Więcej

    Tomasz Bożerocki: „Wolę używać terminu »niezłomni« niż »wyklęci«”

    Podstawowym celem antykomunistycznej partyzantki na Wileńszczyźnie było przetrwanie — mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Tomasz Bożerocki, doktor nauk humanistycznych, pedagog, historyk oraz badacz działalności Armii Krajowej na Wileńszczyźnie.

    Czytaj również...

    Antoni Radczenko: 1 marca obchodzony jest Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Można założyć, że polska partyzantka antykomunistyczna rozpoczęła swą działalność 19 stycznia, kiedy została rozwiązana Armia Krajowa. Jak sytuacja wyglądała na Wileńszczyźnie w przypadku Żołnierzy Wyklętych?

    Tomasz Bożerocki: Po pierwsze, w Polsce przyjął się termin „Żołnierze Wyklęci”, ja bym jednak wolał używać terminu „Żołnierze Niezłomni”. Bo termin „wyklęci” jest zaproponowany przez PRL. Takiego wyrazu użył jeden z oficerów UB w liście do żony jednego ze skazanych, gdzie pisał, że są wyklęci i tacy pozostaną na zawsze. Po drugie, oczywiście sytuacja na Wileńszczyźnie różniła się od sytuacji w Polsce. Wileńszczyzna doświadczyła drugiej okupacji sowieckiej wcześniej, czyli już w połowie lata 1944 r. Wówczas faktycznie przestaje istnieć Armia Krajowa taka, jaka istniała przed Operacją „Ostra Brama”. Faktycznie — zgodnie z rozkazem gen. Leopolda Okulickiego oficjalnie zostaje rozwiązana AK. Na jej bazie tworzą się inne organizacje konspiracyjne. Na Wileńszczyźnie było inaczej. Po pacyfikacji z lata 1944 r. Armia Krajowa ponownie weszła do konspiracji. Dla tych, którzy zostali tutaj i postanowili kontynuować dalszą walkę, ten rozkaz nie miał większego znaczenia. Nadal siebie zaliczali do żołnierzy AK. Same nazwy się pozmieniały. Przestało funkcjonować pojęcie brygada. Powstają oddziały Czynnej Samoobrony Ziemi Wileńskiej. Ich walka była swoistą próbą przetrwania. Szukano porozumienia z partyzantką litewską, aby wzajemnie się nie zwalczać, tylko jakoś się zjednoczyć i współpracować.

    Czytaj więcej: Jarosław Wołkonowski: Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ― ważne święto

    Jaki cel stawiały sobie oddziały AK-owskie w drugiej połowie roku 1944 i pierwszej 1945?

    Celem najważniejszym to było przetrwanie. Chciano zebrać jak najwięcej osób chętnych do dalszej walki. Tak, by ich nie zabrano do Armii Czerwonej lub Armii Berlinga. Drugim celem było zwalczanie konfidentów bolszewickich. Różnego rodzaju agitatorów, aktywistów i komsomolców. Takie akcje nie potrzebowały większych sił, ale miały charakter podnoszący ludność na duchu. Na zasadzie, że nie zostaliście sami, nadal jesteśmy i działamy. Działania partyzanckie miały też charakter odstraszający. Takie akcje odstraszały ludzi od współpracy z nowym okupantem. Trzecim celem, jak już mówiłem, było szukanie porozumienia z tworzącym się podziemiem litewskim. Już było wiadomo, że Litwini oraz Polacy nie mają co dzielić. Wszystko zostało podzielone bez nas. Trzeba tylko było zamanifestować, że nie godzimy się na taki stan rzeczy. Oczywiście działać w terenie było trudno. Jeśli chodzi o początek 1945 r. to terror sowiecki istnieje, ale sowieci nadal są zajęci walkami na froncie. Tylko po wygranej na froncie mogli przerzucić większe siły do walki z partyzantką. Kwestią utrudniającą działania było zmęczenie ludności cywilnej. To można zrozumieć, bo wojna na Wileńszczyźnie trwała od 1939 r., czyli od sześciu lat. Na przykład, gdy rannego Fakira transportowano w stronę Sużan, to partyzanci próbowali wchodzić do różnych domów, chutorów i zaścianków, z prośbą o przyjęcie i opatrzenia rannego. Ludzie przepraszali i odmawiali, bo się bali terroru sowieckiego. To był luty 1945 r., taka sytuacja raczej była niemożliwa na początku roku 1944, czyli zaledwie rok wcześniej.

    Na ile liczne były formacje poakowskie na Wileńszczyźnie?

    Do najbardziej znanych antysowieckich oddziałów należały: oddział Michała Tietiańca liczący kilkaset osób; oddział Czesława Stankiewicza ps. Komar liczył w zależności od okresu od 30 do 150 osób; oddział Fakira, czyli Sergiusza Kościałkowskiego, był raczej nieliczny. Można założyć, że oddziały liczyły z 600 bagnetów. Podliczenia są bardzo preliminarne, ponieważ nie zachowały się dokładne dokumenty. Nie możemy też na 100 proc. ufać sowieckim dokumentom. W raportach często zawyżali liczbę. Na przykład, jeśli sowiecki oddział poniósł wielkie straty, to podawano w raporcie, że „oddział biełopolskich banditow” liczył 200 osób. Chociaż w rzeczywistości oddział polski mógł liczyć tylko 30 osób. Więc do tych danych trzeba podchodzić z dużą ostrożnością.

    Kiedy polska partyzantka na Wileńszczyźnie zakończyła swą działalność?

    Praktycznie do lata 1945 kończą się poważniejsze działania polskiej partyzantki. Co prawda jeszcze w latach 1946–47, bardziej na południu Litwy w okolicach Druskiennik i Oran, tam jeszcze działały oddziały. Tam była puszcza i łatwiej było się ukryć. Tam też doszło do poważniejszej współpracy z Litwinami. Więc sądzę, że pomniejsze grupy mogły działać nawet do lat 1948–49. Później, to kto mógł, przedostał się do Polski, a inni po prostu przeszli w stan spoczynku.

    Czytaj więcej: Stanisław Poźniak: „Cieszę się, że młodsi ode mnie interesują się Armią Krajową

    Czy coś więcej wiemy, o tych oddziałach działających po 1945 roku?

    To byli ludzie z oddziałów, które wcześniej wymieniłem. Problem polega na tym, że później raczej nie prowadzono ewidencji. Kiedy ginął dowódca, to faktycznie oddział się rozpadał. Poszczególne grupy kontynuowały walkę. Łączyły się z innymi. Więc dane o tych oddziałach są bardzo szczątkowe. Coś można znaleźć w sowieckich protokołach, kiedy ich zatrzymano lub aresztowano.

    1 marca jest obchodzony Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”
    | Fot. Marian Paluszkiewicz

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Spotkania z Kinem Polskim: „Strzępy” to film kompletny i bezkompromisowy

    2 maja w sali teatralnej DKP o godz. 18:30 zostanie wyświetlony film „Strzępy” w reżyserii Beaty Dzianowicz, który swą premierę miał na ubiegłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. — Nie łączymy pokazu filmu ze świętem Konstytucji 3 maja. Pokaz...

    10 proc. poborowych zostaje w wojsku

    Po tym, jak Federacja Rosyjska w 2014 r. zaatakowała Ukrainę okupując Krym i rozpętując wojnę w Donbasie, Litwa przywróciła pobór do wojska. Co roku kilka tysięcy młodych osób jest powoływana do odbycia zasadniczej służby wojskowej. — Każdego roku około 10...

    Światowy Dzień Książki: lektura papierowa nadal jest wielką wartością

    Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich, który przypada na 23 kwietnia, jest obchodzony od 1995 r. Celem święta jest promocja czytelnictwa, edytorstwa oraz ochrona praw autorskich. — Czytelnictwo nie umarło i nie umrze. Książka papierowa nadal jest wartością. Podobnie,...

    Wielomiliardowa pomoc USA dla Ukrainy. „Na przełom na froncie jednak trzeba zaczekać”

    Amerykańska Izba Reprezentantów w minioną sobotę uchwaliła pakiet pomocy dla walczącej Ukrainy. „Kieruję się starą wojskową maksymą, że wolę wysyłać naboje na konflikt za granicą, niż naszych chłopców, naszych żołnierzy na front” — oświadczył po głosowaniu spiker Mike Johnson....