O tajemnicy wypieku domowego chleba i o miłości do kunsztu piekarniczego opowiada „Kurierowi Wileńskiemu” Agnė Dzeranova, właścicielka piekarni „Agnės duonelė” w Perkūnkiemis w Wilnie.
5 lutego Kościół obchodził wspomnienie św. Agaty, z tej okazji święciliśmy chleb, sól i wodę. Chleb ma nas chronić przed ogniem. Jest także zabierany w podróż, aby ułatwić przeżywanie rozłąki, ponieważ tęsknota za domem, niczym ogień, pali serca. Św. Agata pomaga ten ogień ugasić.
Owoc małżeńskiej kłótni
– Chleb w naszej rodzinie zawsze był bardzo ważnym i szanowanym pokarmem. Mój śp. tatuś bez chleba nic nie jadł, nawet cepeliny jadł z chlebem! Moja mama od wielu lat piecze domowy chleb. Tymczasem ja tak naprawdę nigdy nie myślałam, że będę piec swój chleb, a o tym, że kiedyś otworzę własną piekarnię, nawet nie było mowy. Moje życie toczyło się zupełnie w innym kierunku – opowiada Agnė Dzeranova.
Po ukończeniu prawa na Uniwersytecie Michała Romera w Wilnie Agnė z tytułem licencjata została asystentem adwokata, zamierzała zostać prawnikiem. Wkrótce jednak wyszła za mąż. Jej wybranek, Alan, to zawodowy sportowiec, podpisał kontrakt duńskim zespołem koszykarskim SISU. Małżeństwo przeniosło się do Kopenhagi. Właściciel SISU prowadził też działalność związaną z akcesoriami promocyjnymi i zaproponował Agnė pracę menedżera.
Kilka lat później Agnė zaszła w ciążę. Uparła się, że chce urodzić i wychowywać dziecko na Litwie. Wkrótce więc wrócili do Wilna. Urodził się syn. Dziś ma już 10 lat, a rodzina powiększyła się jeszcze o dwie córki.
– Los zażartował, że mój mąż jest taki jak mój ojciec, bez chleba też nic nie je. A więc chleb zaczęłam piec w wyniku zbiegu okoliczności, stało się to przez kłótnię z mężem. 10 lat temu pewnego razu pojechałam odwiedzić moją mamę i zapomniałam w domu zostawić… chleb. Mój mąż bardzo się obraził, że nie zostawiłam w domu tak ważnego dla niego produktu. Między nami powstał mały konflikt. Pamiętam, że akurat mama piekła w domu chleb, więc wzięłam od niej upieczony bochenek, zawinęłam jak prezent, dodałam kartkę: „Odtąd w naszym domu nigdy nie zabraknie chleba” – i wręczyłam mężowi. Od mamy przywiozłam wtedy pierwszy zakwas na chleb i od tego czasu już nie kupujemy pieczywa, piekę sama. A w moim domu zawsze mamy chleb św. Agaty, który nas strzeże przed ogniem i przed niebezpieczeństwami w podróży – wspomina Agnė Dzeranova.
Czytaj więcej: Chwycić byka za rogi: szkockie bydło górskie na Litwie
Ważna jest miłość do chleba
I tak Agnė zaczęła piec chleb. Początkowo tylko dla swojej rodziny. Eksperymentowała z różnymi przepisami. Swoim chlebem zaczęła jednak częstować przyjaciół i znajomych. Chleb tak bardzo wszystkim smakował, że wkrótce zaczęła otrzymywać zamówienia nawet od zupełnie nieznajomych ludzi.
– Piece domowe już mi nie wystarczały, zdałam sobie sprawę, że muszę poszukać lokalu i otworzyć piekarnię. Dopiero przed dwoma laty udało się znaleźć lokal. Rozpoczęły się poszukiwania piekarza. Dla mnie nieistotne było jego wykształcenie, ważne było to, by kochał swój zawód. Chyba Pan Bóg mi pomógł, bo w ciągu dwóch dni znalazłam odpowiednią osobę, z którą współpracujemy do dziś – opowiada.
Jej piekarnia oferuje także: bułkę tartą, herbatniki, pasty do smarowania pieczywa, hummus, pikantne masło (tradycyjne i wegańskie), oliwki, masło orzechowe, płatki śniadaniowe. Ciasta i wypieki robione są na zamówienie.
– Żeby upiec smaczny chleb, nie wystarczą wiedza czy odpowiednie składniki. Trzeba to robić z miłością. Przepisów jest dużo. Niektóre zapożyczamy, ale większość została przez nas przerobiona. Czegoś dodajemy więcej, czegoś mniej. Nasze produkty są bogate w białko, dobre węglowodany, dobre tłuszcze i błonnik. Temperatura podczas pieczenia jest monitorowana, aby zapobiec tworzeniu się czynników rakotwórczych. Chcemy, aby produkty, których używamy, zachowały jak najwięcej wartości odżywczych. Surowce dobierane są niezwykle starannie, staramy się je kupować od lokalnych rolników – tłumaczy Agnė.
Nic się nie zmarnuje
Z szacunku do chleba należy zjeść go do ostatniego okruszka, a jeśli kromka upadnie nam na ziemię, należy ją pocałować. Tych tradycji trzyma się też rodzina Dzeranovów.
– W naszej rodzinie nikt nie wyrzuci kawałeczka chleba. Na sprzedaż pieczemy go tyle, ile potrzeba. Zazwyczaj wieczorem zbieramy zamówienia i mniej więcej wiemy, ile bochenków chleba należy upiec na zamówienie i dodatkowo na sprzedaż dla przypadkowych klientów. Jeżeli chleb zostaje, to następnego dnia sprzedajemy go taniej. Jeżeli nie sprzedamy następnego dnia, to oddajemy potrzebującym. Zdarza się też, że chleb nam stwardnieje, wtedy zbieramy wszystkie resztki i wieziemy do stajni, dla koni, ale nigdy nawet okruszynki nie wyrzucimy do śmietnika – wyznaje Agnė Dzeranova.
Klienci niekiedy skarżą się, że gdy kupią cały bochenek i nie zdążą go zjeść, to z czasem wysycha i twardnieje – a jak wiemy, wyrzucać chleb to grzech. Agnė daje kilka wskazówek, jak przedłużyć świeżość pieczywa i cieszyć się jego wyjątkowym smakiem.
– Jeszcze ciepły chleb wyjmij z torby i pozwól mu ostygnąć. Jeśli chleb zjesz w ciągu dwóch, trzech dni, możesz go przechowywać w zwykłej papierowej torbie. Chleb przechowywany w chlebnicy wysycha szybciej – tam przechowujemy tylko chleb tradycyjny i owocowy – radzi Agnė.
Chleby ketonowe, białkowe i gryczane należy przechowywać w lodówce. Jeśli przechowujesz chleb w lodówce w plastikowej torbie, możesz go używać przez cały tydzień.
Inną opcją jest zamrożenie połowy chleba. Według klientów, którzy tak robią, chleb pozostaje smaczny jak pierwszego dnia. Przed włożeniem chleba do zamrażarki można go wstępnie pokroić i każdą kromkę oddzielić papierem do pieczenia. Dzięki temu będziesz mógł wyjąć z zamrażarki tyle chleba, ile chcesz w danym momencie.
Jeśli jednak chleb zrobi się suchy, nie wyrzucaj go! Naostrz dobrze nóż, pokrój chleb na plasterki i usmaż na maśle ghi, w tosterze lub w piekarniku.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 6(16) 06-12/02/2021