Podczas konferencji prasowej w Warszawie prezydent Gitanas Nausėda powiedział, że podjął już działania w sprawie rozwiązania problemów w dziedzinie szkolnictwa mniejszości narodowych. „Kilka dni temu spotkałem się z przedstawicielami oświaty na Wileńszczyźnie. Wiele problemów jest do rozstrzygnięcia” – powiedział prezydent. O przebiegu tego spotkania przedstawicieli polskich szkół z prezydentem opowiada „Kurierowi Wileńskiemu” jego uczestnik, Józef Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”.
Podczas wizyty w Warszawie, która odbyła się zaledwie cztery dni po zaprzysiężeniu, prezydent Gitanas Nausėda mówił o spotkaniu z przedstawicielami oświaty polskiej na Litwie. Jak doszło do tego spotkania?
Była to inicjatywa prezydenta, wówczas jeszcze elekta. Nasza rozmowa odbyła się na dwa dni przed zaprzysiężeniem, 10 lipca. Wśród uczestników spotkania byli dyrektorzy szkół, a także przedstawiciele wydziałów oświaty rejonu wileńskiego i solecznickiego. Uważam, że bardzo ważne jest to, że Gitanas Nausėda zechciał usłyszeć o sytuacji polskiej oświaty bezpośrednio od nas, a nie od swoich doradców czy za pośrednictwem pracowników ministerstwa. Było to pierwsze tego rodzaju spotkanie od lat. Poprzednim prezydentem, który chciał z nami rozmawiać, był Valdas Adamkus.
Dlaczego tego rodzaju spotkania nie obywały się w ciągu 10 lat prezydentury Dalii Grybauskaitė?
Trudno mi powiedzieć. My w każdym razie o takie spotkanie zabiegaliśmy. Zaraz po wyborze złożyliśmy gratulacje, proponując spotkanie w podobnym formacie, jak z prezydentem Valdasem Adamkusem. Nie było jednak zainteresowania ze strony pani prezydent.
Jak ocenia Pan przebieg rozmowy z Gitanasem Nausėdą?
Bardzo pozytywnie. Była to spokojna, bardzo rzeczowa i wnikliwa rozmowa, bez pośpiechu, bo trwałą ponad godzinę. Prezydent zadawał pytania, rzeczywiście interesowała go opinia polskich środowisk na ważne dla nas tematy. Powiedział, że interesuje go nie tylko to, co już zostało zrobione, chwalenie osiągnięć, ale rzeczywiste problemy i wyzwania, przed którymi stoimy. Odpowiedziałem, że według mnie największym problemem jest samo nagromadzenie się problemów, których urzędnicy nie rozwiązali przez ostatnie 20-25 lat. Rzeczywiście, mamy tego obecnie sporo.
O jakich udało się porozmawiać w czasie spotkania?
Mówiliśmy o podręcznikach. W tej chwili ich odnowienie to jedna z podstawowych potrzeb. Uczniowie polskich szkół mają przestarzałe podręczniki, nie mają zeszytów ćwiczeń w języku polskim, nie mówiąc już nawet o nowoczesnych platformach edukacyjnych, które są dostępne w języku litewskim. Te braki spowodowane są w dużej mierze sposobem finansowania oświaty mniejszości. Co prawda, finansowanie jest większe niż w przypadku litewskich szkół, o 14 proc. na jednego ucznia, jednak podręczniki wydane w języku polskim są droższe o 50, a nawet 70 proc. Wynika to z mniejszych nakładów i kosztów tłumaczenia. Jeśli chodzi o podręczniki do języka polskiego proponuję dokonać ich zakupu w Polsce, co jest najprostszym rozwiązaniem. Pojawiają się przy tym pewne trudności, jak choćby różnice programowe, jednak w tej kwestii bardzo dużo zależy od nauczycieli, nie są to przeszkody nie do pokonania. Oczywiście, w przyszłości warto myśleć o adaptacji ich do litewskich warunków.
Kolejną sprawą, jaką poruszyliśmy była matura z języka polskiego. Prezydent ze zrozumieniem odniósł się do tego problemu. 20 lat temu całkowicie bezsensownie matura z języka ojczystego w szkołach mniejszości narodowych została sprowadzona do rangi nieobowiązkowego egzaminu, który nic nie daje przy punktacji na studia. Proponujemy tutaj bardzo proste rozwiązanie, czyli przyznawanie za egzamin z języka polskiego, który niewątpliwie jako jeden z języków Unii Europejskiej zasługuje na poważne traktowanie, takiej liczby punktów, jak za dodatkowy język obcy. Z pewnością nie tylko wyrównałoby to szanse uczniów polskich szkół przy dostawaniu się na studia, ale również podniosło prestiż samego języka, bo przecież uczyć się polskiego mogą także Litwini.
Trzecią, chyba najtrudniejszą kwestią jest nauka języka litewskiego. Nie mamy żadnych wątpliwości co do tego, że maturzyści polskich szkół powinni znać język państwowy tak samo dobrze, jak uczniowie uczący się po litewsku. Pozostaje jednak kwestia tego, jak to osiągnąć. Dotychczas nie ma pomocy, programów, dzięki którym dziecko niemówiące w domu po litewsku mogło stopniowo wyrównywać poziom znajomości tego języka. Proponowane rozwiązania są całkowicie niewystarczające. Co z tego, że zwiększono liczbę godzin litewskiego w przedszkolach, skoro nie przeznaczono na to dodatkowych środków? Teoretycznie jest o jedną godzinę więcej, ale przedszkola nie mają środków na zatrudnienie lituanistów, więc litewskiego uczą te same wychowawczynie, które zajmują się dziećmi przez cały czas. Niestety, często brakuje im kompetencji do nauki języka.
Czy tego rodzaju spotkania mogą doprowadzić do realnej poprawy sytuacji polskich szkół?
Oczywiście, prezydent nie rozwiąże od razu wszystkich problemów oświaty, zwłaszcza, że przez ostatnie 30 lat nagromadziło się ich sporo. Chęć do rozmowy z osobami, które na co dzień zajmują się oświatą, znają te problemy z autopsji, jest na pewno dobrym kierunkiem. Niestety, nasza oświata, cała oświata na Litwie, bardzo poważnie choruje. Mamy za sobą wiele lat ciągłych reform, pośpiesznych, pochopnych decyzji. Wszyscy widzieliśmy, jak wiele zamętu spowodowała choćby zmiana systemu finansowania szkół i wypłat nauczycieli. To wszystko wpływa na to, że obniża się społeczne zaufanie wobec szkół, utwierdzają się negatywne stereotypy. Potrzebujemy po prostu spokojnej, systematycznej pracy i przemyślanych decyzji.
Fot. Marian Paluszkiewicz