W czasie pandemii koronawirusa obowiązuje szereg ograniczeń, które mają zapobiegać rozprzestrzenianiu się zakażeń. Mamy zostać w domach, tam też jeść, a zakupy robić przez internet. Co jednak z tymi, którzy nie mają, gdzie się podziać?
Skutki pandemii dotkliwie odczuwają ubodzy.
– Jako Caritas bardzo dobrze zdajemy sobie z tego sprawę. Pod naszą opieką jest wiele osób, których nie stać na jedzenie lub też nie mają warunków, by je sobie przyrządzić. Ludzie bywają w bardzo różnych, życiowych sytuacjach. Czasem ktoś nie ma, gdzie mieszkać, nie ma pieniędzy, czasem brakuje mu kuchni, prądu, czasem po prostu sił i umiejętności, by się o siebie zatroszczyć – mówi Władysław Bortkiewicz, wicedyrektor Caritas archidiecezji wileńskiej.
„Betania” wychodzi do swoich podopiecznych
Stołówka „Betania”, w której potrzebujący mogli zwykle otrzymać obiad, ma obecnie te same ograniczenia, co wszystkie inne zbiorowe punkty żywienia. Oczywiście, jej podopieczni nie są w stanie zamówić sobie jedzenia na wynos, co stawia ich w bardzo trudniej sytuacji.
– Próbujemy znaleźć rozwiązanie również w tej sytuacji. Dwa razy w tygodniu organizujemy ciepły posiłek, po który można przyjść i zabrać również paczkę żywnościową na kolejne dni. Ludzi, którzy z tego korzystają jest sporo – zauważa rozmówca „Kuriera Wileńskiego”.
Bortkiewicz podkreśla, że Caritas, szczególnie w tym czasie, myśli o osobach starszych, z tak zwanych grup ryzyka.
– Nie chcemy ich narażać na odwiedzanie stołówki. Zebraliśmy od nich kontakty, numery telefonów, adresy i zawozimy im jedzenie do domów. Niektórzy bardzo się opierali, nie chcieli pokazać, gdzie mieszkają, ale wyjaśnialiśmy, że naszym celem nie jest oglądanie ich mieszkań, ale dotarcie do nich z pomocą, by nie musieli stać na dworze, w kolejce, czekając na jedzenie – zapewnia Władysław Bortkiewicz.
Paczki i obiady dostarczane są we wtorki i piątki. Obecnie wolontariusze i pracownicy dostarczają jedzenie do ok. 150 osób, które potrzebowały takiej pomocy, a ok. 80 osób odbiera jedzenie osobiście.
– Niektórzy z nich to osoby starsze, które chcielibyśmy uchronić przed wychodzeniem z domu, ale niestety, nie zgodziły się nam podać adresu albo po prostu go nie mają. Nie możemy im zabronić przychodzić, bo naprawdę potrzebują pomocy – wyjaśnia wicedyrektor Caritasu.
Obszary działalności są bardzo różne
„Betania” nie jest jednak jedyną troską Caritasu.
– Mamy również centra, gdzie ludzie mieszkają. Mamy noclegownię, jak również dom samotnych matek. Te wszystkie osoby musimy wykarmić, zatroszczyć się, by miały to, co konieczne – przypomina Bortkiewicz.
Caritas archidiecezji wileńskiej koordynuje również 10 przyparafialnych świetlic, do których przychodzą dzieci, często z rodzin potrzebujących pomocy materialnej.
– Staramy się wspierać teraz również te rodziny. Parafialne koła Caritas rozwożą paczki potrzebującym – informuje Bortkiewicz.
Wielu z podopiecznych Caritasu boryka się na co dzień również z brakiem potrzebnych ubrań.
– Teraz, w związku z kwarantanną, nie przyjmujemy ubrań, nie rozdajemy ich też tak, jak dotychczas. Jeżeli przychodzi osoba potrzebująca pomocy, oczywiście jej udzielamy. Ale w związku z kwarantanną nie możemy pozwolić na wybieranie sobie rzeczy, po prostu, osoba potrzebująca otrzyma to, co przygotuje dla niej wolontariusz lub pracownik. Jesteśmy zmuszeniu do szukania takich rozwiązań ze względów bezpieczeństwa – wyjaśnia przedstawiciel Caritasu.
Kolejny obszar działań to konsultacje.
– Naprawdę w tym czasie dzwoni do nas bardzo wielu ludzi. Prowadzimy tak konsultacje dla uchodźców, którzy chcą pozostać na Litwie. Organizujemy dla nich zdalne lekcje, pomagamy rozwiązać problemy. Bardzo często z pytaniami dzwonią również byli więźniowie, którzy w tym czasie są zwalniani i zupełnie nie wiedzą, gdzie się podziać, co robić. Dzwonią również osoby samotne, które potrzebują w czasie kwarantanny opieki, pomocy wolontariuszy – opowiada Bortkiewicz.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wileński Caritas wzywa do solidarności z ubogimi
Pusty magazyn Caritasu
Potrzeb i obszarów działalności jest dużo. Niestety, w czasie pandemii magazyn Caritasu bardzo szybko się opróżnia.
– Wyczerpały się nasze zapasy, Bank Żywności nie jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie nasze potrzeby, więc będziemy musieli kupować żywność. Mamy również nadzieję, że znajdą się osoby, które zechcą nas wesprzeć, podzielić się tym, co mają – mówi z troską Bortkiewicz.
Sytuację materialną Caritasu pogarszają niewątpliwie zamknięte kościoły.
– W czasie Wielkiego Postu w kościołach znajdują się skrzynki wielkopostne, w które można składać produkty żywnościowe, o które prosiliśmy. Zwykle ludzie odpowiadali na nasz apel bardzo dobrze, obawiam się jednak, że w tym roku, gdy nie ma ludzi w kościele, nie będzie to pomoc wystarczająca – stwierdza nasz rozmówca. – Mamy nadzieję, że nawet w tak trudnym czasie znajdą się osoby, które zechcą wspomóc naszą działalność. Może robiąc sobie większe zakupy, pomyślą o ubogich i skrzyni wielkopostnej, która stoi jeszcze w ich kościele. Może znajdą się też sponsorzy, którzy sfinansują nam większe zakupy. Na pewno zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by nasi podopieczni nie pozostali w tym czasie bez wsparcia, ale nie damy sobie rady bez ludzi, którzy po prostu będą chcieli się podzielić tym, co mają – mówi Bortkiewicz.