Więcej

    Pogoda dla tyranów

    Po rozpadzie Związku Sowieckiego i upadku komunizmu w Europie wydawało się, że na świecie nadchodzi kres reżimów autorytarnych. Takiemu przeświadczeniu sprzyjał fakt, że pod koniec XX w. wiele dyktatur wojskowych w Ameryce Południowej ustąpiło miejsca systemom demokratycznym. Także w innych rejonach globu udało się obalić rządy despotów, np. na Filipinach Ferdinanda Marcosa.

    Jednak od roku 2005 obserwujemy odwrócenie tego trendu. Od tamtego czasu – według analiz waszyngtońskiego think tanku Freedom House – po raz 17. z rzędu notowany jest spadek współczynnika globalnej wolności. Oznacza to, że obszary demokracji i swobód obywatelskich, takich jak np. wolność słowa, nie poszerzają się, lecz wręcz przeciwnie, zmniejszają. Obecnie – nie licząc królów, emirów oraz innych monarchów – na świecie władzę sprawuje ok. 30 dyktatorów, którzy regularnie fałszują wybory lub ich w ogóle nie przeprowadzają. Trwałość ich rządów wiąże się z większą odpornością tych reżimów na wstrząsy. Okazuje się, że dziś jest trudniej obalić taką władzę niż jeszcze 30 lat temu. Dlaczego? Bardzo ciekawą analizę na ten temat opublikował „Wall Street Journal”. Przede wszystkim wspomniani autokraci współpracują ze sobą, by dostarczać sobie broń i surowce energetyczne, omijać sankcje gospodarcze lub wymieniać się technologiami służącymi do inwigilowania opozycji.

    W XXI w. koniec dyktatora nie oznacza wcale końca dyktatury. Zazwyczaj jednego despotę zastępuje drugi.

    Szczególnej pomocy zagrożonym dyktaturom udzielają Rosja i Chiny, wspierając np. Wenezuelę czy Koreę Północną. Poza tym autorytarne reżimy mają dziś więcej determinacji niż wcześniej, by krwawo tłumić antyrządowe protesty. Niegdyś łatwiej było nakłonić tyranów do ustąpienia, ponieważ mogli z ukradzionym majątkiem przenieść się do Szwajcarii lub na Wyspy Kanaryjskie i tam korzystać z luksusów do końca życia. Obecnie jest to scenariusz mało prawdopodobny, ponieważ po powołaniu do życia w 2002 r. Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze bardziej realna staje się możliwość publicznego procesu i skazania na karę dożywocia. Poza tym koniec dyktatora nie oznacza końca dyktatury. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Michigan obliczyli, że po zakończeniu zimnej wojny tylko w 11 proc. przypadków śmierć, obalenie lub ustąpienie autokraty oznaczały kres autorytarnego reżimu. Zazwyczaj jednego despotę zastępował drugi. Nie brzmi to optymistycznie, zwłaszcza w perspektywie naszych sąsiadów – Rosji i Białorusi.


    Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 30 (87) 29/07-04/08/2023