Słowa prezesa Państwowej Komisji Językowej ponownie wywołały poruszenie w przestrzeni publicznej. Minister kultury Simonas Kairys oświadczył, że nie widzi perspektyw dalszej współpracy z szefem komisji i najlepiej byłoby, aby ten podał się do dymisji. „Ze względu na to, że nie jest urzędnikiem zaufania osobistego (politycznego — przyp. red.), to teraz może być pewien problem proceduralny, co nie przyniesie mu żadnej korzyści, poza tym, my również nie możemy każdego tygodnia oceniać, co powiedział Valotka lub co miał na myśli” — oświadczył szef resortu kultury.
Czytaj więcej: Valotka otrzymał naganę. Beta Pietkiewicz: „Za mała reakcja, płazem puścić nie można”
„Cziurki” to lapsus?
Społeczne oburzenie wywołała wypowiedź Valotki, która padła podczas odbywającej się w ramach festiwalu „Open Books” konferencji REDA poświęconej redagowaniu tekstów.
„Prawa dzieci są łamane przez wszelkiego rodzaju przewoźników, którzy mówią językiem cziurki” — powiedział Valotka („cziurka” to obraźliwa nazwa z jęz. rosyjskiego określająca przedstawicieli Azji Środkowej i Centralnej — przyp. red.).
Później szef komisji, w rozmowie z LRT, tłumaczył się, że to było zwykłe przejęzyczenie się i chodziło mu wyłącznie o języki turkijskie. Valotka oświadczył, że nie zamierza podawać się do dymisji. Dodał, że na razie nie otrzymał jasnego sygnału ze strony ministra i dlatego nie chce prowadzić z ministerstwem kultury dyskusji przy pomocy mediów. „Chciałbym, aby minister w trakcie rozmowy, a nie przy pomocy mediów, podał jakąś opartą na prawie propozycję w sprawie mojej dymisji. Wówczas będę patrzył, co to są za argumenty i wówczas podejmę decyzję” — oświadczył kierownik instytucji państwowej.
Sprawdzian dla Ukraińców
Kontrowersyjnych wypowiedzi i działań Audriusa Valotki było więcej. Wiosną Państwowa Komisja Językowa wystosowała list do przewodniczącego sejmowej Komisji Oświaty i Nauki oraz Ministerstwa Oświaty, Nauki i Sportu RL, Ministerstwa Opieki Socjalnej i Pracy RL, a także do Ministerstwa Gospodarki i Innowacji RL. W dokumencie poinformowano, że po upływie dwuletniego moratorium na znajomość języka państwowego dla uchodźców wojennych, od marca następnego roku będzie sprawdzana znajomość języka litewskiego wśród Ukraińców. Komisja argumentowała, że jest to reakcja na liczne skargi mieszkańców. Pomysł został skrytykowany przez minister gospodarki Aušrinė Armonaitė i premier Ingridę Šimonytė.
Wileńszczyzna jak Donbas
Przed kilkoma miesiącami, na antenie LRT, miała miejsce kolejna skandaliczna wypowiedź Valotki, kiedy porównał Wileńszczyznę do Donbasu. Temat rozmowy dotyczył podwójnych polsko-litewskich tablic oznaczających miejscowości. „Czy naród litewski chciałby oznaczyć polską strefę okupacyjną polskimi napisami? I nazywać to tradycyjnymi napisami? Nie zgadzam się z tym” — oświadczył szef instytucji, a w dalszej części zaznaczył, że „Rosjanie też chcą rosyjskich napisów w Donbasie, nie chcą ukraińskich napisów, to jest strefa okupacyjna, gdzie miała miejsce zakrojona polonizacja Litwinów”.
Słowa prezesa komisji wywołały reakcję ze strony Warszawy. Doszło do spotkania Valotki z ambasadorem RP Konstantym Radziwiłłem, podczas którego Valotka przeprosił za porównanie Wileńszczyzny do Donbasu. „Dzisiaj relacje polsko-litewskie są doskonałe i byłoby zupełnym absurdem, gdyby kwestie językowe miały to jakoś psuć. Spodziewam się tego, że coś w tym zakresie się ruszy. Praktyka działania inspekcji będzie inna, a priorytetem instytucji będzie ochrona języka litewskiego, a nie ściganie aspiracji mniejszości. Może refleksja na temat potrzeby wprowadzenia na Litwie przepisów wykonawczych w sposób jednoznaczny potwierdzi prawa, do których przestrzegania Litwa się zobowiązała” — mówił po spotkaniu ambasador.
Ministerstwo kultury powołało specjalną komisję do oceny słów, które padły z ust Audriusa Valotki. Na początku sierpnia Simonas Kairys ukarał prezesa komisji pisemnym upomnieniem.
Czytaj więcej: Ažubalis broni Valotki, Valotka przeprasza ambasadora RP
Spóźniona reakcja
Prezes organizacji pozarządowej Forum Wileńskie, dr hab. Jarosław Wołkonowski, uważa, że reakcja Kairysa jest co najmniej spóźniona.
— Jeśli robota jest źle zrobiona, to później ją trzeba przerabiać. Kiedy chodziło o polskie napisy i wypowiedzi Valotki z lata br., to minister zachował się niewłaściwie, ponieważ tylko pisemnie go upomniał. Już wtedy trzeba było dokonać zwolnienia tego człowieka. Minister powiedział, że tak wyrażać się można tylko w kuchni. Chociaż w dzisiejszej Europie tak wypowiadać się, to również podkreśliliśmy w naszym oświadczeniu, nie można też w kuchni. Teraz mamy kolejny problem z przewodniczącym Państwowej Komisji Językowej, kiedy w sposób pogardliwy i hańbiący mówił o kolejnych mniejszościach narodowych. Teraz minister powraca do tego, co nie było zrobione — komentuje historyk dla „Kuriera Wileńskiego”.
Nie wiadomo, zaznacza nasz rozmówca, jak sytuacja potoczy się dalej.
— Minister znalazł się teraz w sytuacji jeszcze gorszej. Nie jestem pewien, czy Audrius Valotka poda się do dymisji. Bardzo prawdopodobne, że dojdzie do sprawy sądowej — ocenia Jarosław Wołkonowski.
Czytaj więcej: Oświadczenie Forum Wileńskiego: 3 groźne sygnały z „kary” dla Audriusa Valotki