Więcej

    Zwrot ku Azji ma swoją cenę

    Po agresji na Ukrainę władze Rosji nieustannie powtarzają, że znajdują się w stanie wojny nie z Kijowem, lecz z całym Zachodem. Jednocześnie deklarują, że swoich prawdziwych przyjaciół mają w Azji (np. w Iranie czy Korei Północnej), a także przypominają, iż tożsamość rosyjska ma charakter eurazjatycki. Z drugiej jednak strony owemu zwrotowi Moskwy na Wschód nigdy nie towarzyszy wskazanie wspólnych wartości, jakie mieliby dzielić Rosjanie z Azjatami.

    Do tamtejszych elit dociera też powoli świadomość, że Wschód zechce wykorzystać odwrócenie Kremla od Zachodu dla swoich interesów, niekoniecznie zgodnych z interesami Rosji. Można to było usłyszeć na zakończonym niedawno Forum Gospodarczym Moskwy, gdzie nowo wybrany mer tego miasta Siergiej Sobianin stwierdził wprost, że Azja de facto toczy wojnę gospodarczą przeciwko jego krajowi, gdyż stara się maksymalnie wykorzystać sytuację, którą wytworzył konflikt na Ukrainie.

    Państwa takie jak Chiny czy Indie wymuszają na Rosjanach „odwrócony dumping”, czyli sprzedaż surowców energetycznych po cenach nawet niższych niż koszty produkcji. Sobanin żalił się też, że „Rosja nie może ufać krajom azjatyckim na rynku współczesnych technologii, ponieważ w kwestii swoich interesów postępują one jeszcze bardziej rygorystycznie niż państwa zachodnie”.

    To rozczarowanie Azją jest szczególnie widoczne na przykładzie Kazachstanu, który był uznawany przez Kreml za swojego tradycyjnego sojusznika. Jeszcze w styczniu 2020 r. Moskwa wysłała rosyjskich żołnierzy do tego kraju, by pomogli tamtejszemu prezydentowi Kasymowi-Żomartowi Tokajewowi utrzymać się przy władzy po wybuchu gwałtownych protestów społecznych. W zamian Putin oczekiwał od rządu kazachskiego minimum wdzięczności. Jednak Tokajew, zamiast wspierać Kreml, oświadczył, że nie przyłączy się do sankcji gospodarczych wobec Rosji, a nawet nie pozwoli, by jego kraj był wykorzystywany do omijania tych sankcji. Prezydent Kazachstanu z pewnością nie pozwoliłby sobie na takie deklaracje, gdyby nie czuł za sobą wsparcia innej potęgi zdolnej przeciwstawić się Moskwie. Mowa oczywiście o Chinach.

    Konflikt na Ukrainie powoduje więc, że Rosjanie są wypychani z regionów, które uważali za swoje tradycyjne strefy wpływów: z Zakaukazia przez Turcję (co pokazało porzucenie Ormian i bierność Kremla w konflikcie o Karabach) oraz z Azji Środkowej przez Chiny (co pokazuje dziś postawa Kazachstanu).

    Czytaj więcej: Szojgu w Korei Północnej: spotkanie z delegatem Chin


         Komentarz opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 40 (116) 07-13/10/2023