Walka polskiej społeczności o oryginalną pisownię nazwisk w oficjalnych dokumentach trwa od kilkudziesięciu lat. Na początku roku Sejm Litwy zaaprobował projekt zezwalający na użycie liter „w”, „x”, „q” oraz znaków diakrytycznych istniejących w litewskim alfabecie przy oficjalnym zapisie nazwiska. Projekt poparło 83 posłów, przeciw było 29, a siedmiu parlamentarzystów wstrzymało się od głosu. „Państwo powinno szanować własnych obywateli i dać im możliwość zapisywać imię i nazwisko bez zniekształcania. To jest dobry krok przed 13 stycznia. Więcej wolności, mniej bezpodstawnych obaw” — skomentowała w styczniu na Facebooku przewodnicząca Sejmu Viktorija Čmilytė-Nielsen.
Zgodnie z przyjętą ustawą imiona i nazwiska obywateli Litwy w oficjalnych dokumentach mogą być zapisywane literami litewskiego alfabetu z dodatkowymi trzema literami: „x”, „w” i „q”. Poza tym mniejszości narodowe, przede wszystkim litewscy Polacy, mogą zapisywać swe nazwisko przy użyciu litewskich znaków diakrytycznych, takich jak „ą”, „ę”. Ustalenia legislacyjne weszły w życie 1 maja bieżącego roku.
Czytaj więcej: Konferencja posłanki Pietkiewicz o nazwiskach, także z diakrytykami. „Nie bać się procedur i składać wnioski”
Wznowienie procesu
Miesiąc później Sąd Rejonowy Miasta Wilna zezwolił Jarosławowi Wołkonowskiemu na zapisanie nazwiska w oficjalnych dokumentach z literką „ł”, chociaż taki znak diakrytyczny w litewskim alfabecie nie istnieje. „To oczywiście wielka radość, bo uważam, że kwestia pisowni imienia i nazwiska, która tak bardzo dotyka naszej tożsamości jako Polaków na Litwie, jest sprawą dla nas zasadniczą. Bardzo byłem rozczarowany wypowiedziami niektórych polityków AWPL-ZChR na ten temat w ostatnich latach. To nie jest sprawa „pięciorzędna”, jak określiła pisownię nazwisk była posłanka Wanda Krawczonok, to kwestia naszych fundamentalnych praw” — w ten sposób skomentował sprawę Wołkonowski tuż po ogłoszeniu wyroku, który batalię o nazwisko rozpoczął w dalekim 1992 roku.
Po upływie kolejnego miesiąca Prokuratura Generalna poinformowała, że prokurator generalny Nida Grunskienė zwróciła się do wileńskiego sądu rejonowego o wznowienia procesu w tej sprawie. Jej zdaniem sąd, ogłaszając swą decyzję, mógł naruszyć interes publiczny. „Taką decyzję prokurator generalny podjął po zapoznaniu się z materiałem i wnioskiem wszczętego 30 czerwca dochodzenia przez Dział interesu publicznego Prokuratury Generalnej w sprawie możliwego naruszenia interesu społecznego. Podstawą do wszczęcia postępowania była wspomniana decyzja Sądu Rejonowego Miasta Wilna” — czytamy w oświadczeniu zamieszczonym na oficjalnej stronie Prokuratury Generalnej. Prokurator Generalny w swym wywodzie nie neguje, że na Litwie obowiązuje prawo zezwalające na oryginalny zapis imienia i nazwiska z użyciem literek „x”, „q” i „w” oraz ze znakami diakrytycznymi istniejącymi w alfabecie litewskim. Prokurator jednak podkreśla, że takiego znaku diakrytycznego jak „ł” w języku litewskim nie ma. „Celem wznowienia procesu jest uniknięcie skutków możliwie nieprawnej decyzji sądu i w ten sposób obronić praworządność, broniąc nie tylko interesu prywatnego, ale również interesu publicznego” — napisano w oświadczeniu.
Czytaj więcej: Jarosław Wołkonowski już oficjalnie. Sąd zezwolił na pierwsze „ł” w oficjalnych dokumentach
Prawomocna decyzja
Jarosław Wołkonowski nie rozumie zachowania Prokuratury Generalnej.
— Wyrok zapadł 1 czerwca. Było 30 dni na złożenie apelacji. Wyrok uprawomocnił się 5 lipca. Jestem dziewięć dni (rozmowa odbyła się 14 lipca — przyp. red) jako obywatel Litwy z nazwiskiem „Wołkonowski” pisane przez podwójne „w” i literkę „ł”. Tak samo jest z imieniem „Jarosław”. Wyrok ten uprawomocnił się. Był czas 30 dni, kiedy można było składać apelację. Nie skorzystano z tego. To jest ich problem — zaznaczył w rozmowie z „Kurierem Wileńskim” Wołkonowski.
Argumentacja prokuratury jest absurdalna
Jego zdaniem argumentacja Prokuratury Generalnej jest absurdalna.
— Prokuratura mówi, że został naruszony jakiś interes publiczny. Żadnego interesu publicznego nie naruszałem. To w ogóle jest jakiś absurd, że czyjeś nazwisko może naruszyć interes publiczny. Na razie nie otrzymaliśmy oficjalnego pisma z Prokuratury Generalnej. To znaczy mój prawnik otrzymał jakieś pismo, ale w tym piśmie nie ma żadnej daty. Te zastrzeżenia, które przedstawia prokuratura, są w zasadzie bez żadnych ważkich argumentów. Decyzja sądu jest jednoznaczna. Sędzia rozpatrzyła sprawę obiektywnie. Uwzględniła praktykę międzynarodową oraz przypadki istniejące na Litwie. Więc jeśli moja literka „ł” narusza jakikolwiek interes publiczny, to powstaje pytanie, dlaczego „ń” tego nie czyni? Bo jeszcze wcześniej zapadł wyrok, gdzie w nazwisku jest znak diakrytyczny — oświadczył nasz rozmówca.
Rodowe nazwisko
27 stycznia 2022 r. Sąd Rejonowy Miasta Wilna zobowiązał Urząd Stanu Cywilnego do dokonania zmiany nazwiska obywatelki Republiki Litewskiej z „Mulerskaitė-Vaczynska” na jego oryginalną formę – „Mulerskaitė-Waczyńska”. We wniosku sąd zaznaczył, że biorąc pod uwagę międzynarodowe orzecznictwo oraz współczesne potrzeby, pozew skarżącej wcale nie jest nietypowy.
Wołkonowski ma nadzieję, że działania prokuratury nie wpłyną już na prawomocną decyzję sądową. — Żyjemy w państwie prawa. Oczywiście jeśli są jakieś zastrzeżenia, to organy praworządności mają prawo zwracać się do odpowiednich instancji. Jednak ta decyzja jest prawomocna. Chcę jeszcze raz dobitnie powtórzyć, że żadnego interesu publicznego nie naruszałem i nie zamierzam tego czynić. Mój ojciec, dziadek i pradziadek mieli takie nazwisko. To jest moje rodowe nazwisko. Jestem czwartym pokoleniem noszącym to nazwisko i to państwo litewskie musi uwzględnić — podkreślił Jarosław Wołkonowski.