W ubiegłym tygodniu, po szczycie NATO w Londynie, prezydent Litwy Gitanas Nausėda poinformował, że udało się znaleźć kompromis w sprawie planu pomocy dla krajów bałtyckich i Polski.
Nie jest to takie oczywiste, ponieważ pod koniec ubiegłego tygodnia minister spraw zagranicznych Turcji oświadczył, że plan obronny wschodniej flanki NATO zależy od planu w sprawie Syrii. Politolog Linas Kojala sądzi, że wypowiedź ministra była skierowana do obywateli Turcji, a nie społeczności międzynarodowej.
„Nie mamy zastrzeżeń ze strony Turcji, które wcześniej były przeszkodą do końcowego porozumienia” – powiedział Nausėda dziennikarzom w Londynie. Przed szczytem agencja informacyjna Reutera poinformowała, że Turcja nie poprze planu pomocy NATO dla Polski i krajów bałtyckich, dopóki sojusz nie zaoferuje jej politycznego poparcia w walce przeciw kurdyjskim milicjom YPG w Syrii. Turcja chce, aby państwa zachodnie uznały ugrupowania syryjskich Kurdów za organizacje terrorystyczne. Z takim stanowiskiem nie zgadza się część państw sojuszu, ponieważ Kurdowie byli sojusznikami Zachodu podczas walk z Państwem Islamskim.
Nausėda poinformował również, że w trakcie szczytu nie był poruszony temat syryjskich Kurdów. „Ten temat nie był poruszony i sądzę, że ta kwestia zostanie rozwiązana” – podkreśliła głowa litewskiego państwa.
Po szczycie niby udało się konflikt zażegnać, ale sielankę przerwał minister spraw zagranicznych Turcji, Mevlut Cavusoglu. „Rozmowy, że w trakcie szczytu NATO Turcja zgodziła się w sprawie planu obronny krajów bałtyckich i Polski, nie są zgodne z prawdą. Ten plan w żaden sposób nie będzie zatwierdzony, dopóki nie będzie zatwierdzony nasz plan w sprawie Syrii” – oświadczył polityk. Minister zakomunikował, że Turcja zgodziła się tylko na „kolejny etap uzgodnień”, ale nie wyraziła ostatecznej zgody na jakiekolwiek ustalenia związane ze wschodnią flanką. „Oba plany znajdują się na tym samym etapie procedowania. Jeśli zostaną zatwierdzone, to wyłącznie razem. Jeśli będzie jakiś problem – oba zostaną zablokowane. W tej sprawie nie pójdziemy na żadne kompromisy” – podkreślił szef tureckiej dyplomacji.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nausėda na szczycie NATO. Co dalej ze wschodnią flanką?
Litewski politolog, dyrektor think tanku Centrum Studiów Wschodnich, Linas Kojala, sądzi, że wypowiedź tureckiego ministra nie oznacza, że Ankara automatycznie skorzysta z prawa weta.
– Nie traktowałbym tej wypowiedzi w ten sposób, że Turcja na pewno zablokuje plany obronne krajów bałtyckich i Polski. Moim zdaniem, strona turecka chce jeszcze raz podkreślić, że kwestia kurdyjska w Syrii jest dla nich czymś bardzo ważnym i jej pogląd różni się od stanowiska większości krajów NATO – mówi politolog dla „Kuriera Wileńskiego”.
Politolog uważa, że wypowiedź szefa tureckiego MSZ w dużym stopniu jest skierowana na „rynek wewnętrzny”.
– Myślę, że ta wypowiedź jest skierowana do społeczeństwa Turcji, aby pokazać im, że ich kraje nie ulegają zagranicznej presji. Dlatego nie traktowałbym tego, że Turcja na pewno zablokuje plany obronne. Oczywiście, będąc członkiem sojuszu ma takie formalne prawo, ale mam nadzieję, że z niego nie skorzysta – tłumaczy Kojala.
W lipcu 2016 r. na szczycie NATO w Warszawie podjęto decyzję o wzmocnieniu wschodniej flanki NATO. Zgodnie z ustaleniami w trzech krajach bałtyckich – Litwie, Łotwie, Estonii – oraz w Polsce zostały rozmieszczone bataliony NATO. Na Litwie batalion stacjonuje w mieście Rukle. Państwem dowodzącym na Litwie zostały Niemcy. Na Łotwie dowodzi Kanada, w Estonii – Wielka Brytania, a w Polsce – USA.