![](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2019/11/13_list_Sejm_1.jpg)
Partie polityczne ponownie rozczarowały społeczeństwo Litwy. Tak najkrócej można skomentować ostatni ranking litewskich ugrupowań politycznych, gdzie spadek odnotowały wszystkie najważniejsze siły w kraju. Z wielkim prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że w najbliższym czasie na scenie politycznej pojawi się kolejny „zbawca ojczyzny”.
– Na pewno na sytuację ma wpływ permanentny chaos w państwie. Widzieliśmy chaos w związku z Pranckietisem, widzieliśmy chaos podczas pożaru w Olicie. To wszystko pokazuje dysfunkcjonalność państwa. Ludzie to widzą i odpowiednio reagują – powiedział „Kurierowi Wileńskiemu” politolog Mariusz Antonowicz, który wykłada obecnie w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Nauk Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego.
Z badań opinii publicznej przeprowadzonych przez spółkę Spinter tyrimai na zlecenie portalu informacyjnego delfi.lt wynika, że spadek odnotowały wszystkie najważniejsze ugrupowania polityczne. W październiku konserwatystów popierało 18 proc. wyborców, we wrześniu ich popularność była na poziomie 19,2 proc. Największy spadek odnotował Związek Chłopów i Zielonych. Teraz partię Ramūnasa Karbauskisa popiera zaledwie 10,2 proc. badanych. Przed miesiącem ich ranking wynosił ponad 14 proc. Socjaldemokraci Gintautasa Palackusa mogą liczyć teraz na 6,9 proc. poparcia, czyli wciągu miesiąca zaliczyli spadek o ponad 2 proc. Z badań wynika, że do Sejmu jeszcze może trafić Ruch Liberałów (6,3 proc.), Partia Pracy (5,5 proc.) oraz partia Porządek i Sprawiedliwość (5 proc.). Pozostałe partie znalazły się pod progiem wyborczym.
W rozmowie z delfi.lt politolog Uniwersytetu Michała Romera Rima Urbonaitė podkreśliła, że duży wpływ na sytuację będzie miało zatwierdzenie budżetu na przyszły rok. „Pytanie jest tylko jedno: czy nadal będziemy obserwowali spadanie rankingów, czy już osiągnęliśmy dno? Sądzę, że dużo będzie zależało od głosowania nad budżetem” – powiedziała naukowiec.
CZYTAJ WIĘCEJ: Erozja partyjnego systemu
![](https://kurierwilenski.lt/wp-content/uploads/2019/11/13_list_Sejm_Antonowicz-240x300.jpg)
Mariusz Antonowicz jest niemal w 100 proc. przekonany, że do jesiennych wyborów powstanie nowe ugrupowanie, które będzie próbowało „ponownie ratować ojczyznę”. – To jest prawie nieuniknione. Widzimy, że spadek popularności „chłopów” spowodował próżnię polityczną. Na pewno ktoś będzie próbował tę lukę wypełnić. O nowym ugrupowaniu wspominał Arvydas Juozaitis i Saulius Skvernelis. Na prawicy również może powstać nowe ugrupowanie. Sądzę jednak, że jedyną osobą, która potrafi zebrać 2 tys. podpisów jest Dagys. Jednak wynik jego partii będzie na poziomie 1,5 proc. Poza tym Partia Pracy stabilizuje swoją pozycję – podzielił się spostrzeżeniami politolog.
O pewnej niestabilności systemu politycznego na Litwie mówi się od dawna. Praktycznie podczas każdych wyborów, od wielu lat, pojawia się nowe ugrupowanie, któremu społeczeństwo daje kredyt zaufania. W 2008 r. koniem trojańskim litewskiej polityki była Partia Wskrzeszenia Narodowego założona przede wszystkim przez przedstawicieli litewskiego show-biznesu. Ugrupowanie uzyskało ponad 15 proc. głosów i weszło w skład koalicji rządzącej. Jej lider Arūnas Valinskas został nawet przewodniczącym Sejmu. Co prawda po roku został odwołany ze stanowiska, a partia przestała istnieć jeszcze przed końcem kadencji sejmowej w 2011 roku.
CZYTAJ WIĘCEJ: Łatwowierność wyborców
W 2012 r. do Sejmu trafiła partia Droga Odwagi Neringi Vienckienė, która powstała po tzw. aferze pedofilskiej i zajściach w podkowieńskim Godlewie. Nowemu ugrupowaniu udało się wprowadzić siedmiu posłów.
Rok 2016 to przede wszystkim triumf Ramūnasa Karbauskisa i jego Związku Chłopów i Zielonych, którym udało się zdobyć 54 mandaty. Karbauskis nie jest nowicjuszem w litewskim życiu politycznym, zasiadał wcześniej w Sejmie, ale jego wpływy w poprzednich latach były marginalne. Obecnie „chłopi” tworzą koalicję wspólnie m.in. z AWPL-ZChR oraz Socjaldemokratyczną Partią Pracy.