Więcej

    Zwycięstwo prezydenta

    W następnym roku czekają nas wybory prezydenckie. Prognozowanie przyszłości, zwłaszcza w polityce, jest sprawą niewdzięczną. Oczywiście wszystko może się zdarzyć, niemniej zgodnie z sondażami oraz przypuszczeniami komentatorów na tę chwilę zwycięzcą przyszłorocznej kampanii wyborczej jest urzędująca głowa państwa.

    Od początku kadencji Gitanasa Nausėdy między ośrodkiem prezydenckim a konserwatystami trwa wojna podjazdowa. Ze zmiennym skutkiem. Początkowo prezydentowi ewidentnie brakowało doświadczenia oraz zaplecza politycznego. Dziwnie wyglądały zagrywki raz z socjaldemokratami, raz z populistami. Afera paragonowa (chodzi o skandal wokół wypłat dla byłych członków rady miejskiej Kowna) uwidocznił bezapelacyjne zwycięstwo prezydenta. Zachowanie konserwatystów było co najmniej dziwne. Najpierw obrona do upadłego – w sprawie przegranej od samego początku – własnych ministrów. Później grożenie przedterminowymi wyborami i dymisją rządu. Po upadku pomysłu z wyborami liderzy konserwatystów wycofali się też z pomysłu na rządowy reset. Ingrida Šimonytė od samego początku pozycjonowała siebie jako „człowieka słowa”. Obecne lawirowanie z pewnością nie przysporzy jej dodatkowych punktów wyborczych. Niestety, bardzo możliwe, że czeka ją emerytura polityczna w Parlamencie Europejskim lub innej instytucji.

    Od początku kadencji Gitanasa Nausėdy między ośrodkiem prezydenckim a konserwatystami trwa wojna podjazdowa.

    Piszę „niestety”, ponieważ za kadencji tego rządu i prezydenta dokonała się sprawa przełomowa dla polskiej mniejszości. Po latach jałowych dyskusji zezwolono na oryginalną pisownię imion i nazwisk. Rozwiązanie połowiczne, ale to milowy krok do przodu. Konserwatyści czy bardziej obecna koalicja rządząca od samego początku byli za rozwiązaniem tej kwestii. Prezydent w trakcie kampanii wyborczej miał wiele zastrzeżeń do idei oryginalnej pisowni nazwisk. Ostatecznie zmienił zdanie i ustawy nie zawetował. Co bardzo ważne, przy powtórnym głosowaniu do obalenia weta prezydenckiego prawdopodobnie zabrakłoby głosów. Pomyślne rozwiązanie nastąpiło również dzięki nowemu otwarciu w relacjach Wilno–Warszawa. Pisownia w dużym stopniu jest kwestią ważną, aczkolwiek symboliczną. Są sprawy nie mniej ważne, a nawet ważniejsze, np. oświata. W tym przypadku trzeba trzymać rękę na pulsie i szukać sojuszników po każdej stronie barykady politycznej.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 24(70) 17-23/06/2023