Więcej

    Ita Kozakiewicz: kobieta, działaczka, patronka ulicy, bohaterka filmu. Opowieść na 105. rocznicę niepodległości Łotwy 

    Jesienią 2020 r. Zbigniew Mieszkowski, były wiceprzewodniczący Związku Polaków na Łotwie, narzekał, że postać Ity Kozakiewicz jest zapomniana, że wartości, o które walczyła, odłożono w wolnej Łotwie na boczny tor. Nie polemizując z tymi tezami – najlepiej zrobią to Polacy z Łotwy – warto dodać: coś się w sprawie Ity Kozakiewicz w ostatnich latach ruszyło. 

    Czytaj również...

    Pod koniec września na ekrany kin łotewskich trafił film „Moja wolność” (łot. „Mana brīvība”). Niedawno radny Rygi Mirosław Kodis wywalczył nazwę ulicy im. Ity Kozakiewicz, tuż przy szkole jej imienia, z osobną inicjatywą wystąpił także Związek Polaków na Łotwie. Czy to początek większego trendu zainteresowania Itą, jej postacią pełnowymiarową, nie tylko jako działaczki Łotewskiego Frontu Narodowego, ale także prezeski Związku Polaków, filolożką czy po prostu człowiekiem?

    „Cieszę się, że Ity Kozakiewicz nie ograniczono w tym filmie do roli działaczki politycznej, że pokazano ją jako zwyczajną kobietę, choćby w związku z mężczyzną. Polki z Lipawy, z którymi rozmawiałam, oburzyły się, że Ita w tym filmie pali, pije, ale moim zdaniem dodaje jej to ludzkiego wymiaru” – powiedziała mi Ewa Sawczuk, filolożka i śpiewaczka, nauczycielka języka polskiego w polskiej szkole średniej w Rydze, członkini Polonii ryskiej, która na film zabrała całą klasę. Trudno się dziwić: szkoła od 1991 r. nosi imię Ity Kozakiewicz. 

    Walne zgromadzenie Związku Polaków na Łotwie. Pierwsza od lewej to Ita Kozakiewicz, 14 stycznia 1990 r.
    | Fot. Ze zbiorów Narodowego Muzeum Historii Łotwy, Gunārs Janaitis

    Z polsko-łotewskiej rodziny

    Bohaterka „Mojej wolności” urodziła się w 1955 r. w Rydze. Było to już w warunkach Łotewskiej SRR, która całkowicie skasowała życie polonijne nad Dźwiną. 15 lat wcześniej zlikwidowano Związek Polaków, gazetę „Nasze Życie”, pomniejsze polskie organizacje, zaś w 1949 r. w Rydze przestała istnieć ostatnia polska szkoła, którą kierował Alojzy Sudymt; jego żona Felicja już „w lepszych czasach” zostanie działaczką polską w Rydze (ile takich niedocenionych kobiet działało w tym mieście: by wspomnieć Julię Ostrowską, Józefę Tarchalską, Janinę Głowecką czy Wandę Puķe). 

    W Rydze, nie za bardzo zniszczonej przez II wojnę światową, ale sowietyzowanej dekada po dekadzie, urodziła się Ita (w rodzinie Rity Līdaki i Jerzego Kazakiewicza; jej ojciec tak właśnie zapisywał swoje nazwisko). Jerzy był Polakiem, Rita – Łotyszką, córka zaś przedstawicielką szóstego pokolenia rodziny mieszkającej w Rydze. Prapradziad Ity osiedlił się na Łotwie, uciekając po powstaniu styczniowym w 1863 r. Sporo Polaków trafiło wtedy nad Dźwinę, niestety, do tej pory nie wiemy, ilu byłych powstańców leży na łotewskich cmentarzach. Z pewnością takie nagrobki zachowały się na ryskim cmentarzu świętego Michała, gdzie pochowana jest Ita, a także jej rodzice. Ciekawe zrządzenie losu: na cmentarz jedzie się przez Miera iela, tramwajem nr 11, a przy tej ulicy znajdowało się mieszkanie Ity… Ale po kolei. 

    W rodzinie bohaterki filmu i patronki ulicy posługiwano się językiem polskim, ale, co zrozumiałe, także łotewskim. Przyszła polska działaczka dorastała w kręgu kultury Mickiewicza, Rainisa, ale i Woltera. W latach 1962–1974 kształciła się we francuskojęzycznej szkole średniej im. Henriego Barbusse’a w Rydze, dziś jest to po prostu Liceum Francuskie (jego absolwentem został m.in. były przewodniczący Sejmu Edvards Smiltēns), a po komunistycznym patronie nie został ani ślad (na marginesie: rodzina Ity Kozakiewicz nie była nigdy w partii, a Łotewską SRR traktowano w domu jako zło konieczne). Kochając kulturę francuską, młoda absolwentka poszła za ciosem: studiowała filologię romańską w Łotewskim Uniwersytecie Państwowym, wtedy jeszcze imienia sowieckiego przywódcy Łotwy, Pēterisa Stučki. 

    Była poliglotką. Oprócz polskiego i łotewskiego znała: rosyjski, hiszpański, niemiecki, białoruski, ukraiński i gruziński. Pracując w wydawnictwie „Liesma”, a także poza nim, podjęła się przekładów dzieł literackich różnych narodów na polski i łotewski. Interesowała się folklorem oraz relacjami między literaturą różnych narodów. Więcej szczegółów biograficznych na temat Ity Kozakiewicz i jej rodziny znajduje się w II tomie słownika „Zostali na Wschodzie. Polska inteligencja w ZSRS w latach 1945–1991” pod redakcją Adama Hlebowicza. 

    Czytaj więcej: W Jēkabpils stanął pomnik Ity Kozakiewicz

    | Fot. Ze zbiorów Narodowego Muzeum Historii Łotwy, Gunārs Janaitis

    Byłaby nieszczęśliwym człowiekiem?

    W pewnym momencie Itę Kozakiewicz pochłonęło życie społeczne, polityczne, choć we współczesnej polityce, będąc osobą prostolinijną, szczerą i ideową, prawdopodobnie nie poradziłaby sobie. Tak przynajmniej uważał Zbigniew Mieszkowski, gdy pytałem go o to w pierwszym roku pandemii. „Sprawy potoczyły się w takim kierunku, że Ita byłaby nieszczęśliwym człowiekiem (…). 1990 rok to był czas, który przypominam sobie z nostalgią. Czas walki o Łotwę, a zarazem o przyszłość Polaków znad Dźwiny. Kiedy ludzie wierzyli w to, co robią, i robili to, nie wiedząc, co przyniesie przyszłość. Dziś minęło 30 lat, zarówno Polska, jak i Łotwa się zmieniły”.

    Mieszkowski, który odegrał dużą rolę we wznoszeniu ryskich barykad z 1991 r., uważał, że na gorsze. Wiceprzewodniczący Związku Polaków na Łotwie, prezes ryskiego oddziału, który swoją karierę polonijną robił w latach 90., był wielkim sceptykiem, jeśli chodzi o sytuację Polaków nad Dźwiną. Być może nawet zbyt dużym. Bilans ostatniego trzydziestolecia nie jest przecież zły. 

    Przynajmniej tak podkreśla w rozmowie ze mną działaczka Związku Polaków na Łotwie „Promień” w Dyneburgu, Krystyna Kunicka, podobnie jak Ita, filolożka. Istnieją na Łotwie polskie szkoły: w Rydze, w Rzeżycy i Dyneburgu (mieszkający we mnie sceptyk zaraz zapyta: a ilu tam przedmiotów można uczyć się po polsku?). Działa Związek Polaków na Łotwie, który w zeszłym roku obchodził stulecie swego istnienia, wychodzi czasopismo polonijne „Polak na Łotwie”, w Dyneburgu ukazują się telewizyjne „Akcenty Polskie”, w łotewskim radio w Rydze zaś „Nasz Głos”. Tę wyliczankę można ciągnąć dalej. Są także jakieś nadzieje na przyszłość. 

    – W kwietniu tego roku na czele związku stanął Pēteris Dzalbe – osoba młoda, obdarzona „inteligencją, temperamentem i patriotyzmem”, jak to pisał kiedyś Zbigniew Mieszkowski. Gromadzi wokół siebie Polaków o podobnej klasie. Polaków, którzy chcą transformacji i rewitalizacji organizacji. Nie stanie się to w jeden dzień. Myślę, że małymi krokami (np. w czerwcu odbyły się pierwsze w historii ZPŁ warsztaty rozwijania strategii) zamienimy ZPŁ w nowoczesną organizację, która będzie atrakcyjna dla lokalnych Polaków w różnym wieku, lecz także Łotyszy oraz wszystkich miłośników polskości – mówi „Kurierowi Wileńskiemu” Krystyna Kunicka.

    W kuluarach walnego zgromadzenia ZPŁ, 14 stycznia 1990 r.
    | Fot. Ze zbiorów Narodowego Muzeum Historii Łotwy, Gunārs Janaitis

    Działacze nie przekazali sztandaru polskości

    W Rydze aktywnie działa „Silesia”, niedawno w Jełgawie odbył się turniej gry w ringo, który popularyzował także polski sport, oddziały Związku Polaków w Łatgalii i Lipawie w Święto Niepodległości 11 listopada zapraszają na swoje imprezy, czego chcieć więcej?

    Mieszkowski wyobrażał sobie to tak: gdyby Ita nie zginęła tragicznie, chyba byłoby nieco lepiej. Niestety, wśród Polaków łotewskich nie udało się znaleźć osób, które godnie zastąpiłyby Itę. Ludzi wystarczająco obdarzonych inteligencją, temperamentem i patriotyzmem, którzy przejęliby od niej pochodnię. No cóż, trudno. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Jest ciężko, mogłoby być lepiej, to wiemy. Krystyna Kunicka, częściowo zgadzając się z Mieszkowskim, dodaje: – Błędem działaczy, który kontynuowali działalność związku po 1990 r., było angażowanie się w popularyzację przeważnie kultury ludowej. Zapomnieli, iż nasza ojczyzna jest krajem dynamicznie się rozwijającym. Dla zachowania zaangażowania Polaków powinniśmy reagować na potrzeby różnych pokoleń, rozwijać różne formy działalności. Kolejnym tematem jest przekazywanie polskości swoim potomkom i wychowywanie ich w duchu patriotyzmu. Wielu łotewskich Polaków, działając na rzecz ZPŁ, zapomniało angażować w to swoich dzieci, wnuki. Istniejąca w tej chwili luka pokoleniowa w organizacji jest efektem właśnie tego zjawiska.

    Była w grupie inicjatywnej

    Ale przyjrzyjmy się jeszcze raz zasługom Ity Kozakiewicz z przełomu lat 80. i 90. Zaglądam znów do II tomu słownika wydanego przez Instytut Pamięci Narodowej. 

    „6 listopada 1988 r., na fali pierestrojki i odrodzenia narodowego Łotyszy (atmody) powstało w Rydze Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Polaków na Łotwie, którego [Ita Kozakiewicz] została przewodniczącą. W grupie inicjatywnej na rzecz powstania tego stowarzyszenia zasiedli oprócz Ity Kozakiewicz, także późniejszy arcybiskup Zbigniew Stankiewicz, Ryszard Szklennik i Zbigniew Mieszkowski. W grudniu 1988 r. była jedną z organizatorek Forum Narodów Łotewskiej SRR (…). Przyczyniła się do podpisania 12 grudnia 1989 r. umowy o współpracy między Ministerstwem Edukacji Narodowej PRL oraz Ministerstwem Oświaty Łotewskiej SRR na lata 1989–1995. W wyniku jej starań, gdy nawiązano kontakty z Uniwersytetem im. Mikołaja Kopernika w Toruniu i Wydziałem Oświaty w Lublinie, do miast łotewskich przyjechali pierwsi polscy nauczyciele”. 

    Zasług sporo, jednak najważniejsza dopiero przed Itą. W styczniu 1990 r. zostanie prezeską Związku Polaków na Łotwie, pierwszą od 50 lat. Wcześniej tę funkcję pełnił przedstawiciel „polskiej młodzieży” na Łotwie, Włodzimierz Ihnatowicz, zaś jako pierwsza w 1922 r. stanęła na czele związku krakowska emancypantka Stanisława Dowgiałłówna, farmaceutka, ziemianka i działaczka społeczna. Jakoś to już się tak toczy, że sztandar polskości na Łotwie często dzierżą kobiety. Tylko kto o nich dziś pamięta: o Annie Jastrzębskiej, Emilii Lichtarowicz, Ludmile Jakubowicz, Jadwice Baużykównie, Marii Kropp, Janinie Głoweckiej, Helenie Filipionek czy wspomnianej już Felicji Sudymtowej?

    W latach 70. Ita Kozakiewicz działała w klubie „Polonez”, którym kierowała również kobieta, Wanda Puķe. 

    WIĘCEJ NIŻEJ | Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Ita Kozakiewicz pozostawała wierna dewizie: „za wolność waszą i naszą”. Nie dotyczyło to tylko Polaków i Łotyszy, choć polska działaczka zawsze uważała, że oba narody muszą iść ręka w rękę i nie można pozwolić ich skłócić. Była także zwolenniczką współpracy „małych mniejszości narodowych”. Wszystkie one dostały w kość od Związku Sowieckiego. Wraz z innymi działaczami mniejszościowymi w Łotewskiej SRR pełniła funkcję współprzewodniczącej Asocjacji Stowarzyszeń Narodowo-Kulturalnych Łotwy, organizacji istniejącej do dziś, noszącej po 1990 r. imię Ity Kozakiewicz, podobnie jak polska szkoła średnia znajdująca się przy ulicy Nīcgales. Obecnie fragment tej ulicy, przy której znajduje się szkoła, został przemianowany właśnie na cześć Ity Kozakiewicz. 

    Wreszcie, 4 maja 1990 r., już jako posłanka do Rady Najwyższej Łotewskiej SRR, Ita Kozakiewicz podniosła rękę za niepodległością Łotwy od Związku Sowieckiego, jako jedna z wielu przedstawicielek „małych mniejszości” (mniejszość rosyjskojęzyczna skupiona w „Równouprawnieniu” wyjdzie wtedy z sali). To jednak Icie zostanie przyznany tytuł Kobiety Łotwy. 

    Niektórzy wróżyli jej nawet karierę prezydentki. Niestety, pierwszą z nich zostanie dopiero Vaira Vīķe-Freiberga w 1999 r. „Niestety” nie dlatego, że została nią Vaira, profesor z Kanady, działaczka emigracyjna, dyrektorka Instytutu Łotewskiego, specjalistka od folkloru. Żal po prostu, że nie Ita, że nie było szansy na to, by głową państwa po raz pierwszy w historii uczynić przedstawicielkę mniejszości narodowej. Czy gdyby Polka stanęła na czele państwa, np. w 1993 r., sytuacja Polaków nad Dźwiną byłaby inna?

    Tego już nie sprawdzimy. Możemy tylko trzymać kciuki za takie inicjatywy, jak film o Icie Kozakiewicz, Festiwal Filmów Polskich organizowany przez „Silesię” czy listopadowe imprezy Związku Polaków.

    Czytaj więcej: Łotwa zgłosiła do Oscara film opowiadający o Icie Kozakiewicz

    Pod koniec września br. na ekrany kin łotewskich trafił film „Moja wolność” (łot. „Mana brīvība”), opowiadający o Icie Kozakiewicz. Został też zgłoszony jako łotewski kandydat do Oscara w kategorii film międzynarodowy | Fot. mat. pras.


    Artykuł opublikowany w wydaniu magazynowym „Kuriera Wileńskiego” Nr 46 (133) 18-24/11/2023

    Reklama na podst. ust. użytkownika.; Dzięki reklamie czytasz nas za darmo

    Afisze

    Więcej od autora

    Kowieńska Pochodnia działała do samego końca

    Tomasz Otocki: Jesienią 1924 r. powstała kowieńska Pochodnia, oficjalnie zwana Towarzystwem Popierania Kultury i Oświaty „Pochodnia”. Czy możemy nakreślić ówczesną sytuację Polaków na Litwie? Jest to czas rządów chrześcijańskiej demokracji, nieprzyjaznej Polakom, w dodatku cztery lata wcześniej dochodzi do...

    230 lat powstania kurlandzkiego. Prof. Dariusz Nawrot: „Mieszczaństwo i pospólstwo Kurlandii wsparło antyrosyjskie powstanie”

    Tomasz Otocki: Zaglądam do Wikipedii, skąd wiedzę czerpią studenci, dziennikarze, ale także zwykli czytelnicy. Pod hasłem „powstanie kurlandzkie” znajduję w bibliografii „Małą Encyklopedię Wojskową” wydaną w 1967 r. przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Naprawdę jest aż tak źle z badaniem...

    Dzikie łabędzie nad Rygą – piosenki o stolicy Łotwy [Z GALERIĄ]

    Dotychczas o Rydze nikt nie śpiewał. Zmieniło się to w tym roku za sprawą projektu „Warszawa i Ryga w piosence na lekcjach języka polskiego jako obcego” zrealizowanego z inicjatywy wykładowczyni Uniwersytetu Łotewskiego, Krystyny Barkowskiej. 28 maja odbył się finał...

    Piłsudski został upamiętniony w Druskienikach

    Gdy kilkanaście lat temu Ričardas Malinauskas, od 2000 r. rządzący Druskienikami, od wielu kadencji samodzielnie, w ramach swojego ugrupowania „O Druskieniki” („Už Druskininkus”), wystąpił z inicjatywą upamiętnienia Piłsudskiego, spotkał się z wrogą reakcją, o której pisał także „Kurier Wileński”....