Niestety nie zawsze tak jest. Czasem nasze auto odmawia posłuszeństwa nagle, a potrzebujemy transportu tu i teraz. Dziecko do szkoły, sami do pracy — a transport wileński nie zawsze jest w stanie zastąpić możliwości samochodu. Decydujemy się na szybki zakup — i tu zaczynają się schody.
Czytaj więcej: Mieszkańców Litwy nie stać na nowsze samochody
Samochód na cito. Co dalej?
Zwracamy się z tym pytaniem do firmy Autopretenzija, która zajmuje się przypadkami odsprzedaży samochodu z ukrytymi wadami. Specjaliści zalecają „pytania kontrolne”, np. do czego samochód będzie nam potrzebny.
„Musimy wiedzieć, gdzie będzie używany najczęściej. Jeśli rodzina może potrzebować od czasu do czasu przewieźć większy ładunek, łatwiej będzie wynająć samochód do transportu niż kupić ciężarówkę. Podobnież, jeśli autem będą podróżowały 1–2 osoby, to nie ma sensu kupować minivana” — czytamy w nadesłanej do „Kuriera Wileńskiego” korespondencji.
Pytamy też, na co warto zwrócić uwagę przy kupnie używanego auta. To m.in. koszty, które poniesiemy także po kupnie. Niektórzy sprzedawcy sugerują na przykład, iż nie ma potrzeby wymieniać oleju silnikowego, jednak nie należy takich słów brać za dobrą monetę.
„Wymiana oleju silnikowego jest konieczna, nawet jeśli sprzedawca twierdzi, że tylko co był wymieniany. Zdarza się, że do oleju silnikowego dodawane są dodatki (tzw. »daktaras«, »miód«), które sprawiają wrażenie, że silnik pracuje dobrze. Warto sprawdzić, czy pasek/łańcuch silnika jest w dobrym stanie i wymienić go w razie potrzeby lub po osiągnięciu określonego przebiegu. Opony, zawieszenie i inne drobne usterki. Orientacyjnie kwota ta wynosi około 5–15 proc. wartości samochodu” — czytamy. Wspomniane dodatki „daktaras” i „miód” (lit. „medus”) to specjalne preparaty, które po dodaniu do oleju silnikowego zmniejszają jego zużycie i podnoszą ciśnienie, nie nadrobią jednak stanu silnika.
O co pytać sprzedawcę?
Moment kluczowy to rozmowa ze sprzedawcą. Pytamy o to, czego musimy przed zakupem się dowiedzieć.
„Zapytajmy, jaka będzie różnica między kwotą zapisaną w umowie, a ceną realną. Jeśli będą to różne kwoty, możemy skończyć rozmowę” — otrzymujemy odpowiedź.
Oznacza to, że nie należy godzić się na dopłaty poza spisaną umową — to zamknie nam możliwości odzyskania pieniędzy w przypadku oszustwa.
„Trzeba też poprosić o przesłanie numeru VIN (numer nadwozia — przyp. red.), najlepiej ze zdjęciem. Umówić się na oględziny w dzień roboczy, aby można było zabrać takie auto na sprawdzenie do warsztatu. Jeśli sprzedawca jest dostępny tylko w weekendy, ostrożnym by było nie zgadzać się na oględziny tego dnia” — dowiadujemy się.
Warto też nie jechać na oględziny samemu. Tutaj działa zasada „im więcej oczu, tym lepiej”. Warto na oględziny także przyjechać 15–30 minut wcześniej, aby upewnić się, czy samochód nie został „rozgrzany” przed przyjazdem. Nie proś i nie zgadzaj się, aby samochód na oględziny przywieźć. Dobrze jest poprosić sprzedawcę o uruchomienie silnika, aby ponasłuchiwać. Słyszysz metaliczne odgłosy? To nie jest auto dla Ciebie.
Co też ważne, specjaliści zapewniają, że nie ma sytuacji bez wyjścia i to nawet, jeśli zostaliśmy zmuszeni do podpisania klauzuli, że „nie będziemy mieli pretensji w przyszłości”. Jest to wg europejskiej praktyki prawniczej klauzula abuzywna, czyli działająca na niekorzyść praw konsumenta — w efekcie nie ma mocy prawnej.
Czytaj więcej: Drożeją używane samochody, a dżipy jadą na Ukrainę