Są też w Estonii inni nasi rodacy, którzy przybyli tam wcześniej — przed II wojną światową i później. Oni to w roku 1988 założyli Towarzystwo Kultury Polskiej „Polonia”, przekształcone następnie w 1995 r. w Związek Polaków w Estonii. Polacy mają status mniejszości narodowej.
Będąc w listopadzie ub.r. w Tallinnie spotkałem się z panią prezes Związku Polaków w Estonii dr Haliną Kisłacz oraz kilkoma aktywistami ZPE.
Związek Polaków w Estonii
— Przyjechałam tu z Białorusi — mówi Halina Kisłacz. — Z zawodu jestem lekarzem pediatrą, obecnie już na emeryturze. Naszym głównym zadaniem jest uczenie patriotyzmu młodego pokolenia. Chcemy, aby nasze dzieci, urodzone już w tym miejscu, nie zapominały nigdy o Polsce ani o języku polskim. Chcemy rozwijać ich uczucia patriotyczne, więzi z krajem i kultywować polską tradycję. Nieoficjalnie jest nas obecnie w Estonii ok. 2,5 tys. — głównie w Tallinie, Tartu, Kohtla-Järve, Narwie, Valdze, Ahtme i Parnawie. W siedzibie naszego Związku funkcjonuje biblioteka polska i odbywają się tu różne kursy dla dzieci i dorosłych. W okresie pandemii musieliśmy zmienić wszystkie plany. Nie zrezygnowaliśmy jednak zupełnie z działalności statutowej. Okazywaliśmy pomoc naszym członkom oraz wszystkim samotnym i wielodzietnym — tym, którzy nie mogli nigdzie wyjść, nawet do apteki czy sklepu. Potrzebujący kontaktowali się z nami telefonicznie, informując nas, co jest im potrzebne. Wszystkie zakupy finansowaliśmy wyłącznie z naszych pieniędzy związkowych. Masowe imprezy i spotkania były wówczas zakazane — opowiada prezes ZPE.
Pani Halina opowiadała także o życiu polonijnym oraz o rodakach należących do ZPE.
— Dla naszych najbliższych, którzy w zdecydowanej większości przyjechali do Estonii po II wojnie światowej, jeszcze w czasach ZSRR, organizujemy liczne imprezy o charakterze patriotyczno-religijnym. Staramy się, aby nasi członkowie nie zapominali skąd ich ród. I aby obecnie nie bali się już deklarować swojego polskiego pochodzenia, tak jak to było za czasów ZSRR. Nasz związek jest związkiem historycznym o korzeniach sięgających pierwszej polonijnej organizacji studenckiej w Tartu, funkcjonującym poprzez liczne okresy dochodzenia Estonii do odzyskania ponownej niepodległości w roku 1991. Wtedy to ZPE „Polonia” wznowił swoją działalność, początkowo jako Towarzystwo Kultury Polskiej „Polonia”.
Czytaj więcej: Nauczyciele polonijni na Wileńszczyźnie. Inicjatywa IPN przekroczyła granice Polski
Trochę historii…
Obecność Polaków w Estonii trwa nieprzerwanie od ponad 400 lat. Kroniki wspominają o bitwie w miejscowości Biały Kamień, która zakończyła się 25 września 1604 r. zwycięstwem hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Pierwsze natomiast wzmianki o polskim środowisku w Estonii pochodzą z czasów Stefana Batorego i założonego wówczas kolegium oo. jezuitów w Tartu (dawniej Dorpat). Uniwersytet ten stworzono na podwalinach starego kolegium w roku 1802. Założył go Gustaw II Adolf. Tartu od razu stało się niekoronowaną stolicą kultury i nauki. Sława uczelni sięgała daleko i przyciągała gości z całej Europy. Również Polaków, którzy prężnie działali na niwie kulturalnej i naukowej. W czasach zaborów na tamtejszym uniwersytecie studiowali m.in. Józef Weyssenhoff, Tytus Chałbiński, Antoni Natanson, Konstanty Skirmunt, Ryszard Manteuffel. To właśnie tam założyli pierwszą na świecie korporację studencką „Polonia”.
W 1930 r. na tartuskim uniwersytecie Ignacy Mościcki otrzymał tytuł doktora honoris causa. Jego wizyta stała się podstawą do założenia Związku Narodowego Polaków w Estonii. Polacy mieszkający w Tallinie oraz Tartu stanowili znakomicie wykształconą grupę ludzi. W Tartu wykształciło się ponad 2 tys. naszych rodaków.
Kolejna ich grupa dotarła do Estonii w XIX w. Była to spora społeczność, która przybyła do Estonii do pracy przy budowie kolei. Następne grupy przybyły tam z Kresów Wschodnich. Byli to głównie rzemieślnicy i robotnicy zatrudnieni w rozbudowującym się przemyśle stoczniowym. Według spisu z 1934 r. było ich w sumie 1 608. Polacy stanowili wówczas piątą co do wielkości mniejszość narodową w Estonii. Pierwsze polskie organizacje założone w Estonii to: Związek Narodowy Polaków „Jutrzenka” w Tartu założony w roku 1929 i powstały rok później Związek Narodowy Polaków w Estonii w Tallinie.
W roku 1939 liczbę Polaków w Estonii szacowano na ok. 1 500 osób. Z chwilą wkroczenia do Estonii wojsk sowieckich (17 czerwca 1940) Polacy podzielili los Estończyków. Nastąpiły liczne represje (1940–41 i 1944–45), deportacje na Syberię, systematyczna sowietyzacja powodująca utratę tradycji narodowych i świadomości pochodzenia etnicznego. Oficjalnie przyczyną wtargnięcia wojsk radzieckich do Estonii była sprawa internowania i ucieczki polskiej łodzi podwodnej ORP „Orzeł”. W nocy z 17 na 18 września 1939 r., łódź wypłynęła z portu w Tallinie do Wielkiej Brytanii. Tablica upamiętniająca wydarzenia związane z ucieczką ORP „Orła” znajduje się przy ulicy Pikk, tuż przy Bramie Morskiej, będącej jedną z czterech bram wjazdowych do miasta. Każdego roku, 17 września, odbywa się spotkanie organizowane przez Ambasadę RP oraz ZPE.
Następna fala Polaków dotarła do Estonii na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX w. Byli to członkowie AK powracający z łagrów oraz Polacy z tzw. werbunku, pochodzący głównie z ziem włączonych po wojnie do Litwy i Białorusi. W latach 80. przyjechała do Estonii grupa polskich konserwatorów zabytków. Dziś przechadzając się średniowiecznymi uliczkami Tallina można podziwiać piękną hanzeatycką architekturę — renesansową Gildię Czarnogłowych, wnętrza Pałacu Orłowa, gotycką Białą Salę w kościele Świętego Olafa — „stawianą na nogi” przez polskich budowniczych.
Zainteresowanie tematyką polską
— Estońska prasa i radio są zainteresowane tematyką polską — opowiada dalej dr Halina Kisłacz. — Zapraszają nas często do siebie na wywiady. Szczególnie zainteresowani są naszą tradycją, historią i współczesnością oraz polską kuchnią z naszym bigosem na czele. Każdego roku, w końcu września, w ramach Forum Mniejszości Narodowych organizowanym w Tallinnie odbywają się tradycyjne spotkania wszystkich mniejszości narodowych, które na stałe zamieszkują Estonię. Są to przedstawiciele ponad 20 organizacji mniejszościowych — m.in. Niemcy, Żydzi, Ukraińcy, Białorusini, Tatarzy oraz oczywiście członkowie naszego Związku „Polonia”. Każda grupa narodowościowa ma wtedy swoje stoisko. My, na naszym, częstujemy chętnych zazwyczaj bigosem oraz polskim chlebem i polskim piwem, a także dziesiątkami innych polskich wyrobów.
Prezes ZPE podkreśla, że Związku nie byłby możliwy bez wsparcia ze strony Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” oraz Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
— To dzięki ich pomocy możliwe są nasze imprezy, zakup nowych książek czy sprzętu nagłośniającego dla naszego zespołu „Lajkonik”. Sami także szukamy sponsorów, rozpisujemy projekty grantowe. Staramy się samodzielnie radzić sobie z drobniejszymi wydatkami. Z własnej kieszeni kupujemy i szyjemy stroje ludowe, kostiumy na jasełka czy organizujemy drobne poczęstunki. Od momentu odzyskania niepodległości przez Estonię w roku 1991 Związek Polaków przy współpracy z Ambasadą RP dba o przybliżanie Estończykom Polski. Nasza Polonia nie jest zbyt liczna. Często bywa więc pomijana z racji swej liczebności. Czujemy się Polakami i bardzo jesteśmy związani z naszą Ojczyzną. Staramy się naszą polskość podtrzymywać m.in. poprzez naukę języka ojczystego, którą prowadziliśmy w ostatnich latach dzięki pomocy finansowej z Polski. Był taki czas, kiedy nauczycielka języka polskiego przyjeżdżała do nas z Tartu, za co sami jej płaciliśmy. Uważam, że Polskość może przetrwać w Estonii w rodzinach, które niedawno tu przyjechały i których więzi z krajem ojczystym są ciągle świeże. Potomkowie zaś Polaków, którzy przybyli tu po II wojnie światowej nie znają ani języka, ani historii czy kultury polskiej. Zdarzały się i nadal zdarzają małżeństwa mieszane, w których tylko jeden z rodziców rozmawia po polsku. Ich dzieci także nie zawsze rozmawiają po polsku. I nikt nie wie, czy będą się one w przyszłości czuły Polakami — mówi Halina Kisłacz.
Wysepka polskości
— Mamy swoją siedzibę — obok polskiej ambasady, w której zebraliśmy pokaźny zbiór polskich książek i gdzie znajdują się niewielkie sale, w których można prowadzić zajęcia edukacyjne. Lokal naszego Związku w Tallinnie traktujemy jako maleńką wysepkę polskości. Każdy Polak może tam przyjść, porozmawiać po polsku, wypożyczyć książkę i poczuć się Polakiem. Staramy się utrzymywać naszą siedzibę. Tam możemy się spotykać i przyjmować delegacje, tam odbywają swoje próby członkowie zespołu „Lajkonik” i przychodzą nasze dzieci. To jest nasze „być albo nie”. Na wszystkie nasze spotkania i imprezy przyjeżdżają Polacy z całej Estonii — opowiada prezes ZPE.
Tak było np. z okazji ubiegłorocznego Dnia Niepodległości zorganizowanego 12 listopada. W ramach tej uroczystości odbył się występ zespołu „Lajkonik” i spektakl dla dzieci promujący polskie tradycję i kulturę. Byli też przedstawiciele parlamentu estońskiego, ministerstwa kultury ambasady RP oraz przedstawiciele towarzystw mniejszości narodowych.
— Takie święta i podobne im spotkania bardzo umacniają nasz związek z odległą Ojczyzną, mimo że wielu nie rozmawia dobrze po polsku, choć czuje się Polakami. Staramy się wreszcie udostępniać naszej młodzieży i dzieciom różne kontakty z krajem ojczystym i pogłębiać w ich sercach uczucie patriotyzmu i miłość do kraju rodzinnego. Posiadamy różne doświadczenia życiowe czy polityczne, ale łączy nas powinność budowania dobra naszej polskiej Ojczyzny i jej obywateli. Staramy się działać z największym zaangażowaniem na rzecz promocji oraz osiągnięć i sukcesów społeczno-kulturalnych Kraju nad Wisłą. Także prasa, radio i telewizja estońska są bardzo zainteresowane tematyką polską. Często zapraszają nas, aby porozmawiać czy przeprowadzić z nami wywiad. Szczególnie interesuje ich nasza historia, tradycja, obyczaje, kultura i współczesność — mówi prezes ZPE.
Kilka lat temu, na prośbę estońskiego ministerstwa kultury, Związek zorganizował objazdową wycieczkę do Polski. Były to kilkuosobowe grupy ludzi należących do różnych grup etnicznych zamieszkujących dzisiejszą Estonię.
— Ministerstwo chciało, abyśmy zapoznali te grupy z historią i współczesnością naszego kraju. Wszystkim wszystko bardzo się podobało. Dużą pomoc codzienną uzyskujemy od Ambasady RP, która jest zawsze nam bardzo życzliwa. Podobnie otwarty jest dla nas zawsze kościół. Posiedzenia naszego zarządu i niewielkie spotkania towarzyskie organizujemy zazwyczaj w tutejszej sali parafialnej im. Jana Pawła II. Nasza Polonia jest jednym ciałem i duchem z ambasadą polską i kościołem — podkreśla Halina Kisłacz.
Ostatnio Polonia estońska zaangażowała się w pomoc Ukrainie. ZPE przekazał 300 euro dla Polaków z Ukrainy oraz nieustannie wspomaga uchodźców ukraińskich poprzez zbiórkę zimowych ubrań dla wszystkich potrzebujących. W Estonii przebywa aktualnie ponad 40 tys. ukraińskich uchodźców wojennych. Około 2 tys. zostało zakwaterowanych na pasażersko-samochodowym promie „Isabelle” stojącym w parcie tallińskim.
Problemy estońskiej Polonii
O problemach Polonii estońskiej wypowiadali się również pozostali goście naszego spotkania: Stanisław Ryszkiewicz, Krystyna Łagutowa, Anna Shtolf oraz Jelena Alt.
— Jestem redaktorem związkowego portalu internetowego w Estonii — powiedział Stanisław Ryszkiewicz. — Jest to raczej strona internetowa. Brakuje nam zawodowych dziennikarzy, którzy mogliby pisać jakieś teksty. Piszemy więc przeważnie o sprawach lokalnych, odnotowujemy imprezy i zamieszczamy okolicznościowe ogłoszenia polonijne oraz ważne daty i rocznice. Myślimy o jej uatrakcyjnieniu, na co trzeba napisać jednorazowy projekt, aby zdobyć odpowiednie fundusze. Przyszłość Polonii estońskiej widzę w młodzieży, która niezbyt chętnie uczestniczy obecnie w życiu organizacyjnym naszego związku.
— W Estonii mieszkam od 16 lat — opowiadała Krystyna Łagutowa. — Przyjechałam tu z Białorusi. Pochodzę z dużej 8-osobowej rodziny. Polakami byli także moi rodzice. Pracowałam na poczcie. W związku pomagam we wszystkim, o co poprosi mnie pani prezes.
— Jestem studentką drugiego roku w Tartu. Studiuję tam estońską i ugrofińską filologię —opowiadała Anna Shtolf. — Chciałabym w przyszłości zostać tłumaczką. Szanuję polską kulturę. Mój tata jest Polakiem i pochodzi z Lwowa, a mama jest Gruzinką. Przychodzę tu zawsze, kiedykolwiek pani prezes poprosi mnie o pomoc. Brakuje nam ludzi aktywnych. Niewielu chce się dziś angażować w pracę społeczną w naszym związku. Sądzę, że my tu w Estonii musimy szanować, dbać i propagować polską kulturę. Szkoda, że młodzi ludzie nie rozmawiają po polsku. Ja też nie mogę powiedzieć, że znam język polski świetnie. Nie wiem, czy czuję się już Estonką, choć urodziłam się przecież tutaj. Rozmawiam też na co dzień po estońsku i bardzo szanuję kulturę estońską, ale mimo to czuję się Polką.
— Cały czas poznajemy Polskę — twierdzi Jelena Alt. – Wszystkie wycieczki do kraju są świetnie zorganizowane. Dzięki nim możemy poznawać wiele ciekawych miejsc. Także w Estonii robimy dużo dla promocji Polski.
Leszek Wątróbski