10 czerwca, do kościoła pw. Ducha Świętego w Wilnie przybyły relikwie św. ojca Pio, które wszyscy wierni mogą zobaczyć jeszcze dziś. Natomiast w środę i czwartek wierni będą mogli zobaczyć je w Turgielach. Są to relikwie pierwszego stopnia. Są to – rękawica prawej dłoni przesiąknięta krwią świętego, która wypływała z ran, oraz chusta, która była przykładana na krwawiącą ranę serca.
Relikwie na dwa dni do Wilna przywiózł brat Zdzisław Duma z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Gdańsku, odpowiedzialny w północnej Polsce za Grupy Modlitwy Ojca Pio.
– Święty ojciec Pio przez 50 lat nosił na swoim ciele stygmaty – czyli te same rany, które w czasie męki i śmierci zadano Panu Jezusowi. Miał przebite dłonie, stopy, bok. Również miał tę ranę, o której bardzo rzadko się mówi – chodzi o obrażenia wynikłe z dźwigania krzyża. Św. o. Pio przeżywał więc wszystkie te katusze, które w czasie męki odniósł Chrystus. Przyjął na siebie te ogromne cierpienia, by ratować ludzkie dusze przed zatratą życia wiecznego i robił to bardzo skutecznie – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” ojciec Zdzisław Duma.
Ojciec Pio (1887-1968), prezbiter i włoski kapucyn, to jeden z najbardziej znanych i czczonych obecnie świętych. Jest jednym z najsłynniejszych mistyków i stygmatyków naszych czasów. Wywarł ogromny wpływ na cały współczesny Kościół. Zdaniem o. Zdzisława Dumy, popularność o. Pio jest tak duża, ponieważ jest on świętym, który nieustannie działa.
– Krótko przed śmiercią sam o. Pio miał powiedzieć, że więcej hałasu zrobi po śmierci, niż za życia. I dotrzymał słowa. Za jego życia do San Giovanni Rotondo, małego miasteczka we Włoszech, każdego roku przyjeżdżały najpierw dziesiątki, potem setki tysięcy ludzi. Teraz natomiast do tego miasteczka przyjeżdża około 7-8 milionów osób rocznie. Po Lourdes i Fatimie jest więc to największe sanktuarium w Europie – powiedział zakonnik.
Ubiegły rok dla czcicieli Świętego Ojca Pio był wyjątkowym czasem, gdyż obchodzono jubileusz 100-lecia otrzymania przez niego stygmatów oraz 50 lat od przejścia do domu Ojca. Wiele uroczystości jubileuszowych odbyło się nie tylko we Włoszech, ale też w Polsce.
– Na zakończenie uroczystości jubileuszowych w Polsce peregrynowały te relikwie, które dziś są w Wilnie, a także relikwia w postaci habitu, w którym sto lat temu św. o. Pio otrzymał stygmaty. Habit ten właśnie w ubiegłym roku po raz pierwszy wyjechał poza granice San Giovanni Rotondo – był w Warszawie, Krakowie, Szczecinie, Poznaniu, a także na Jasnej Górze oraz w celi śmierci św. Maksymiliana w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu – poinformował duchowny.
Relikwie to fragmenty doczesnych szczątków osób uznanych przez Kościół za święte lub błogosławione oraz przedmiotów z nimi związanych. Wyróżniane są relikwie trzech rodzajów: pierwszego stopnia – to części ciała świętego lub jego krew, drugiego stopnia – przedmioty, których święty lub błogosławiony dotykał za życia oraz trzeciego stopnia – przedmioty, które dotykały ciała świętego już po jego śmierci lub zostały położone na grobie świętego i nad nimi się pomodlono.
Warto zaznaczyć, że chrześcijański kult relikwii jest dość często wyśmiewany i traktowany jako relikt średniowiecza. Taka wrogość jest wynikiem nadużyć, których dopuszczali się chrześcijanie w związku z relikwiami, które stawały się przedmiotem handlu lub nawet były traktowane jako amulety. O. Zdzisław Duma podkreśla jednak, że relikwie łączą się ze sprawą beatyfikacji i kanonizacji i są pewnym znakiem obecności świętego. Natomiast w żadnym przypadku nie mogą być związane z magią.
– Relikwia to nie jest coś takiego cudownego, co może być traktowane jak wybawienie. Relikwie są znakiem obecności świętego i jego działania w tym momencie. Coś takiego przeżyliśmy w Szczecinie podczas peregrynacji relikwii św. o. Pio. Wówczas po modlitwie przy relikwiach nastąpiło uzdrowienie człowieka, któremu lekarze wcześniej nie dawali żadnych szans. Przy relikwiach się modlimy, strzegą człowieka. Służą po to, by pamiętać, że święty nam towarzyszy, a my za jego wstawiennictwem możemy wypraszać potrzebne łaski u Pana Boga. Natomiast amulet to jest zupełnie coś innego i zazwyczaj sprowadza nie dobro, tylko zło. Bardzo często człowiek po prostu nie wie, do czego właściwie służy dany amulet kupiony gdzieś na straganiku i przez swoją nieświadomość może przyciągać zło. Lepiej więc z takimi sprawami nie żartować – powiedział nam zakonnik.