W sklepach zaczyna brakować rowerów. Powodem jest utrudniony dostęp do części z Azji, ale też rosnąca popularność jednośladów. To spowodowało globalny wzrost cen o nawet 10-20 proc.
– Pandemia koronawirusa zwiększyła popyt na rowery. W czasach, kiedy komunikacja publiczna jest potencjalnym źródłem zakażeń, a możliwości uprawiania sportu i rekreacji zostały mocno ograniczone, rower jawi się jako bezpieczne i atrakcyjne rozwiązanie. A więc już w czasie pierwszej pandemii znacznie wzrósł popyt na rowery nie tylko na Litwie, ale w całej Europie – mówi dla „Kuriera Wileńskiego“ Rytis Paulikaitis, prezes Litewskiego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Rowerowych i dyrektor sklepów rowerowych Vasarė.
Większość komponentów rowerowych produkowanych jest w Azji. Zerwanie łańcucha dostaw w marcu 2020 r. spowodowało mniejszą dostępność części i wyższe ceny rowerów.
– Lockdowny i kwarantanny azjatyckich fabryk na pewno wpłynęły na kłopoty związane z dostępnością rowerów i komponentów, ale najważniejszą przyczyną braku rowerów jest po prostu mocno zwiększony popyt. Popyt na jednoślady w naszym kraju wzrósł o ponad 30 proc. Na rowery siadają ludzie w różnym wieku – zaznacza Paulikaitis.
Jak mówi, rower nie jest produkowany w ciągu jednego dnia. Rowery zawsze zamawiane były z rocznym wyprzedzeniem. Dzisiaj, żeby otrzymać rowery, zamówienie należy złożyć dwa lata wcześniej.
– Na razie w sklepach mamy rowery, ale już odczuwa się ich brak. Niektórych modeli już zupełnie nie mamy. Na dzisiaj najbardziej brakuje rowerów górskich typu gravel oraz rowerów hybrydowych. Jeszcze przed pandemią można było wybrać sobie model taki, jaki chcemy i nieobowiązkowo kupować go od razu. Można było jeszcze jakiś czas zastanowić się nad modelem, ponieważ jeżeli nie było go w jednym sklepie, to na pewno można go było znaleźć w innym. Dzisiaj już raczej wybiera się z tego, co jest i nie ma czasu na myślenie, ponieważ w każdej chwili może ktoś inny kupić, a czy znajdziemy w innym sklepie – to już pytanie. Składy rowerowe w całej Europie są puste, więc nie ma co mieć nadziei, że wkrótce zostaną dostarczone – twierdzi dyrektor.
Producenci szacują, że produkcja rowerów w kraju podwoiła się w ciągu ostatnich kilku lat.
– Litwa dzisiaj produkuje o wiele więcej jednośladów niż przed pandemią, ale i tak nie może wyprodukować tak dużo rowerów, jakie mamy zapotrzebowanie, no i nie mamy tylu modeli, a są ich już tysiące – podkreśla rozmówca.
Rośnie popyt na rowery, rosną też ich ceny. Kto nie zaopatrzył się zawczasu w wymarzony jednoślad lub poszukuje części do swojego modelu, może na nie długo poczekać. Kiedy inne branże ratują się sezonowymi wyprzedażami, sprzedawcy rowerów nie muszą martwić się o zainteresowanie ofertą. Gorzej jednak z podażą.
Czytaj więcej: Kleszcze w natarciu. Na Litwie zapalanie mózgu coraz częstsze. Wilno apeluje o prewencję
– Ceny rowerów wzrosły i nadal będą rosły, ponieważ rynek znajduje się pod wzajemną presją, zarówno ze względu na ograniczoną podaż, jak i niezwykle wysoki popyt. Dzisiaj rada dla tych, co jeszcze zastanawiają się nad zakupem jednośladu – aby nie czekali i nie myśleli zbyt długo. Jeśli znajdziecie coś, co się podoba, to radziłbym od razu kupować, ponieważ w tym roku rynek raczej nie będzie zapełniony rowerami. Nawet w odniesieniu do 2022 roku istnieją wątpliwości, czy będziemy w stanie nadrobić zwiększone zapotrzebowanie. Obecnie jedyną możliwą radą jest jak najszybsze podjęcie decyzji, ponieważ może być za chwilę za późno – radzi prezes Litewskiego Stowarzyszenia Przedsiębiorców.
Tymczasem medycy zauważają inny problem. Rosnąca miłość do rowerów i skuterów sprawiła, że coraz więcej osób z urazami trafia do szpitali, ponieważ często jeżdżą bez kasku. Od 2020 r. obserwowany jest trend wzrostu liczby kontuzji spowodowanych jazdą na rowerze. W porównaniu z 2019 r. takich urazów było w ubiegłym roku o 18 proc. więcej. W porównaniu do 2019 r. liczba kontuzji na elektrycznych hulajnogach wzrosła aż o 78 proc. Oczywiście, wynika to z faktu, że popularność hulajnóg rośnie.
Policja także ostrzega, że rowerzyści oraz miłośnicy elektrycznej hulajnogi za naruszenie przepisów ruchu drogowego mogą otrzymać mandat w wysokości 90 euro. Zarówno rowerzyści, jak i miłośnicy hulajnogi, podjeżdżając do przejścia dla pieszych, nie zwalniają. Według przepisów ruchu drogowego należy ją zdefiniować jako prędkość bliską prędkości pieszego, od 3 do 7 km/h.
Co ważne, rowerowy boom miał miejsce nie tylko w krajach od zawsze sprzyjających temu środkowi transportu, takich jak Dania czy Niderlandy. W Barcelonie podczas pandemii korzystanie z transportu publicznego spadło o 50 proc., z samochodów prywatnych o zaledwie 10 proc. W Paryżu zaś, mieście znanym z ciągłych korków i wzmożonego ruchu samochodowego, od wiosny 2020 r. liczba rowerzystów wzrosła o ok. 70 proc. Stało się to między innymi dzięki tzw. koronaścieżkom, czyli sieci tymczasowych dróg rowerowych o długości prawie 50 km. Wkrótce te tymczasowe drogi mają zmienić się w stałe szlaki dla rowerzystów. W Nowym Jorku z kolei postawiono na zamknięcie wielu ulic dla ruchu samochodowego i oddanie ich pieszym oraz restauratorom, którzy wystawili stoliki i krzesła na świeże powietrze. Open Streests, bo tak nazywał się ten program, ma duże szanse na przetrwanie również po pandemii, ponieważ przypadł on do gustu mieszkańcom wielu dzielnic Nowego Jorku.
W Brukseli w trakcie roku pandemii przetestowano ponad 90 km tymczasowych dróg dla rowerów, co podniosło liczbę aktywnych rowerzystów w stolicy o 87 proc. W związku z tym w Belgii planuje się rozbudowę autostrad rowerowych między miastami. Nieustająco przykładem dla miast europejskich pozostaje Kopenhaga. W raporcie opublikowanym przez miasto pod koniec roku 2020 r. wskazano, że mieszkańcy stolicy Danii pokonują codziennie na rowerze 1,3 mln km. 62 proc. mieszkańców dojeżdża w ten sposób do pracy i do szkoły. Jeszcze w 2015 r. było to 52 proc., podczas gdy odpowiednio 41 i 36 proc. wybierało rower w drodze do pracy lub szkoły w 2013 i 2012 r.