckich to tylko spekulacje.
„Sprawa zapobiegania praniu brudnych pieniędzy jest dla nas priorytetem i robimy wszystko, by bank działał transparentnie” – zapewnił.
Tymczasem Nerijus Mačiulis, starszy ekonomista banku Swedbank, odmówił „Kurierowi Wileńskiemu” komentarza odnośnie zaistniałej sytuacji.
– Jako ekonomista nie jestem do tego upoważniony – powiedział Mačiulis.
Warto przypomnieć, że szwedzkie media ogłosiły, iż akurat Swedbank, poprzez swoją estońską filię, może być zamieszany w pranie pieniędzy na wielką skalę. Mówi się o kwocie niemal 4 miliardów euro. To prawie połowa rocznego budżetu Litwy. Dotyczy to tylko estońskiej filii Swedbanku – nie mówi się o łotewskiej i litewskiej. Klientem estońskiego oddziału Swedbank mógł być były prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz, który uciekł z ojczyzny w grudniu 2013 roku.
Do dziś dokładnie nie wiadomo, ile Janukowycz ukradł z kasy państwa. Jedynie z prezydenckiej rezydencji w podkijowskim Meżyhorije wywiózł najstarsze ikony warte miliony dolarów. Na Ukrainie mówi się, że także 3 mld dol. „pomocy” udzielonej przez Kreml tonącemu „okrętowi” Janukowycza w końcu 2013 r. trafiło na prywatne konta prezydenta.
Członek sejmowego komitetu ds. budżetu i finansów, konserwatysta Andrius Kubilius, w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” powiedział, że nie widzi powodów do paniki z powodu ewentualnego wycofania się banków skandynawskich:
– Na razie są to wyłącznie spekulacje. Po skandalu z praniem pieniędzy na wielką skalę przez Danske Bank i po wycofaniu się tej instytucji z Litwy, skandynawskie banki nadal kojarzą się z aferami. Oświadczenie prezesa zarządu Banku Litwy Vasiliauskasa nie ma związku z bieżącym funkcjonowaniem banków. Nie jestem nawet pewien, czy Swedbank, SEB albo Luminor mogłyby nawet osiągnąć aż taki poziom w tego rodzaju machinacjach finansowych co Danske Bank. Nie widzę też powodów do paniki. Nawet jeżeli banki skandynawskie wycofają się z rynku, na ich miejsce przyjdą nowe. Wiadomo mi, że jest lista chętnych do otwarcia nowych banków na Litwie. Trzeba też pamiętać, że ochrona wkładów na sumę do 100 tys. euro w każdym banku objęta jest gwarancjami państwa – skomentował polityk.
Z kolei przewodniczący zarządu Banku Litwy twierdzi, że jakikolwiek chaos na rynku będzie miał poważny wpływ na gospodarkę i reputację Litwy.
„Każdy niepokojący ruch na rynku ma wpływ na produkt krajowy brutto (PKB) i tempo wzrostu gospodarki” – powiedział Vasiliauskas.
Zaznaczył też, że Bank Litwy ściśle współpracuje ze Służbą Śledczą ds. Przestępstw Finansowych (FNTT).
„W 2018 roku przeprowadziliśmy 4 kontrole dotyczące prania pieniędzy. Regulacje prawne dotyczące zapobiegania praniu pieniędzy bardzo się zmieniły i wkrótce będą jeszcze bardziej rygorystyczne. Najnowsza dyrektywa UE w sprawie zapobiegania praniu pieniędzy zostanie wdrożona do prawa litewskiego” – dodał Vasiliauskas.
W tym roku w skandynawskim sektorze bankowym wybuchły skandale z rzekomym praniem brudnych pieniędzy. Fińska telewizja YLE podała, że bank Nordea prawdopodobnie wyprał około 700 mln euro, większość których przelano z już zamkniętych banków Snoras i Ūkio bankas.
Fot. Marian Paluszkiewicz