
„Każdy stary cmentarz, im jest bogaciej opatrzoną spiżarnią śmierci, tym bliższy zostaje życiu: księga wielkiej lektury o czasie, który w mieście obok przemijając, tu zostawił ostatnie, trwałe ślady”. To słowa Jerzego Waldorffa, który przed laty powołał do życia Społeczny Komitet Opieki nad Starymi Powązkami w Warszawie.
4 maja przypada 110. rocznica urodzin Jerzego Waldorffa – polskiego pisarza, publicysty, krytyka muzycznego i działacza społecznego. Z tej okazji warto wspomnieć o więzach, które łączyły go z Wilnem.
W 1974 r. Waldorff stworzył instytucję dziś noszącą imię swego twórcy. W ciągu minionych lat zdobyła szerokie uznanie i poparcie społeczeństwa Polski, a zwłaszcza jej stolicy. Szukając źródeł dochodu, organizował na Powązkach coroczne kwesty zaduszkowe. Odtąd kwesty stały się zaduszkowym obyczajem, uznanym i lubianym przez mieszkańców Warszawy. W 1990 r., w dwóchsetlecie istnienia Powązek, Jerzy Waldorff zaprosił do Warszawy na kwestę grupę wilnian. Byli to: Jan i Nina Sienkiewiczowie, Alicja Klimaszewska, Jerzy Surwiło, Olgierd Korzeniecki oraz Halina Jotkiałlo.
„Dał nam wtedy pierwszą, jakże wartościową lekcję, w jaki sposób ratować najcenniejsze ślady pamięci na najstarszej, polskiej nekropolii w Wilnie. Z biegiem lat skład kwestarzy się zmieniał. Pozostał zwyczaj, że zawsze w dniu Wszystkich Świętych i Zaduszek wilnianie i ich sympatycy kwestują na rzecz Rossy przy bramie noszącej imię św. Honoraty i przy bramie IV” – pisała w swych wspomnieniach Halina Jotkiałło, wileńska dziennikarka, współzałożycielka Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą (mama wyżej podpisanej).
Alicja Klimaszewska, wieloletnia prezes SKOnSR, obecnie prezes honorowa, tak oto wspomina pierwsze spotkanie z Waldorffem.

– U schyłku lat 80. gościł w Wilnie Teatr Wielki z Warszawy, a wraz z teatrem był w naszym mieście śp. Jerzy Waldorff. Był on niezmiernie zafascynowany miastem, a zwłaszcza Rossą. Urzekła go nasza piękna nekropolia, ale zasmuciła wielka ruina cmentarza. Chyba było to przeznaczenie, poznaliśmy go w teatrze, w czasie przerwy. Maestro zaczął rozmowę od cmentarza. I nagle rzekł: „Pamiętajcie, musicie coś z tym zrobić. I to natychmiast. Ojczyzna – to ziemia i groby. Zabierajcie się do pracy, póki nie jest za późno” – wspomina dla „Kuriera Wileńskiego” Alicja Klimaszewska.
Niedługo po tym warszawskim spotkaniu w Wilnie powstał Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą. Waldorff był już wówczas prezesem działającego w Warszawie Społecznego Komitetu Opieki nad Starymi Powązkami.
– Postanowił, bez namysłu, że zapozna nas z pracami swego komitetu i zaprosił nas do Warszawy. Dzięki jego pomocy poznaliśmy m.in. prof. Adama Romana, który kierował wydziałem rzeźby na ASP w Warszawie. Skontaktował nas z konserwatorami, którzy ukończyli wydział konserwacji rzeźb kamiennych, polecił ich nam jako dobrych fachowców. Byli to Jolanta Gasparska, Piotr Zambrzycki i Zenon Sadecki. Szczególną pomoc otrzymaliśmy od prof. Eduardasa Budreiki – opowiada prezes honorowa SKOnSR.
Podczas pamiętnego spotkania ze strony Mistrza padła też druga propozycja – „Warszawskie Powązki – Wileńskiej Rossie”.
– To oznaczało, że będziemy mogli kwestować na Powązkach na rzecz wileńskiej Rossy. Podczas pierwszej kwesty, a był to początek lat 90., zebraliśmy 80 mln złotych. Poznaliśmy też wielu wspaniałych ludzi z komitetu warszawskiego. Byli to ludzie bardzo zaangażowani w sprawy odnowy Powązek i zawsze gotowi przyjść z bezinteresowną pomocą Wilnu – wspomina pani Alicja.
Jerzy Waldorff zmarł w grudniu 1999 r. Wiele osób wyrażało wówczas obawę, że jego odejście oznaczać będzie koniec jego dzieła. Na szczęście, dzięki wsparciu kwestarzy i dobrodziejów, nic takiego się nie stało.
W ciągu 30 lat działalności Komitetu zostało odnowionych ok. 120 pomników, wzniesiono 5 nowych. Pieniądze na prace renowacyjne i konserwatorskie zebrano podczas kwest na warszawskich Powązkach.