Zawsze cieszę się, kiedy na litewskim rynku wydawniczym ukazuje się książka polskiego pisarza. Moim zdaniem wydawnictwo „Odilė” wykonało ostatnio kawał wspaniałej roboty. W ciągu zaledwie dwóch lat wydało dwie pozycje klasyka polskiej literatury i kinematografii Tadeusza Konwickiego.
Malowniczą historię miłosną z międzywojennym Wilnem w tle, czyli „Kronikę wypadków miłosnych”, oraz opowieść o trudnych i zawiłych losach antysowieckiej partyzantki – debiutanckie „Rojsty”. Trochę dziwne, że tego pisarza Litwa odkrywa dopiero teraz. Urodzony w Kolonii Wileńskiej Konwicki w swojej twórczości nieustannie powracał do kraju dzieciństwa i młodości. Od samego początku popierał litewskie aspiracje niepodległościowe. Obalając przy okazji stereotypy istniejące w polskim myśleniu o kraju nad Wilią. „Polacy zawsze widzieli Litwinów jako Podbipiętów, bardzo wysokich, łagodnych, milczących. Litwini są inni. Przypominają mi społeczności skandynawskie.
Są powściągliwi, rzeczowi, praktyczni, pracowici, nieskłonni do zmienności nastrojów” – pisał w 1990 r. w krótkim eseju „Fenomen Wilna” polski pisarz. W tym tekście jeszcze jedno zdanie przykuło moją uwagę. „Polacy na Litwie nie powinni dąsać się na kraj, powinna obowiązywać jakaś wspólna racja stanu, ponieważ sowietyzacja, rusyfikacja są stokroć groźniejsze od niewielkich konfliktów z Litwinami” – przestrzegał przed 30 laty Konwicki. Gdy uwzględni się sytuację na Ukrainie, hybrydowe ataki Kremla oraz wpływ rosyjskiej propagandy na dużą część litewskich Polaków, to słowa Konwickiego brzmią bardzo aktualnie. Oczywiście „wspólna racja stanu” może być sformułowana tylko wówczas, kiedy dwie strony tego chcą. Sądzę, że w tej materii również można dostrzec zmiany.
W trakcie swoich dwóch kadencji prezydent Dalia Grybauskaitė raczej unikała bezpośrednich kontaktów z przedstawicielami polskich organizacji na Litwie. Gitanas Nausėda to zmienił. Przed swoją pierwszą wizytą w Warszawie, będąc jeszcze prezydentem elektem, spotkał się z przedstawicielami polskiego szkolnictwa. Później także dochodziło do spotkań z przedstawicielami polskiej mniejszości. Bardzo ucieszył mnie apel znanego litewskiego historyka Antanasa Kulakauskasa, który notabene mieszka w Kolonii Wileńskiej. Wzywa on do nadania jednej z ulic Wilna imienia Tadeusza Konwickiego. „Wilno powinno zadbać o pamięć pisarza i filmowca” – napisał historyk. To bardzo dobra propozycja, oby jak najszybciej się zmaterializowała.
Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym “Kuriera Wileńskiego” nr 7(19) 13-19/02/2021