Więcej

    Chcemy zachować stare piosenki

    To nie tak, że muzykę ludową kochałam od zawsze. To przyszło z czasem – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Katarzyna Żemojcin, która obecnie gra w projekcie muzycznym „Lirnik Wioskowy”, działającym przy Muzeum Władysława Syrokomli w Borejkowszczyźnie. Wcześniej współtworzyła zespoły „StaraNowa” oraz „Kaymo Project” i grała w solecznickim „Art of Music”.

    Czytaj również...

    W ramach projektu „Lirnik Wioskowy” ukazała się w sieci piosenka „Sinie oczki”. To może tytułem wstępu, co to za projekt?

    Jest to projekt muzyczny działający przy Muzeum Władysława Syrokomli, bo jak wiadomo, lirnikiem wioskowym nazywano patrona muzeum. Od pewnego czasu współpracuję z tą instytucją.

    Jak doszło do współpracy z placówką w Borejkowczyźnie?

    W 2020 r. muzeum wydało śpiewnik „Piosenki z babcinego kuferka”. Była też nagrana płyta, na której starsze panie zaśpiewały piosenki z Rukojń, Borejkowszczyzny i innych okolic. Miałam okazję rozpisać nuty tych piosenek. W ten sposób zaczęłam współpracować z tą instytucją. Oczywiście wcześniej znałam dyrektorkę muzeum Helenę Bakuło, ale to była taka znajomość sporadyczna. Spotykałyśmy się na różnych imprezach rejonowych. Piosenka „Sinie oczki” pochodzi właśnie z tego śpiewnika. W muzeum jest sporo osób lubiących śpiewać. Postanowiłam to wykorzystać i tak powstał „Lirnik Wioskowy”.

    Jesteś kierownikiem projektu?

    Nie mamy jakiejś określonej hierarchii. Po prostu ja szukam i inicjuję nagrania konkretnych piosenek. Naszym celem nie jest granie koncertów. Bardziej chcemy zachować te stare piosenki.

    Dlaczego na wstępie odrzucasz występy?

    Nie odrzucam. Być może kiedyś wykonamy te piosenki na żywo. Nie jest to jednak cel sam w sobie.

    Czytaj więcej: Tradycje przekazujemy, ale też tworzymy

    Piosenka „Sinie oczki” pochodzi ze śpiewnika „Piosenki z babcinego kuferka”, który wydało Muzeum Władysława Syrokomli w Borejkowszczyźnie. W muzeum jest sporo osób lubiących śpiewać. Postanowiłam to wykorzystać i tak powstał „Lirnik Wioskowy”
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Pierwszą piosenką, którą nagraliście w ramach „Lirnika Wioskowego”, był „Kruk” do słów Władysława Syrokomli. Nagraliście też teledysk do piosenki.

    Tak, wszystko zaczęło się od „Kruka”. To było ważne dla muzeum, aby ją nagrać. Tam jest bardzo ładna muzyka nieznanego autora, natomiast sam tekst jest, powiedziałabym, makabryczny. Liczyliśmy się z tym, że nikt tego nie zagra na scenie, piosenka nie będzie leciała w radiu. Chcieliśmy ją nagrać i wyłożyć do sieci na jakiejś platformie internetowej, aby ludzie mieli do niej dostęp. Słowa w tekście nie zmieniliśmy, natomiast w muzyce trochę poprawiliśmy aranżację. Chcieliśmy uwspółcześnić tę piosenkę. Podam taki przykład: kiedyś w powszechnym użyciu były plastikowe kubki, teraz one absolutnie nie pasują do rzeczywistości. Tak samo jest piosenkami, trzeba je dostosowywać do estetyki dnia dzisiejszego.

    Z „Krukiem” w zasadzie sprawa jest jasna. Jest to znany utwór, jeśli się nie mylę – uczy się go nawet w szkole. Dlaczego kolejnym wyborem stały się „Sinie oczki”?

    Mój kolega Krzysztof Sławiński z Niemenczyna tworzy muzykę elektroniczną. Pewnego razu zapytałam go, czy ma jakąś fajną aranżację. Powiedział, że tak. I te moje „Sinie oczki” bardzo fajnie ułożyły się w jego koncepcję. To on zrobił całą aranżację piosenki. Później tylko dodaliśmy chórki, gitarę oraz skrzypce. Jednak w przypadku śpiewu, czyli wykonania piosenki, postawiłam na autentyczność. Chciałam, aby piosenka zabrzmiała tak, jak śpiewają ją nasze babcie. Nie chciałam, aby to brzmiało bardzo profesjonalnie.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    To ważniejsza była część muzyczna niż tekstowa?

    Nie, słowa oczywiście są bardzo ważne.

    Projekty muzyczne, w których brałaś udział, zawsze zachowują powiązania z folkiem. Skąd u ciebie takie zainteresowanie muzyką ludową?

    Nie było tak, że od zawsze kochałam muzykę ludową. To przyszło z czasem. Moje zainteresowanie tą dziedziną muzyki zaczęło się, kiedy zaczęłam spędzać więcej czasu w Muzeum Etnograficznym w Niemenczynie. Wówczas zaczęłam jeździć na różne zjazdy i festiwale w Polsce. Zresztą pierwszy raz do Polski wyjechałam tylko po studiach. Wcześniej nie miałam takiej potrzeby. Z muzeum trafiłam na „Jarmark Folkloru” w Węgorzewie. Zobaczyłam tam, jakie możliwości daje muzyka ludowa i etniczna. Zrozumiałam, że nie trzeba jej obowiązkowo wykonywać w sposób tradycyjny. To było wielkie odkrycie. Bardzo mi się spodobało i chciałam to robić u siebie. Tak powstała „StaraNowa”. Byliśmy pierwsi.

    Czytaj więcej: Koncert na 103-lecie odzyskania Niepodległości Polski

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Czy polska muzyka ludowa na Wileńszczyźnie różni się od folkloru z Polski?

    To jest raczej pytanie do muzykologów i etnologów. Mogę tylko podzielić się własnym spostrzeżeniami. Oczywiście, że się różni. Jasne, że część utworów przyszła do nas z Polski, bo niby skąd mogły tutaj pojawić się polskie piosenki. Jednak bardzo często piosenki z polski były u nas modyfikowane. Poza tym u nas czuje się wątki białoruskie, litewskie. Są przypadki, że jest ta sama melodia, ale tekst litewski i polski jest odmienny.

    Co z twoimi pozostałymi projektami? Rozumiem, że „StaraNowa” już nie działa. A co „Art of Music” czy „Kaymo Project”?

    Z „Art of Music” współpracowałam, kiedy pracowałam w Centrum Kultury Samorządu Rejonu Solecznickiego. Od roku już tam nie pracuję, ale zespół nadal działa. Mamy stały i bardzo ciepły kontakt. „Kaymo Project” teraz zawiesił swoją działalność.


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 39 (114) 01-07/10/2022

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Na litewskie lotnisko spadł białoruski balon. „Czy rozumiemy zagrożenie? Zależy kto”

    W minioną sobotę o godz. 23:45 na terytorium wileńskiego lotniska spadł należący do przemytników balon meteorologiczny. Balonem transportowano 1 250 paczek białoruskich papierosów. Po wykryciu incydentu na miejsce przybyli funkcjonariusze oddziału antyterrorystycznego Aras, którzy stwierdzili, że w transportowanym ładunku...

    Zachód boi się rozpadu Rosji

    Debatę Kamali Harris z Donaldem Trumpem obejrzało w telewizji ponad 67 mln Amerykanów. Wszystkie sondaże pokazały, że zwyciężczynią debaty była wiceprezydent Harris. Jedną z kwestii poruszonych w trakcie spotkania – bardzo ważną dla naszej części świata – była wojna...

    Vyturys Jarutis: „Pierwszą samodzielnie przeczytaną książką był »Quo vadis«”

    Antoni Radczenko: 30 września jest obchodzony Międzynarodowy Dzień Tłumacza. Jest Pan tłumaczem literatury polskiej, ale ukończył fizykę na Uniwersytecie Wileńskim? Vyturys Jarutis: Tłumaczem zostałem trochę z przypadku. Nigdy nie planowałem bycie tłumaczem, ale chyba od początku miałem pewne skłonności literackie. Moja...

    Ponad 2 tys. wypadków drogowych w roku 2024

    W rejonie wileńskim zderzyły się trzy samochody. Do zajścia doszło przy ulicy Filaretų w miejscowości Wielkie Sioło o godz. 6 nad ranem we środę. Początkowo toyota, kierowana przez kobietę urodzoną w 1956 r., zderzyła się z bmw kierowanym przez 25-letniego...