Więcej

    Przełom na Wileńszczyźnie

    Oczy całego kraju w noc wyborczą były skierowane w stronę rejonu wileńskiego. Merem został tu socjaldemokrata Robert Duchniewicz. Pierwszy raz w historii samorządu władzę będzie sprawował ktoś inny niż przedstawiciel Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin.

    W tym momencie trudno przesądzać, jak będzie wyglądała współpraca Duchniewicza z radą, w której większość ma AWPL-ZChR. Na pewno łatwo nie będzie. Warto już teraz jednak przeanalizować, jak doszło do tego przełomowego wydarzenia. Na konferencji powyborczej Waldemar Tomaszewski, lider AWPL-ZChR, dał do zrozumienia, że nie zamierza rezygnować ze stanowiska prezesa partii, bo wynik wyborczy w rejonie nie jest żadną przegraną. Szkoda. Ewidentnie od kilku lat słane są sygnały, że AWPL-ZChR traci poparcie. Zamiast przeanalizować sytuację i wyciągnąć wnioski, przewodniczący nieustannie pogrąża siebie i ugrupowanie. W ostatnich wyborach sejmowych jedynką partii został kontrowersyjny polityk Zbigniew Jedziński.

    Skutek? Po raz pierwszy od ośmiu lat ugrupowanie nie przekroczyło progu wyborczego. Sytuacja powtarza się trzy lata później, kiedy kandydatem AWPL-ZChR zostaje mało znany polskiej społeczności Waldemar Urban. Chociaż logika podpowiadała, że do walki o fotel mera rejonu powinien stanąć ktoś naprawdę rozpoznawalny, np. Rita Tamašunienė. Tomaszewski ubolewał na wspomnianej konferencji, że wybory nie były ani wolne, ani uczciwe, ponieważ m.in. Roberta Duchniewicza wsparli premier i przewodnicząca Sejmu RL. Jest to skutek działalności Tomaszewskiego, który od wielu lat pracował na miano najbardziej prorosyjskiego polityka Litwy. Brak zajęcia stanowczego stanowiska po 24 lutego 2022 r. spowodował nie tylko pęknięcie w partii, ale jeszcze bardziej ugruntował jego wizerunek w oczach mieszkańców kraju.

    Chociaż – teoretycznie – bez problemu jego miejsce w świadomości mieszkańców Litwy mógłby zająć włodarz Kowna Visvaldas Matijošaitis, który dotychczas prowadzi interesy w Federacji Rosyjskiej. Niestety, strat wizerunkowych tak szybko nie da się odrobić. Zwłaszcza gdy nic się nie robi w tym kierunku. Można zaryzykować stwierdzenie, że przełom nastąpił nie 19 marca 2023 r., tylko 9 maja 2014 r., kiedy kilka miesięcy po aneksji Krymu przez Rosję Tomaszewski zjawił się na cmentarzu Antokolskim z przypiętą wstążeczką. To właśnie wtedy rozpoczął się jego upadek. Chociaż jeszcze wtedy nic na to nie wskazywało.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 12(35) 25-31/03/2023