Więcej

    Upolitycznienie Sądu Konstytucyjnego

    Opinia publiczna, która przez ostatnie tygodnie była zdominowana przez przygotowania do szczytu Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, odbywającego się w Wilnie w dniach 11–12 lipca, mogła przegapić jedno ważne wydarzenie. Komisja Europejska skrytykowała Litwę za to, że sędzią Sądu Konstytucyjnego został faktycznie czynny polityk – Stasys Šedbaras.

    W swoim sprawozdaniu Komisja podkreśliła, że litewskie ustawodawstwo nie przywiduje żadnych ograniczeń dla polityków ubiegających się o miejsce w Sądzie Konstytucyjnym. Sąd Konstytucyjny, działający od 1993 r., jest jedną z najważniejszych instytucji w kraju, badającą zgodność poszczególnych ustaw z ustawą zasadniczą. Dotychczasowa praktyka polegała na tym, że sędziami zostawały albo osoby ze świata akademickiego, albo sędziowie innych sądów. Przykładowo w latach 2011–2014 w dziewięcioosobowym składzie znalazło się czterech profesorów oraz dwóch doktorów habilitowanych. Jedną z podstawowych zasad funkcjonowania tej instytucji była jej apolityczność i brak bezpośrednich relacji z poszczególnymi ugrupowaniami politycznymi. W 2023 r. ta zasada została zachwiana, ponieważ sędzią został wieloletni poseł konserwatystów. Sędziów mianuje Sejm spośród kandydatów zgłoszonych przez prezydenta, przewodniczącego Sejmu oraz przewodniczącego Sądu Najwyższego. Kandydaturę Šedbarasa zgłosiła prezes Sądu Najwyższego Gabrielė Juodkaitė-Granskienė, co już jest mocno zastanawiające. Po krytyce z Brukseli do kwestii odniosła się opozycja.

    Kto może dać gwarancje, że nowa koalicja – nieważne, jaki będzie jej skład – nie pójdzie w ślady obecnej?

    Zaczęto zastanawiać się nad wprowadzeniem ustawowego wymogu, aby osoba ubiegająca się o to stanowisko nie była czynnym politykiem przez pewien czas. Dyskusja z pewnością jest potrzebna. Powstaje jednak uzasadniona obawa, że dyskusja na sali sejmowej może trwać w nieskończoność. W roku następnym mamy wybory parlamentarne. Kto może dać gwarancje, że nowa koalicja – nieważne, jaki będzie jej skład – nie pójdzie w ślady obecnej? Posiadanie „własnego człowieka” w tak ważnej instytucji może okazać się zbyt kuszące, aby zawracać sobie głowę jakąś apolitycznością. Jeśli ten proces nie zostanie zatrzymany, to po kilku latach Sąd Konstytucyjny stanie się skupiskiem kilku wzajemnie zwalczających się frakcji politycznych. To z pewnością doprowadzi do chaosu w systemie prawnym kraju oraz wpłynie na jego jakość. Oczywiście negatywnie.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 28 (81) 15-21/07/2023