Decyzją Komisji Europejskiej od 2 maja do 15 września obowiązuje zakaz importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku i nasion słonecznika z Ukrainy. Po zerwaniu umowy zbożowej przez Rosję, dzięki której ukraińska produkcja rolnicza była transportowana z czarnomorskich portów, Ukraina szuka nowych szlaków. Litwa zaoferowała pomoc, twierdząc, że zboże może być dostarczane do portów na Litwie.
„Infrastruktura bałtycka może stać się opłacalnym i niezawodnym szlakiem tranzytowym dla ukraińskich produktów. Bałtyckie porty morskie mają dużą zdolność do przeładunku produktów rolnych — 25 mln ton rocznie dla samego zboża” — czytamy w oświadczeniu litewskich ministrów spraw zagranicznych, transportu i rolnictwa, które było wystosowane do Komisji Europejskiej jeszcze pod koniec lipca.
Czytaj więcej: Zboże a ekologia: Zielony Ład uderzy w konsumentów
Z unijną pomocą
Premier Ingrida Šimonytė poinformowała, że tranzyt ukraińskiego zboża przez porty na Litwie i w innych krajach bałtyckich może odbywać się w perspektywie długoterminowej, w ten sposób zmniejszając geopolityczne ryzyko dla Ukrainy. Tym niemniej, realizacja tego projektu wymaga dodatkowych inwestycji infrastrukturalnych.
Szefowa litewskiego rządu podkreśliła, że jeśli instytucje unijne i Polska zezwolą na tranzyt zboża przez porty krajów bałtyckich, to te porty nie są dzisiaj w stanie przyjąć wystarczającej ilości ładunków. „Mając na uwadze okres długoterminowy i to, że Ukraina pomocy z poważnymi inwestycjami będzie potrzebowała przez dłuższy czas, to częściowo koszty mógłby na siebie przyjąć Bank Rozwoju Rady Europy. Z odpowiednimi inwestycjami, z przyśpieszeniem realizacji projektu Rail Baltic, litewskie możliwości byłyby o wiele większe” — oświadczyła Šimonytė w rozmowie z BNS.
Głos w sprawie eksportu ukraińskiego zboża zabrał też szef litewskiej dyplomacji, Gabrielius Landsbergis. Zdaniem ministra na przeszkodzie w szybkim transportowaniu zboża z Ukrainy do Kłajpedy przez terytorium Polski stoi kilka problemów. Po pierwsze, okres letni. Zwyczajnie część unijnych urzędników, od których zależą odpowiednie decyzje, jest na urlopie. Po drugie, szerokość torów w Polsce i na Litwie nadal się różni. Ten ostatni element znacznie spowalnia przewóz zboża. Szef MSZ jednocześnie zaznaczył, że rozwój połączenia z Ukrainą w przyszłości pomoże odkryć nowe szlaki ku państwom Kaukazu i Azji Środkowej, ponieważ obecnie drogi do tych państw prowadzą nadal przez Białoruś oraz Rosję. „Otwierając drogę przez Ukrainę, mielibyśmy nowy ekonomiczny i handlowy szlak” — oświadczył Landsbergis w ubiegłym tygodniu w wywiadzie dla delfi.lt.
Tranzyt samochodami
Inny pomysł na tranzyt ma Litewski Związek Przewoźników, który oficjalnie 2 sierpnia zwrócił się do rządu. Zdaniem przewoźników zboże można transportować również ciężarówkami. Aby tego dokonać, rządy Polski i Litwy muszą ustalić określony kierunek, po jakim będą się mogły poruszać pojazdy. W piśmie podkreśla się, że warto podpisać umowę, jaka istnieje między Szwecją, Norwegią i Finlandią, gdzie na określonych trasach mogą poruszać ciężarówki z przyczepą o długości 25 m mogące przewozić do 60 ton. „Zastosowanie tego rozwiązania przyśpieszyłoby proces transportowania, zmniejszyłoby koszty, mniejszy byłby wpływ na środowisko oraz pozwoliłoby to rozwiązać problem z brakiem kierowców, który teraz jest bardzo aktualny” — czytamy w oświadczeniu.
Zdaniem inicjatorów ciężarówka z przyczepą w ciągu miesiąca mogłaby przetransportować z Ukrainy do Kłajpedy do 300 ton zboża. „Z naszych obliczeń do tego potrzebujemy 3 300 specjalnych przyczep na zboże, których cena byłaby w granicach 150 mln euro. Dlatego do rozwiązania tej kwestii potrzebne są subsydia dla przewoźników albo rządowe gwarancje kredytowe do nabycia przyczep” — wyjaśnia na stronie związku przewoźników generalny sekretarz organizacji, Sigitas Žiliaus.
Czytaj więcej: Władze ostrzegają podróżujących na Białoruś i Rosję
Głosy sceptycyzmu
Część polityków i uczestników rynku zbożowego ma wątpliwości, czy tranzyt przez Litwę jest możliwy i opłacalny. „Wygląda na projekt, który jest trudny do realizacji. Możemy tego dokonać (tranzytu — przyp. red.) tylko drogą kolejową, omijając Białoruś, a to oznacza, że taki pociąg dwa razy będzie musiał zmieniać tory. Czy to jest efektywne, czy będzie opłacalne? Na to w pierwszej kolejności będzie musiała odpowiedzieć sama Ukraina i zdecydować, czy to jej się opłaca” — oświadczył Saulius Skvernelis w rozmowie z Žinių radijas.
Zdaniem polityka dostosowanie obecnej infrastruktury do tranzytu wymaga dużych środków pieniężnych. Po zakończeniu wojny odnowiona infrastruktura może być absolutnie nieużyteczna.
Kolejne zastrzeżenia ma prezes Litewskiego Stowarzyszenia Hodowców Zboża, Aušrys Macijauskas. „Na propozycję przeniesienia kontroli z granicy polsko-ukraińskiej do litewskich portów patrzymy sceptycznie. Zresztą nie tylko my. Podobnego zdania są litewskie instytucje zajmujące się kontrolą.
Zadają proste pytania: czy to my dokonujemy kontroli i wykrywamy zawartość zabronionych pestycydów? Dokąd mają być zmagazynowane te setki czy miliony ton zboża? Kto poniesie odpowiedzialność?” — oświadczył w ubiegłym tygodniu Macijauskas.
Przypomniał, że obecnie w samej Ukrainie władze prowadzą ponad 300 dochodzeń przeciwko podmiotom gospodarczym, które handlują zbożem nieposiadającym żadnych certyfikatów i innych niezbędnych dokumentów.
Tymczasem brytyjski resort obrony poinformował, że blokada eksportu ukraińskiego zboża przez Rosję powoduje wzrost cen na produkcję zbożową. To wszystko będzie miało negatywny wpływ na bezpieczeństwo żywnościowe Afryki.