Roczna inflacja na Litwie wynosi ponad 9 proc. Ekonomiści nie wykluczają, że do końca roku przekroczy 10 proc. To z pewnością wpłynie na siłę nabywczą określonych grup społecznych. Całkiem możliwe, że ludzie będą częściej wybierali się do Polski na zakupy.
Ministerstwo Finansów uspokaja mieszkańców. Zdaniem resortu na pewno nie zetkniemy się z kryzysem, jaki miał miejsce w 2008 r. „O ile tamten kryzys na rynku nieruchomości był spowodowany w dużym stopniu nieprzejrzystymi kredytami, to dzisiaj widzimy, że kredyty nie stanowią dużej części inwestycji w nieruchomości. Ludzie nabywają nieruchomości albo w gotówce, albo za oszczędności. Poza tym Bank Litwy wprowadził pewne zmiany, aby kredyty były bardziej przejrzyste. W przypadku, jeśli człowiek nie może udowodnić, że w ciągu dłuższego czasu zachowa dochody na tym samym poziomie, to kredyt nie jest udzielany” – oświadczyła dla LRT minister finansów Gintarė Skaistė. Szefowa resortu nie widzi problemu, że ludzie chcą inwestować w nieruchomości. „Widzimy tendencje, że ceny rosną. Jednak ceny nie są spowodowane nieprzejrzystymi kredytami. I to powoduje nadzieję, że kryzysu, jaki był, naprawdę nie będzie” – dodała minister.
Pod koniec listopada upubliczniono wyniki badań opinii społecznej w trzech krajach bałtyckich przeprowadzonych przez spółkę Norstat na zlecenie banku Citadele. Z badań wynika, że 16 proc. mieszkańców Litwy w ogóle nie chce inwestować swych oszczędności. Na Łotwie i w Estonii ten odsetek jest jeszcze większy, czyli odpowiednio 23 i 22 proc. 43 proc. badanych odpowiedziało, że inwestowałoby tylko w nieruchomości. Na Łotwie chętnych do inwestycji na rynku nieruchomości jest na poziomie 50 proc. Natomiast 15 proc. ankietowanych na Litwie zainwestowałoby w tworzenie własnego interesu. W Estonii i na Łotwie tworzeniem własnego biznesu jest zainteresowanych 11 proc.
Czytaj więcej: Jak zabezpieczyć oszczędności przed inflacją?
Ceny wzrosną i takie pozostaną
Zdaniem ekonomistów na pewno inflacja przyczyni się do jeszcze większego wzrostu cen.
– Inflacja rośnie, bo rosną ceny energii, czyli w pierwszej kolejności gazu, prądu oraz paliwa. Poza tym wzrost wygląda na duży, ponieważ w roku ubiegłym odnotowaliśmy duży spadek. Co to oznacza? Kiedy ludzie otrzymają rachunek za ogrzewanie lub prąd, to ich siła nabywcza znacznie się zmniejszy. Zwyczajnie będą mieli mniej środków na inne wydatki. To oznacza, że będziemy mieli gospodarcze spowolnienie. Jest nadzieja, że na wiosnę tendencje się zmienią. Inflacja nie będzie rosła, a może nawet zmaleje. Być może zmieni się też ogólna sytuacja na świecie. Zła wiadomość jest taka, że kiedy ceny zwiększają się, to bardzo trudno spowodować, aby nastąpił ich spadek. Nie mówię tutaj o cenach energii, tylko na inne produkty i usługi. Rekomendacja dla Litwy byłoby taka, aby ten wzrost cen nie był zbyt duży, bo konkurencja na świecie jest bardzo duża i Litwa może stać się krajem droższym niż kraje bardziej zamożne. Dobrym przykładem jest Polska, gdzie również jest sporo wyzwań, bo złoty nadal tanieje, ale inflacja jest trochę mniejsza niż u nas. I różnica w cenach jest tak duża, jakiej nie było nigdy wcześniej. Cena produktów i usług w Polsce jest niższa ok. 20 proc. Nawet ceny paliwa są mniejsze, na przykład olej napędowy tańszy o ok. 10 eurocentów, a benzyna nawet o 15. Całkiem więc możliwe, że tej zimy wszystkie drogi ponownie będą prowadziły do Polski – ocenia w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” główny ekonomista banku Luminor Žygimantas Mauricas.
W Polsce w październiku inflacja była na poziomie 7 proc. W listopadzie również ma wzrosnąć, ale nie powinna raczej przekroczyć 8 proc. „Prognozujemy, że szczyt inflacji wystąpi w styczniu-lutym, co oznacza, że w listopadzie inflacja będzie wyższa niż w październiku, pewnie 7 proc. z »kawałkiem«” – ocenił we wtorek minister finansów RP Tadeusz Kościński. Natomiast Główny Urząd Statystyczny podał, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w Polsce za miniony miesiąc wzrosły o 7,7 proc. a w porównaniu z poprzednim miesiącem o 1 proc. To jest największy skok cenowy w Polsce w całym XXI wieku. Ostatni raz wyższą inflację odnotowano pod koniec 2000 r., kiedy wynosiła 8,5 proc. Najbardziej zdrożało paliwo (36,6 proc.), energia (13,4 proc.) oraz żywność i napoje (6,4 proc.).
Czytaj więcej: Strefa euro notuje deflację, Litwa inflację
Problem całej UE
Negatywne skutki odczują nie wszyscy mieszkańcy kraju, tylko określone grupy społeczne.
– Sądzę, że wynagrodzenia będą rosły szybciej niż inflacja. Trzeba jednak pamiętać, że to są tylko liczby. Osoby mieszkające w starych sowieckich blokach mogą otrzymać bardzo duże rachunki za ogrzewanie. Poza tym nie u wszystkich tak samo rośnie wynagrodzenie. U niektórych w ogóle nie rośnie. Natomiast inflacja wpływa na wszystkich. Będą grupy osób, które naprawdę boleśnie odczują wpływ inflacji. Ich siła nabywcza mocno osłabnie. Sądzę, że średnią siły nabywczej w skali kraju utrzymamy na dobrym poziomie, ale będą osoby, które odczują to bardzo mocno. Największa zapaść ma być w styczniu i lutym. I to na pewno wpłynie na konsumpcję – dodaje Mauricas.
Z inflacją boryka się cała Unia Europejska. Z danych Eurostatu wynika, że w październiku w strefie euro inflacja wynosiła 4,1 proc. Miesiąc wcześniej była na poziomie 3,4 proc. Teraz jest na poziomie 4,9 proc. Największy wpływ na inflację mają wysokie ceny na energię, które w całej UE wzrosły średnio o 27 proc. Poza Litwą najbardziej inflacja rośnie w Estonii i na Węgrzech, gdzie wynosi niecałe 7 proc. W Niemczech poziom inflacji wzrósł w listopadzie z 4,3 proc. do 6 i jest to najwyższy wskaźnik z ostatnich 29 lat. Najniższa inflacja jest na Malcie oraz w Portugalii, gdzie nie sięga nawet 2 proc.