20 stycznia przypada 80. rocznica urodzin Sławomira Worotyńskiego, jednego z najbardziej utalentowanych literatów polskich Litwy XX w.
– Nie mógł żyć bez poezji, chociaż później wyznał w swym życiorysie: „Za każdym moim utworem stoi ciężka praca nad słowem. Cierpliwość. Ustawiczne poszukiwanie piękna. I tylko taką widzę moją Poezję. Malowanie słowami dużego, kolorowego życia”. I to się Sławkowi Worotyńskiemu udało. Dzięki wielkiemu talentowi zdążył tak dużo w swych wierszach powiedzieć i pokazać. Natomiast jego życie okazało się krótkie. Odszedł w 42. roku życia. Z własnej woli. Złamana gałązka bzu, nad którą zachwycał się w swym wierszu, stała się poniekąd symbolem jego śmierci – mówi w rozmowie z ,,Kurierem Wileńskim” Jadwiga Podmostko, wileńska dziennikarka, redaktor i wydawca „Kalendarza Rodziny Wileńskiej”.
Gdyby Sławomir Worotyński żył, miałby dzisiaj 80 lat. Przyszły poeta urodził się 20 stycznia 1942 r. w Nowej Wilejce.
– Miał doceniających książkę, muzykę, malarstwo rodziców. Humanistyczne pasje rodziców zostały przekazane dzieciom, skoro Alicja, starsza siostra Sławka, została polonistką, a on sam studiował jakiś czas rusycystykę w Wileńskim Instytucie Pedagogicznym. Podejmował różnego rodzaju prace, które dalekie były od tego, czym żył w marzeniach. Najlepsza w danej sytuacji okaże się praca gońca w „Czerwonym Sztandarze” – wspomina dr Halina Turkiewicz, filolog i historyk literatury polskiej.
Czytaj więcej: Pamięci Sławka Worotyńskiego: „Proszę o chwilę ciszy…”
Był przede wszystkim poetą.
– Debiutował w 1961 r. na łamach „Czerwonego Sztandaru”. Bardzo szybko zaczął się wyróżniać wśród kolegów po piórze, bo jego poezja, wbrew ówczesnej koniunkturze, była przede wszystkim liryką przekazującą prywatne uczucia. Sprzyjała temu zapewne także miłość, ożenek w 1963 r. z Laimutė Stonytė, z którego to związku przyszła na świat córka poety Wioleta. Druga miłość Worotyńskiego ma rodowód zaiste poetycki. Zamieszczone w „Radarze” wiersze poety przypadły do gustu Danucie z Bielska-Białej. Nawiązała się korespondencja. W 1976 r. dziewczyna przyjechała do Wilna i… została niebawem żoną poety. Już w 1977 r. obdarzyła go synem, któremu nadano imię Marcin, ale w tymże roku wyjechała do Polski. Od tego to czasu datuje się „epopeja” starań Sławomira o wyjazd do Bielska-Białej. Wiadomo, jakie to były problemy: granica, masa „papierków” do załatwienia w celu jej przekroczenia, wreszcie wybuch stanu wojennego w Polsce w 1981 r. Wszystko to odraczało upragnione spotkanie z żoną i synem – opowiada rozmówczyni.
Granicę, wówczas radziecko–polską, poeta przekroczył dopiero 16 sierpnia 1983 r.
– Prawie sześć lat rozłąki zrobiło swoje. Po przybyciu na miejsce Sławomir orientuje się, że nie jest już tym jedynym, oczekiwanym, niezastąpionym. Wypadki potoczą się błyskawicznie, zważywszy fakt, że samobójcza śmierć poety nastąpi już 23 września tegoż roku. Przed dokonaniem strasznego kroku Worotyński śle wstrząsające listy do najbliższego z wileńskich przyjaciół, Henryka Mażula. Ileż to trzeba przeżyć, jakąż to trzeba mieć wrażliwość, żeby z tak, zdawałoby się, trzeźwym umysłem, podejmować próby samobójcze. Ostatnia, niestety, była udana – kontynuuje dr Turkiewicz.
Zaznacza, że pocieszające jest przynajmniej to, że prawdziwy poeta odchodzi i nie odchodzi zarazem, gdyż zostaje jego dzieło, które go kontynuuje, pomnaża, zwielokrotnia.
Worotyński należy do tych mniej licznych zapewne dziś twórców, którzy jednako pięknie piszą o naturze i miłości, o życiu i o śmierci, czego świadectwem jest też „Złamana gałązka bzu”.
– Ostatni wers utworu „Jaka jest piękna śmierć!” stał się mottem rozdziału, którego bohaterem jest wszechwładny Tanatos. Jest to rozdział najbogatszy ilościowo. Motyw śmierci był tematem–obsesją Worotyńskiego. Oswajał śmierć od dawna. Czyżby przeczuwał, że dość wcześnie się z nią pobrata? Przywoływał ją niemal dosłownie („Śmierć poety”), ewokował ją za pośrednictwem poetyki symbolicznej, jak, na przykład, w wierszu „Śmierć drzewa” – tłumaczy filolog i historyk literatury polskiej.
Oprócz wierszy Worotyński pisał również krótkie opowiadania, przypowieści i bajki dla dzieci. Poeta nie dostąpił radości powertowania ani tomików zbiorowych, zawierających jego teksty („Sponad Wilii cichych fal”, „Współczesna polska poezja Wileńszczyzny”i in.), ani, tym bardziej, indywidualnych. Ostatnie zostały przygotowane i wydane przez przyjaciół, bliskich i wielbicieli jego poezji.
Czytaj więcej: Sławomir Worotyński miałby dziś 70 lat
Najwcześniej ukazały się „Kontrasty i analogie”(1990).
– Należy je zawdzięczać wielkoduszności Henryka Mażula, który, mając możliwość opublikowania własnych wierszy, ustąpił miejsce nieżyjącemu poecie i przyjacielowi, dokonał wyboru i opatrzył wstępem pokaźny zbiorek poezji Worotyńskiego. We wstępie bardzo ciepło i wnikliwie odsłania Mażul jakąś cząstkę istoty twórczości Worotyńskiego, pisząc o niej m. in., tak: „Cała Jego poezja była bezustannym dążeniem do światła. Nic dziwnego: przeszedł przez najciemniejsze tunele samotności, najokrutniejsze kręgi egzystencji, znosił to z podziwu godnym heroizmem. Kochał, całym jestestwem kochał wszystko, co wokół. I płakał w poezji tą miłością. Nie łudził się: pisanie wierszy zawsze było śmiertelnie niebezpiecznym zajęciem, pojmował, że przenoszenie życia w słowa odbywa się kosztem życia. Nigdy inaczej. Przystał na takowe samobójstwo na raty” – opowiada dr Halina Turkiewicz.
Drugi tomik poezji Worotyńskiego, „Podróż”, wydała w 1991 r. warszawska Oficyna Literatów i Dziennikarzy „Pod Wiatr”, której patronował Romuald Karaś. Zawiera on kilkadziesiąt tekstów poety.
I wreszcie, w 2005 r., ukazał się najobszerniejszy wśród dotychczasowych zbiór poezji Sławomira Worotyńskiego „Złamana gałązka bzu”, którego redaktorem jest Jadwiga Podmostko przy współudziale Renaty Zielenkiewicz.
Tomik autorski „Samotność” ukazał się w 2020 r.
Na Festiwalu Filmowym Emigra 2018 w Warszawie został zaprezentowany film pt. „Nieobecny”w reżyserii Romualda Mieczkowskiego przedstawiający historię wileńskiego poety Sławomira Worotyńskiego.