Jak odebrała Pani wiadomość o zwycięstwie w plebiscycie „Kuriera Wileńskiego” Polak Roku 2022?
Odbieram ten zaszczyt nie tylko jako przyznany mnie, lecz także moim koleżankom i kolegom z „Piątki” oraz zespołu „Wilia”. Ten tytuł to docenienie starszego pokolenia Polaków wileńskich, jak też absolwentów „Piątki”, którzy z polskością się nie rozstali.
Co oznacza dla Pani polskość?
Nigdy się nie zastanawiałam nad tak postawionym pytaniem. Żyję w polskim środowisku, i to wspaniale. W rzeczy samej to przecież polskość kierowała moim życiem i życiem moich najbliższych – urodziłam się w polskiej wileńskiej rodzinie, uczyłam się w polskiej szkole, pracowałam w polskiej gazecie, dzieci uczyły się w polskiej szkole, studiowały w polskich uczelniach. Dziś odczuwam ogromne wzruszenie, gdy słucham polskich pieśni patriotycznych. To jest moja Polska.
Jak wspomina Pani swoje dzieciństwo?
Dzieciństwo moje to wojna. Pamiętam dotychczas niektóre momenty – jak chowaliśmy się w piwnicy, jak nie było co jeść, nie było wody, ale mama z trudem trochę wody dostała, żeby mogliśmy przynajmniej ręce umyć. Działo się to na ulicy Nieświerskiej, w trzech stojących obok domach była tylko jedna piwnica i tam się chowaliśmy. Niektóre noce spędzaliśmy w posiadłości dziadków w Markuciach. Zbierało się tam wiele naszych sąsiadów Polaków. Rozmawiali, chowali się podczas bombardowań w piwnicach. Tam również dosięgały nas bomby. Pamiętam, jak podczas bombardowania mama wzięła mnie dosłownie pod swój płaszcz i uciekałyśmy do lasu. Leżałyśmy pod sosenką, a mama mnie przykrywała swoim ciałem. Bomby padały niedaleko Żelaznej Chatki.
Gdy wojna się skończyła, poszłyśmy z mamą do kościoła św. Teresy, był to nasz kościół parafialny. Modliłyśmy się za ukończenie wojny. Przez wiele lat chodziłam właśnie do tego kościoła, brałam udział w procesjach, tu przystąpiłam do pierwszej komunii świętej. Z tej okazji w domu było pierwsze powojenne przyjęcie. Dobrze pamiętam pierwszą Wielkanoc po wojnie. Zapamiętałam na całe życie, z jakim ogromnym entuzjazmem ludzie szli do kościoła, jak się modliliśmy. Ogromny kościół nie mieścił wszystkich ludzi, staliśmy na schodach, żeby otrzymać święcenie pokarmu.
Potem była polska szkoła nr 16 na Lipówce. Pamiętam, jak zimą wracaliśmy ze szkoły, a naszym ulubionym zajęciem było robienie orła – kładliśmy się ma śniegu i rękoma robiliśmy skrzydła orle. Była to wówczas dla nas fajna zabawa, ale teraz myślę, że być może były to momenty patriotyzmu. Następnie była szkoła nr 5, której nie da się zapomnieć czy wykreślić ze swego życia. Unikalna, jeszcze raz powtórzę, legendarna szkoła.
Czytaj więcej: Głosy podliczone: Krystyna Adamowicz zdobyła tytuł „Polak Roku 2022”!
Jak w czasach sowieckich wyglądała praca dziennikarza w jedynej na Litwie polskiej gazecie?
Do redakcji „Czerwonego Sztandaru” przyszłam, gdy gazeta liczyła pięć lat. Zaczęłam od rejestracji listów, z czasem zostałam tzw. pracownikiem literackim (tak nazywali się wtedy dziennikarze). Po latach – członkiem kolegium i zastępcą redaktora naczelnego. Tak minęło moje prawie 60 lat pracy. Pracowało wówczas w redakcji bez mała 70 osób, włącznie z pracownikami technicznymi, twórczych było ok. 50. Gazeta powstała w roku 1953 i prawie nie było pracujących tu Polaków. Przyszłam, gdy garstka Polaków już wyjechała do Polski, a byli to ludzie, którzy przeszli szlak bojowy w AK i ukończyli gimnazjum nr 5. Gdy przyszłam, w tym dużym zespole było czterech Polaków, absolwentów „Piątki”. Wielu z tych pierwszych pracowników redakcyjnych nie znało języka polskiego, ich materiały były tłumaczone, pracowało wówczas czterech tłumaczy. W tamtych trudnych czasach robiliśmy wiele dla utrzymania polskości. Często nasi czytelnicy mówili: „Dziękujemy, że piszecie o polskości między wierszami”.
Nieraz Pani mówiła, że filary polskości, jakimi były „Piątka”, „Czerwony Sztandar” „Wilia” i kościół, powiązane są jednym węzłem: biało-czerwonym.
Rzeczywiście, szkoła nr 5 w Wilnie jest unikalna, legendarna i jest ona ważna nie tylko dla mnie, ale dla ogromnej rzeszy jej absolwentów. Można mówić o jej ciekawej historii, podkreślając, że to gimnazjum jest spadkobiercą przedwojennego gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta, można wymienić znakomitych absolwentów zygmunciaków, wśród których są m.in.: Tadeusz Konwicki, Melchior Wańkowicz, Stanisław „Cat” Mackiewicz, dwóch laureatów Nagrody Nobla – Czesław Miłosz oraz Andrew Schally. Wielu uczniów czy profesorów przyszło z tego elitarnego gimnazjum do „Piątki”, przynosząc ze sobą wierność ideałom polskości. Do unikalnego gmachu na Piaskach wchodziło się jak do świątyni.
Polski Zespół Artystyczny Pieśni i Tańca „Wilia”, podobnie jak „Piątka”, ma swoich bohaterów i swoich zwolenników z różnych pokoleń. Przez wiele lat zespół był zasilany przez uczniów „Piątki”, a uczestnictwo w nim było swego rodzaju zrywem patriotyzmu. Nie poświęciłam zespołowi wiele lat, ale przeżycia z nim związane zostały na całe życie. I tutaj uczucie patriotyzmu było na pierwszym miejscu. Moja córka Agnieszka jest w zespole już prawie 30 lat, jej córka Ewa też jest wieloletnią członkinią zespołu, przez kilka lat śpiewała w „Wilii” wnuczka Anastazja. Z ogromną przyjemnością pisałam książkę o Strumieni Rodzica, zresztą jak i o „Piątce”. Mówiąc szczerze, wszystko, co polskie, co jest śpiewane, tańczone po polsku, dla mnie jest bardzo drogie.
Czytaj więcej: Krystyna Adamowicz: „Zaszczyt tej nominacji przekazuję moim kolegom z »Piątki« i »Wilii«”
Jest Pani też organizatorką koncertów kaziukowych na Warmii i Mazurach.
„Kaziuki – Wilniuki na Warmii i Mazurach” prowadzę już od 37 lat. Na tej ziemi, gdzie w powojennej wędrówce zatrzymało się najwięcej wilnian, nie może nas zabraknąć! Razem z nimi się wzruszamy, widząc i czując ich tęsknotę do rodzinnych stron. Kiedyś Irena Telesz, z urodzenia wilnianka, znakomita aktorka Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie, słuchając podczas Kaziuków nasze gawędy wileńskie, powiedziała: „Od tych słów może człowiekowi serce pęknąć”. Lidzbark Warmiński, Warmia i Mazury – to miejscowości, które pierwsze po wojnie zaczęły organizować „Kaziuki – Wilniuki…”, nasze piękne święto Wileńszczyzny.
Czy w tym roku odbędą się „Kaziuki – Wilniuki…”?
Tegoroczna impreza będzie poświęcona Mikołajowi Kopernikowi i odbędzie się pod hasłem „Mikołajowi Kopernikowi – Wileńszczyzna”. Wystąpią zespół taneczny „Perła” z Niemenczyna, zespół folkowy z Solecznik i nasi gawędziarze, którzy już szykują swoje wystąpienie nawiązujące do tego pięknego wydarzenia, jakim jest Rok Mikołaja Kopernika. Ten wybitny polski uczony zostawił wiele pięknych śladów na Warmii i Mazurach
Jakie ma Pani plany na najbliższą przyszłość?
Ten rok będzie jubileuszowym dla „Kuriera Wileńskiego”. Absolwenci „Piątki” przez wiele lat zasilali zespół redakcyjny, do dziś dnia pracują w redakcji. Mam nadzieję, że w połączeniu ze szkołą nr 5 zrobimy piękną imprezę.
Czytaj więcej: Krystyna Wołejko: „Folklor to pozytywne emocje, dlatego dzieci go lubią”
Projekt jest współfinansowany w ramach funduszy polonijnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
| Fot. archiwum rodzinne Krystyny Adamowicz
Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 5(15) 04-10/02/2023