Więcej

    Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę

    Czytaj również...

    Taki jest też tytuł najnowszej książki autorstwa Tomasza Terlikowskiego – o księdzu, który wychował pokolenia, zmienił Polskę, zmienił Kościół. Jak podkreśla Terlikowski, ks. Franciszek Blachnicki to jeden z najważniejszych duchownych okresu PRL, który wraz z Karolem Wojtyłą, Stefanem Wyszyńskim i Jerzym Popiełuszką rekonstruował polski Kościół w mrocznych dekadach komunizmu.

    Przyszły papież, kard. Karol Wojtyła, odwiedzał Krościenko nad Dunajcem często, stając się wielkim przyjacielem ruchu oazowego, który stworzył ks. Franciszek Blachnicki
    | Fot. IPN/INSTYTUT KS. FRANCISZKA BLACHNICKIEGO

    Trzy postacie z tego szacownego grona są nam bardzo dobrze znane. Wiemy, jaką rolę w życiu Kościoła w tych ponurych czasach odegrali św. Jan Paweł II czy bł. kard. Stefan Wyszyński. Znamy historię męczeńskiej śmierci ks. Jerzego. Niewielu zaś zna ks. Blachnickiego.

    „Nie da się go określić jednym zdaniem. Jego osoba to zbitek przeciwieństw. Z jednej strony konserwatysta, z drugiej ekumenista; z jednej strony rewolucjonista, z drugiej wielki czciciel Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, zachwycony maryjnością św. Maksymiliana” – tak go określa Tomasz Terlikowski.

    Wpatrzony w o. Kolbego

    Opowieść o życiu ks. Franciszka Blachnickiego można by zacząć od słów – to założyciel największego ruchu oazowego w Polsce Światło–Życie. Ale po kolei.

    Urodził się w 1921 r. Miał siedmioro rodzeństwa, z których dwoje zmarło w dzieciństwie. Jego ojciec był starszym pielęgniarzem i jak na tamte czasy było to dość wysokie stanowisko, pośrednie między lekarzem a felczerem. Dochody, jakie osiągał, pozwoliły zapewnić rodzinie dość dostatnie życie – wszystkie dzieci ukończyły gimnazjum.

    Ojciec zatrudniony był w szpitalach Spółki Brackiej – specjalnie stworzonej dla górników pod koniec XIX w. Ponieważ normalną praktyką było przenoszenie pracowników wraz z rodzinami na różne placówki, stąd zmieniały się miejsca zamieszkania rodziny Blachnickich. Były to zawsze śląskie miasta. Ks. Blachnicki urodził się w Rybniku, naukę zaczął w wieku pięciu lat w Orzeszu. Dalsze wydarzenia jego młodych lat miały miejsce już w Tarnowskich Górach – pierwsza komunia święta w 1932 r., matura w 1938 r. W Tarnowskich Górach działał też w harcerstwie, które – jak zawsze podkreślał – kształtowało jego młody charakter.

    Druga wojna światowa zastała Franciszka Blachnickiego w czasie odbywania służby wojskowej. Szybko włączył się w działalność konspiracyjną. Został zdekonspirowany i aresztowany 27 kwietnia 1940 r., a następnie przewieziony do więzienia do Tarnowskich Gór.

    Rozpoczął się czas więzienny z ponadrocznym pobytem w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Przebywał tam z numerem 1201. W czasie pobytu Franciszka Blachnickiego w tym obozie nastąpiła śmierć o. Kolbego. I chociaż osobiście nie zetknął się z o. Maksymilianem, to z wielką mocą dotarła do niego jego heroiczna śmierć.

    Jego samego sąd w Katowicach (Oberlandesfericht) 30 marca 1942 r. skazał na karę śmierci. Franciszek pisał prośby o ułaskawienie i po ponadczteromiesięcznym oczekiwaniu otrzymał decyzję z Ministerstwa Sprawiedliwości w Berlinie, w której karę śmierci zamieniono mu na 10 lat więzienia. Do zakończenia wojny miał zaś przebywać w obozach pracy. Cały ten okres więzienny ks. Blachnicki wiązał z Opatrznością Bożą, która nad nim czuwała.

    „Traumatyczne przeżycia w obozach koncentracyjnych u wielu ludzi skutkowały utratą wiary. Tymczasem Franciszek Blachnicki, który przed wojną był raczej obojętny religijnie, w więziennej celi przeżył nawrócenie” – pisze w swojej książce Tomasz Terlikowski.

    Siedząc w więzieniu w Katowicach, czekał na wyrok śmierci. W tym czasie dużo czytał i któregoś dnia trafił na jakąś książkę religijną, która spowodowała przełom w jego życiu. Franciszek Blachnicki opisywał to wydarzenie w następujący sposób: „Dnia 17 czerwca 1942 r., siedząc w celi »jako podwójny skazaniec – skazany przez ludzi na śmierć przez ścięcie, a przez siebie samego na śmierć wieczną, zostałem ułaskawiony dekretem Miłosierdzia Wszechmogącego Boga« (…). »Dokonałem odkrycia, że to Bóg oddał siebie z miłości człowiekowi w Jezusie Chrystusie. Ta Boża miłość stała się Bożą odpowiedzią na moje pytanie o sens życia«”.

    „Postanowił dzielić się światłem wiary, które otrzymał od Boga. Jego nawrócenie nastąpiło w czasie, gdy w obozie oddał swoje życie za innego człowieka, o. Maksymilian Kolbe. Blachnicki wiązał swoje nawrócenie i późniejsze wydarzenia z ofiarą Kolbego” – dodaje autor książki o ks. Blachnickim.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Wyzwolenie zastało go w obozie Lengenfeld w Saksonii. Po nabraniu sił Franciszek Blachnicki wrócił do Tarnowskich Gór 20 lipca 1945 r. I po paru dniach złożył podanie o przyjęcie do seminarium duchownego w Krakowie, gdzie uzyskał magisterium – tematem jego pracy była istota świętości.

    Czytaj więcej: Święcenie krzyża wieńczącego sygnaturkę kościoła św. Rafała Archanioła w Wilnie

    Perypetie z władzami PRL

    25 czerwca 1950 r. Franciszek Blachnicki w prokatedrze św. św. Piotra i Pawła w Katowicach przyjął święcenia kapłańskie. Pierwsze lata pracy kapłańskiej to wikariaty w pięciu parafiach katowickich i intensywna działalność ks. Blachnickiego.

    W komunistycznym państwie, jasno deklarującym swój ateizm, w ciągu kilku lat niezłomny kapłan buduje ruch skupiający 150 tys. ludzi, i to ruch w oparciu o wartości, które w ówczesnej Polsce nie były przecież najbardziej popularne. Lata 50. to był czas ostrej konfrontacji komunistycznych władz z Kościołem. Trzej śląscy biskupi zostali usunięci z diecezji w listopadzie 1952 r. Rządy przejęli w niej narzuceni przez władze wikariusze kapitulni.

    Ks. Blachnicki, wówczas wikary w Cieszynie, postanowił, że w tej sytuacji nie może milczeć. We wrześniu 1955 r. wygłosił kazanie, w którym skrytykował władze kościelne za sojusz ze stalinowską władzą. Natychmiast został wyrzucony z parafii. Ks. Franciszek pojechał więc do Niepokalanowa, aby wznowić studia nad duchowością o. Maksymiliana Kolbego. Stamtąd włączył się w akcję uwolnienia śląskich biskupów i ich powrotu do Katowic.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    To doświadczenie miało dla niego doniosłe konsekwencje. Bp Herbert Bednorz zaproponował mu pracę w kurii diecezjalnej i wsparł inicjatywę tworzenia abstynenckiego ruchu maryjnego. Organem ruchu było pismo „Niepokalana Zwycięża”. W ten sposób o ks. Blachnickim dowiedziała się cała Polska, a on mógł zacząć realizować swoje koncepcje duszpasterskie.

    Dzieło Krucjat

    Stworzył Krucjatę Trzeźwości, społeczną akcję przeciwalkoholową, zwaną też Krucjatą Wstrzemięźliwości. To był wielki ruch trzeźwościowy obejmujący swoim zasięgiem cały kraj. Niestety, został brutalnie rozwiązany przez władze komunistyczne w 1960 r. Siedziba Krucjaty została otoczona przez milicję, przeprowadzono kilkugodzinną rewizję i ogłoszono likwidację, opieczętowując barak, w którym miała siedzibę jej centrala. Sam ksiądz został znów aresztowany. Po ponad czterech miesiącach aresztu otrzymał wyrok 13 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata.

    Jak wspomina Terlikowski w książce, lata Krucjaty Wstrzemięźliwości to był jedyny okres w historii PRL, w którym sprzedaż alkoholu w kraju wyraźnie spadła. Niewątpliwie ks. Blachnicki miał na to wpływ.

    Lata 1964–1972 to praca na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Ks. Blachnicki współorganizował Instytut Teologii Pastoralnej w oparciu o naukę Soboru Watykańskiego II. W 1973 r., po przedłożeniu rozprawy „Eklezjologiczna dedukcja teologii pastoralnej”, otrzymał stopień doktora habilitowanego. Władze państwowe jednak nie uznały go.

    W latach 1964–1980 ks. Franciszek rozwijał ożywioną działalność w dziedzinie posoborowej odnowy liturgii w Polsce. 8 czerwca 1979 r., podczas spotkania z Ojcem Świętym Janem Pawłem II w Nowym Targu, została ogłoszona Krucjata Wyzwolenia Człowieka, która była i do dziś jest kontynuacją rozwiązanej przez władze Krucjaty Wstrzemięźliwości. Jest ona drogą do przezwyciężenia zniewoleń współczesnego człowieka.

    Ruch oazowy eksploduje na Polskę

    Od 1963 r. ks. Franciszek Blachnicki podjął na nowo prowadzenia rekolekcji oazowych. Po mniej więcej 10 latach od pierwszych oaz zaistniały rekolekcje dla chłopców zwane Oazą Nowego Życia, które były ściśle związane ze służbą liturgiczną. Odbywały się także Oazy Niepokalanej przeznaczone dla dziewcząt.

    Ks. Blachnicki organizował też rekolekcje przeżyciowe skierowane do różnych grup: młodzieży, dorosłych i całych rodzin. Opracował potrzebne do niej pomoce. W ten sposób oazy rozwinęły się w ruch, zwany dziś Ruchem Światło–Życie. Ogarnął on wiele krajów. Domowe Kościoły powstały: w Niemczech, na Słowacji, w Czechach, na Ukrainie, w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Działa także na Litwie i w naszych polskich kościołach, m.in. w kościele Ducha Świętego w Wilnie czy w parafii w Nowej Wilejce.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    „Ruch oazowy prężnie się rozwijał. Rozmach zaskoczył jego samego. Zastanawialiśmy się, jak to ogarnąć. Myśleliśmy o własnym miejscu, gdzie o. Franciszek będzie mógł tworzyć programy formacyjne dla kolejnych grup, opracowywać materiały, spotykać się z ludźmi” – wspomina w książce Dorota Seweryn, pierwsza osoba współpracująca z ks. Blachnickim.

    Centralą ruchu stało się Krościenko nad Dunajcem. W 1963 r. ks. Franciszek zakupił tam dom na Kopiej Górce, w którym zamieszkał w 1966 r. Omijając, a często nawet łamiąc przepisy administracyjne obowiązujące w PRL, ks. Blachnicki stworzył w tej miejscowości prawdziwą oazę wolnej Polski. Udało mu się swoim entuzjazmem zapalić grupę kapłanów oraz liczne grono ludzi świeckich, którzy nie zważając na grożące im szykany czy brak zrozumienia we własnych środowiskach, bezgranicznie zaufali ks. Franciszkowi i tworzonemu przez niego dziełu.

    Czytaj więcej: Ksiądz Józef Legowicz, prawdziwy apostoł Chrystusa, człowiek swoich czasów

    Dom na Kopiej Górce

    Od tamtej pory Kopia Górka stała się główna siedzibą ruchu oazowego. Strażniczkami tego miejsca są panie z założonego w 1958 r. przez ks. Franciszka Blachnickiego Wspólnoty Niepokalanej Matki Kościoła. Swoją troską czynią Kopią Górkę domem dla tysięcy oazowiczów, którzy corocznie się tu pojawiają.

    – Fenomenu Kopiej Górki nie da się zrozumieć bez poznania miejsc, które składają się na dzisiejsze centrum Ruchu Światło–Życie i ich historii – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Aleksandra Reda ze Wspólnoty Niepokalanej Matki Kościoła, moja przewodniczka po tym niezwykłym miejscu. – W rozbudowanym dziś domu na Kopiej Górce znajduje się pokój ks. Franciszka, w którym są pamiątki po nim, m.in. duże biurko, przy którym powstawały oazowe materiały formacyjne. A na ścianie wisi słynne zdjęcie kard. Karola Wojtyły z ks. Blachnickim z Dnia Wspólnoty na szczycie Błyszczu, z sierpnia 1972 r. Przybywających na Kopią Górkę wita figura Niepokalanej Matki Kościoła. U jej stóp znajduje źródełko oraz napis z greckim słowem ΖΩΗ (zoe – życie).

    – Figurę poświęcił 11 czerwca 1973 r. kard. Wojtyła, który przyjechał z Krakowa i dokonał aktu oddania całego Ruchu Niepokalanej Matce Kościoła – wspomina Aleksandra Reda. – W 1973 r. zbudowano Namiot Światła, wykorzystywany jako aula na różnego rodzaju konferencje, katechezy, spotkania, liturgię. Prawdziwą perłą myśli teologicznej o. Franciszka, ubranej w sztukę sakralną, jest kaplica Chrystusa Sługi, uważana za serce całego centrum. Modlą się tu grupy oazowe, pielgrzymujący na Kopią Górkę i domownicy. Na zboczu Kopiej Górki wrażenie robi Wieczernik – mieszczący do 3 tys. osób, otwarty amfiteatr z polowym ołtarzem. Wieczernik powstał z myślą o spotkaniu Jana Pawła II z oazowiczami w Krościenku podczas pierwszej pielgrzymki do Polski. W 2018 r. została oddana do użytku jedna z największych inwestycji na Kopiej Górce – Droga Nowego Człowieka, czyli Ścieżki Oazowe. Oaza ciągle się rozbudowuje. W lipcu 2020 r. rozpoczęła się budowa Centrum Ekologii Integralnej Ruchu Światło–Życie. Ks. Franciszek Blachnicki byłby dumny, że jego dzieło życia trwa i prężnie się rozwija – podsumowuje Aleksandra Reda ze Wspólnoty Niepokalanej Matki Kościoła.

    Sługa Boży

    Jak potoczyły się dalsze losy ks. Blachnickiego? W grudniu 1981 r. wyjechał do Rzymu, gdzie zastał go stan wojenny. Nie wrócił już do Krościenka, do śmierci mieszkał i pracował w polskim ośrodku Marianum w Carlsbergu, w dawnym RFN.

    W tym roku mija 35 lat od jego śmierci. Ojciec Franciszek Blachnicki zmarł 27 lutego 1987 r. Do dziś nierozwiane są wątpliwości co do przyczyny śmierci. W 2020 r. pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej oddział w Katowicach postanowił podjąć umorzone w 2006 r. śledztwo dotyczące okoliczności śmierci ks. Franciszka Blachnickiego.

    W kwietniu 2000 r. jego szczątki zostały przewiezione z Carlsbergu do Krościenka nad Dunajcem i uroczyście złożone w kościele parafialnym pw. Chrystusa Dobrego Pasterza.

    Od 1995 r. toczy się proces beatyfikacyjny szlachetnego kapłana. Czcigodny Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki jest bohaterem wielu książek, filmów. W 100. rocznicę urodzin powstał przy współpracy z IPN film dokument „Prorok nie umiera – ks. Franciszek Blachnicki”. Obecnie trwają prace nad filmem fabularnym.

    Czytaj więcej: Kościół dwóch prędkości?


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” nr 8(24) 26/02-04/03/2022

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Z Lucyną Rimgailė rozmowa przy pieczeniu świątecznych ciasteczek

    Brenda Mazur: Lucyno, poznałyśmy się przed wielu laty, kiedy tuż po szkole, jako absolwentka wileńskiej „Syrokomlówki”, pełna pomysłów, opowiadałaś o swoich słodkich planach. Dziś jesteś przedsiębiorczynią, autorką książek kucharskich, założycielką cukierni „Liu Patty” w Wilnie, osobą znaną w mediach,...

    Aniołowie są wśród nas

    Brenda Mazur: Bożeno, dlaczego właśnie anioły? Co odpowiedziałabyś na takie proste pytanie? Bożena Naruszewicz: Dlaczego? Myślę, że to nie ja ich szukałam, tylko one mnie sobie wybrały, aby być ze mną. Żyłam sobie spokojnie do czterdziestki, aż zaczęły przychodzić do...

    Joanna Moro dla „Kuriera”: „Jestem szczęściarą!”

    Brenda Mazur: Czy zgadzasz się z takim opisem? Do której Joasi Ci najbliżej? Joanna Moro: W tym roku, który jest dla mnie filozoficznie kluczowy, bo kończę 40 lat i można powiedzieć – jestem kobietą dojrzałą, przychodzi czas na refleksje nad...

    Jacek Kaczmarski, bard polskiej Solidarności. W tym roku minęło 20 lat od jego śmierci

    Prof. Krzysztof Gajda z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, biograf Kaczmarskiego, przypomniał, że stworzył on blisko 560 pieśni – tyle zostało zarejestrowanych w jego wykonaniu. Głos pokolenia Solidarności Kaczmar, jak o nim mówiono, został głosem pokolenia stanu wojennego, a jego...