Więcej

    Przyszłość Białorusi rozstrzygnie się na ukraińskich polach, a nie na ulicach Mińska

    Los Białorusi jest funkcją wojny rosyjsko-ukraińskiej, a szerzej – starcia między Rosją a Zachodem. Oczywiście Aleksander Łukaszenka prowadzi działania opóźniające, rozgrywa swoją partię. Jednak jego możliwość kształtowania stosunków międzynarodowych jest ograniczona do utrzymania się u władzy – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” dr Wojciech Łysek, politolog z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, specjalizujący się w tematyce białoruskiej.

    Czytaj również...

    Sąd w Mińsku w poniedziałek 6 marca skazał na 15 lat więzienia liderkę białoruskiej opozycji Swiatłanę Cichanouską. Po co reżimowi w Mińsku taki zaoczny proces i wyrok?

    W mojej ocenie jest to pokazanie przez białoruski reżim swojej siły. To sygnał do sterroryzowanego białoruskiego społeczeństwa, w tym do potencjalnych przeciwników reżimu, że siły bezpieczeństwa są silniejsze i panują nad sytuacją.

    Na początku marca na Białorusi na 10 lat kolonii karnej skazany został również laureat pokojowej Nagrody Nobla Aleś Bialacki czy wcześniej – co szczególnie ważne dla Polaków – Andrzej Poczobut na osiem lat kolonii karnej. Te wyroki to przede wszystkim komunikat dla białoruskiego społeczeństwa czy też są kierowane raczej na zewnątrz, do Polski lub całej Europy?

    Sądzę, że taki komunikat po serii represji ma wielu adresatów. Po pierwsze, podobnie jak wspomniany wcześniej wyrok wydany na Swiatłanę Cichanouską, ma być odpowiedzią na działalność białoruskich partyzantów, którzy 26 lutego uszkodzili rosyjski samolot Berijew A-50 w miejscowości Maczuliszcze.

    Po drugie, to element antyzachodniej, a szczególnie antypolskiej kampanii. Zaznaczmy, to granie na wciąż silnych w Republice Białoruś, po sowieckich kliszach o zagrożeniu przez Zachód, rzekomych polskich resentymentach wynikających z utraty Kresów Wschodnich. Istotną rolę odgrywa także silna postawa antywojenna mająca źródła w latach 1941–1945. Przypomnijmy, iż Białoruś procentowo doznała największych strat w wyniku II wojny światowej. W efekcie białoruskie społeczeństwo jest niezwykle wrażliwe na możliwość wplątania w wojnę. Zresztą rządzący Białorusią Łukaszenka korzysta z tego od ponad 20 lat, strasząc obywateli przed demokratyzacją, np. w ukraińskim wydaniu.

    Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by prowadzić aktywnie politykę informacyjną. Szczególnie że w ten sposób można – choć po 2020 r. już tylko w ograniczonym stopniu – konsolidować społeczeństwo wokół reżimu. Jego głównym przeciwnikiem, głównie ze względów historycznych, jest Polska. W tym zakresie hałaśliwa białoruska propaganda prowadzi całe spektrum działań. Warto tu wspomnieć o niszczeniu cmentarzy polskich żołnierzy poległych w 1939 r. jesienią ub.r., grożeniu rzekomą agresją ze strony Polski czy wręcz komicznym informowaniu o kiepskich warunkach bytowych u zachodniego sąsiada.

    Paradoksalnie te działania oznaczają słabość władzy dzierżonej przez Aleksandra Łukaszenkę, zarówno na krajowym podwórku, jak i w przestrzeni międzynarodowej. Gwałtowne ruchy mają na celu odwiedzenie społeczeństwa od działania, odebranie nadziei. Z drugiej strony mają wzmóc rozwagę zagranicznych aktorów, w tym także Rosji, przed uderzeniem w reżim. Mówiąc krótko – to tradycyjne prężenie muskułów.

    Czytaj więcej: Dziesięciokrotny wzrost sprzedaży samochodów na Białoruś

    Łukaszenka wskazuje na zagrożenie z Zachodu, tymczasem w mediach pojawia się tajny dokument, z którego wynika, że w 2021 r. Rosja zaplanowała „wchłonięcie” Białorusi do roku 2030. Jak długo Łukaszenka może jeszcze mieć nadzieję na choćby pozorną niezależność o Moskwy?

    Potencjalnaodpowiedź polskich władz w kwestii ograniczenia ruchu na przejściach z Białorusią może pozytywnie oddziaływać na sprawę więźniów politycznych, szczególnie Andrzeja Poczobuta (na zdjęciu), którego reżim Łukaszenki trzyma w areszcie od marca 2021 r.
    | Fot. youtube

    Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Zwróciłbym uwagę, że ten plan jest rozłożony na długi okres. Sytuacja w regionie gwałtownie przyspieszyła. Przewidywanie, co się stanie za kilka lat, jest bardzo trudne. Z jednej strony wydaje się, iż od 2020 r. zamknęły się przed Łukaszenką możliwości balansowania z wykorzystaniem Zachodu. Jednak pojawiają się sygnały, że białoruski reżim zachował kanały komunikacji z ukraińskim rządem. Jeśli tak jest, to Łukaszenka z pewnością daje do zrozumienia, iż tego, co mówi, nie należy brać na serio. A jako barwny polityk – mówi dużo i barwnie.

    Wspomniane uszkodzenie berijewa A-50 w Maczuliszczem wywołało obławę wokół lotniska i szeroko zakrojone działania białoruskich służb. Na początku marca informowano m.in. o złapaniu dywersanta, który poprzez Polskę, Łotwę i Rosję dotarł na Białoruś z Ukrainy. Sam Łukaszenka mówił o przeszkoleniu go przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy. Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego określił jako „gnidę”.

    Co do samych relacji rosyjsko-białoruskich, należy wspomnieć, że nie należą one do łatwych. Oczywiście Władimirowi Putinowi zależy na propagandowym sukcesie, np. wchłonięciu Białorusi. Jednak Łukaszenka jest zbyt wytrawnym graczem, by na to pozwolić. Szczególnie że nie udało się to w 2019 r. i przez wcześniejsze 20 lat, gdy sytuacja była korzystniejsza dla Rosji. Dlaczego więc miałoby się to udać teraz, gdy Kreml jeśli nie militarnie (mamy raczej pat), to na pewno wizerunkowo przegrywa. Białoruś pod rządami Łukaszenki to już ostatni sojusznik. Armenia i Kazachstan się zdystansowały. Mogliśmy to oglądać podczas relacji z międzynarodowego szczytu z udziałem Putina i przywódców tych państw.

    Przełomowe zmiany mogą się dokonać na Białorusi tylko w razie załamania Rosji. W to jednak wątpię. Nawet Zachód nie ma w tym interesu. Przewrót pałacowy na Kremlu może jedynie skomplikować sytuację i doprowadzić do kolejnej „smuty”. Białoruś ze względu na sytuację społeczną, kwestie kulturowo-religijne i gospodarcze pozostanie związana z Rosją na dłużej.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Obecnie możemy dojść do wniosku, iż sytuacja Republiki Białoruś nie jest tragiczna. Szczególnie że sankcje, jakimi ją obłożono, nie są tożsame z tymi, które dotknęły Federację Rosyjską. To daje możliwość wykorzystywania swojego położenia jako gospodarczego „okna” dla odcinanej od świata rosyjskiej gospodarki.

    Z drugiej strony, szczególnie w oczach Zachodu, los białoruskiego przywódcy jest związany z wojną na Ukrainie. Wydaje się wątpliwe, by wspólnik Putina, Aleksander Łukaszenka, przetrwał tę burzę. Choć, mówiąc językiem boksu, wydaje się, iż wojna zakończy się remisem ze wskazaniem, co utrudni rozliczenie zbrodni. Jednak wydaje się, że okoliczności kształtujące długookresowy trend powoli przechylają się na rzecz proeuropejskiego wyboru społeczeństw zamieszkujących między Polską i Rosją, a to otwiera furtkę do postawienia przed międzynarodowym sądem nie tylko bezpośrednich agresorów, lecz także ich pomocników.

    Warto dodać, że rośnie rola innych mocarstw, szczególnie Chin. Już wcześniej przeciągnęły na swoją stronę państwa Azji Środkowej. Teraz coraz wyraźniej umacniają się w Europie Wschodniej. Zresztą ten proces trwa od 2011 r.

    A wizyta w Chinach? W Pekinie Łukaszenka został przyjęty z honorami, ale trudno doszukać się jasnych celów tej wizyty. Po co Łukaszenka zdecydował się ten krok?

    Właściwie obydwie strony mają coś do zyskania. W przypadku Łukaszenki to próba równoważenia Rosji. Zresztą stara się on prowadzić tę politykę już od kilkunastu lat. Białoruś zabiega o chińskie pożyczki od ponad dekady. Jednak realna obecność chińska jest poniżej oczekiwań i możliwości. Teraz pojawiła się szansa, by Chiny wzięły na siebie rolę game changera w regionie po stronie państw autorytarnych, tak jak w Europie czynią to Stany Zjednoczone.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Warto w tym kontekście wspomnieć o zapomnianym na skutek wojny pomyśle Nowego Jedwabnego Szlaku. Białoruś pełni w tym układzie ważną rolę, nie tylko hubu na rynek Unii Euroazjatyckiej, lecz także drogi na rynek europejski. W tym kontekście odpowiedź polskich władz w kwestii ograniczenia ruchu na przejściach z Białorusią może pozytywnie oddziaływać na sprawę więźniów politycznych, szczególnie Andrzeja Poczobuta. Postawiona naprzeciw Łukaszenki polska dyplomacja jest bezradna. Jednak pośrednie ograniczenie strumienia chińskiego handlu może spowodować włączenie się Pekinu w tę sprawę. Oczywiście nieoficjalnie. Postawa wobec praw człowieka łączy ChRL z Białorusią. Jednak zakulisowo jest to możliwe. Szczególnie że pojawiają się informacje o możliwym całkowitym zamknięciu granicy polsko-białoruskiej.

    Znaczenie chińskiej aktywności – planu pokojowego, wizyty Łukaszenki w Chinach – należy odczytywać szerzej. Nastąpiło to po spektakularnej wizycie w kraju pogrążonym w wojnie prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena w Kijowie i Warszawie na przełomie lutego i marca. Chińska odpowiedź to sygnał, że Pekin też się liczy i ma swoje możliwości oddziaływania na dotknięty skutkami konfliktu ważny dla światowego układu sił region.

    BIAŁORUŚ ZABIEGA O CHIŃSKIE POŻYCZKI od ponad dekady. Jednak realna obecność chińska jest poniżej oczekiwań i możliwości. Teraz pojawiła się szansa, by Chiny wzięły na siebie rolę game changera w regionie po stronie państw autorytarnych. Na zdjęciu: wizyta Łukaszenki w Pekinie, 1 marca br.
    | Fot. president.gov.by

    W 2020 r. podziwiano odwagę Białorusinów, którzy masowo wychodzili na ulicę. Od czasu, gdy białoruski dyktator i sojusznik Putina udostępnił terytorium Białorusi rosyjskim wojskom atakującym Ukrainę, stosunek do Białorusinów znacznie się zmienił, często pojawiają się opinie obarczające ich za sytuację w kraju jako podtrzymujących reżim. Jaka jest prawda?

    Należy rozróżnić białoruskie społeczeństwo od reżimu Łukaszenki. Ten podział jest dużo wyraźniejszy niż w przypadku Rosjan i Władimira Putin, skoro zabrakło tak wyraźnego sprzeciwu wobec władz jak w przypadku Białorusinów w 2020 r. Z pewnością na poziomie społeczeństw niemających pogłębionej wiedzy, mówiących w przeważającym stopniu po rosyjsku – Białorusinów łatwo utożsamić z Rosją. Dzieje się tak szczególnie na Zachodzie, gdzie istnieją inklinacje do nieznajomości historii Białorusi.

    Warto też podkreślić, iż Białorusinom przychodzi żyć w państwie o cechach totalitaryzmu. Wszelkie krytyczne oceny wydają się więc krzywdzące. Niestety, sprawa Białorusi zeszła wyraźnie na dalszy plan w światowych mediach. Zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że los Białorusi jest funkcją wojny rosyjsko-ukraińskiej, a szerzej – starcia między Rosją a Zachodem. Oczywiście Łukaszenka prowadzi działania opóźniające, rozgrywa swoją partię. Jednak, tak naprawdę, jego możliwość kształtowania stosunków międzynarodowych jest ograniczona do utrzymania się u władzy. Również z perspektywy obserwatorów przyszłość Białorusi rozstrzygnie się na ukraińskich polach, a nie na ulicach Mińska.

    Czy w obecnej sytuacji Europa jest w stanie wspierać w jakikolwiek sposób Białorusinów, którzy chcą demokratycznych przemian?

    Obawiam się, że nie. Gros sił i uwaga są skupione na Ukrainie. Oczywiście, są programy stypendialne, społeczność białoruska działa w krajach ościennych. Jednak przynajmniej na poziomie debaty publicznej jest zdominowana przez kwestię ukraińską. Demokratycznie nastawieni Białorusini mogą wspierać Ukraińców, organizować się i czekać. Przywodzi mi to na myśl sytuację Polski w latach 80. XX w. Warto podtrzymywać opór, choć sytuacja Białorusi jest pod tym względem gorsza niż Polski. Z pewnością z polskiego przypadku wynika jedna ważna lekcja – warto być gotowym na transformację systemu międzynarodowego: kształcić elity, dyskutować o przyszłości i przygotowywać projekty reform. Słowem, pracować u podstaw. Oczywiście pewnym kapitałem białoruskiego społeczeństwa jest czynny udział emigrantów w wojnie w Ukrainie. Jestem przekonany, iż ich czas nadejdzie. Choć nie pokuszę się o stwierdzenie, kiedy to dokładnie nastąpi.

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Czytaj więcej: Czy Łukaszenka zaatakuje Ukrainę?

    Co więc będzie dalej z Białorusią?

    Wszystko zależy od rezultatu konfliktu. Skrajne scenariusze, pełne zwycięstwo Rosji bądź Ukrainy, wydaje się, że można odrzucić. Jeśli wejdzie ona w stan przewlekły, a tak to należałoby teraz określić, to możliwe, że jeszcze długo będziemy świadkami zastoju bądź też, bardziej optymistycznie, czasu, by pracować u podstaw.

    Możliwe, że będziemy świadkami kolejnej pauzy bądź kolejnej ofensywy rosyjskiej. Stanie się tak w braku przełomu przed końcem tego roku. Warto mieć na uwadze, że w 2024 r. w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory prezydenckie. Od 20 lat to czas, gdy Federacja Rosyjska przechodzi do międzynarodowej ofensywy (tak było np. w 2008 r.).

    Poważna przebudowa systemu międzynarodowego w Europie Wschodniej z pewnością jednak nastąpi. Wiele wskazuje na to, że żelazna kurtyna przesunie się dalej na wschód. Trudno tylko przewidzieć, kiedy i jakim kosztem. Ostrożnie postawiłbym prognozę, że mówimy o kilkunastu latach. Mam nadzieję, że Białoruś zajmie miejsce Polski z początku lat 90. XX w. i stanie się tzw. pograniczną kasztelanią wspólnoty euroatlantyckiej. Obawiałbym się natomiast, iż ze względów kulturowych i historycznych Białoruś przyjęła pozycję Ukrainy i prowadzi politykę wielowektorową. Na ukraińskim przykładzie wiemy, że to droga pełna konfliktów i ludzkiej tragedii.


    Wywiad opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 11(32) 18-24/03/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Liczy się tylko uczciwa, sumienna praca. Szkic do portretu Janiny Strużanowskiej

    Na pozostanie w Wilnie zdecydowała się w bardzo świadomym celu. Chciała, żeby ktoś w tym mieście za 30 czy 50 lat mówił jeszcze po polsku…  Na jej oczach dawne, wielokulturowe Wilno przestawało istnieć. Najpierw zagłada wileńskich Żydów, którzy od wieków...

    Radosław Sikorski: „Dzisiaj grozi nam ten sam kraj, który jest agresorem w Ukrainie”

    Podsumowując wydarzenie w Trokach – główny powód przyjazdu szefa polskiej dyplomacji na Litwę – Radosław Sikorski zauważył:  – To jest spotkanie, które ma swoją renomę. Bywałem na wcześniejszych edycjach i bardzo mi miło, że drugą edycję zagraniczną jako minister spraw...

    Nikogo nie ominął prezent

    W tym świątecznym okresie nie mogło zabraknąć życzeń, które złożyli Polakom z Litwy przedstawiciel Ambasady RP w Wilnie Andrzej Dudziński, I radca-kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego, oraz organizatorzy koncertu – Mikołaj Falkowski, prezes zarządu Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana...

    Tych nie trzeba zmuszać do nauki historii

    Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie” im. Jana Olszewskiego po raz kolejny zorganizowała w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konkurs „Historiada”.  – Dziękuję, że wam się chce, że nie musicie się zmuszać, ale z ochotą przystępujecie do tych lektur, które wam...